Data: 2010-03-12 19:29:37
Temat: Re: Niedaleko pada jabłko terroru od drzewa idealizmu.
Od: "Redart" <R...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" <X...@p...fm> napisał w wiadomości
news:hnduec$9a1$1@atlantis.news.neostrada.pl...
>> z miejsca zbrodni. W praktyce: od jakiegoś czasu urządzamy z żoną
>> wigilię u siebie w domu. Na innym fizycznie gruncie. I jest o niebo
>> lepiej. Tu my dyktujemy 'w co dziś gramy' a niektóre plansze do gier
>> z innych domów nie przechodzą przez drzwi ;)
>
> To jest dobry pomysł, ale napracować się trzeba (natyrać ;) ) przy tym
> zdrowo.
Ale tam ... Teściowa robi jedzenie i przynosi. My tylko lokal - no,
w przybliżeniu.
A co do plansz itp. - nasze mózgi działają czasami bardzo prosto.
Wszystko mamy uporządkowane przestrzennie. Pojęcia 'bliskości'
czy "oddalania się" od siebie w związkach - świat emocjonalny pełen
jest naturalnych analogii do organizacji świata w fizycznej
przestrzeni. Dużo łatwiej zresztą np. o analogie świetlno-przestrzenne
niż np. czysto kolorystyczne. No ale to taka dygresja.
Zmierzając z powrotem: to, co widzimy w przestrzeni wokół siebie
ma wpływ na nasze emocje. Wyzwala w nas konkretne emocje, pomysły,
schematy myślenia, decyzje. Dalej: jeśli jakieś przykre sceny rodzinne
rozgrywają się od lat przy tym samym stole, w tym samym pokoju,
z tak samo ustawionym oknem i widokiem za nim, z telewizorem w tym samym
miejscu - to aż się prosi, żeby nasze emocje i oceny innych ludzi
siedzących na starych, stałych miejscach - ustawiły się także
w swoich stałych miejscach.
Więc dla odmiany zapraszasz grono rodzinne do mieszkania, które
stoi kilka kilometrów dalej, ma okna zupełnie w inną stronę,
inaczej pachnie, inaczej ustawiony stół wigilijny, inną akustykę.
Ba - ludzie krzątajacy się przy tym stole i wymieniajacy opłatkiem
muszą inaczej kluczyć wokół stołu, by na siebie nie wpadać ;)
I cała konfiguracja osobowo-miejscowa przy stole inna.
Takie coś nie sprzyja wchodzeniu w emocjonalne 'stare koleiny'.
Raczej uwalnia potrzebę wykorzystania potencjały tej nowości.
Najfajniejsze jest to, że przestrzeń działa 'subtelnie'. Nie
narzuca się.
Taka prosta rzecz: konflikty często rozgrywajace się w cisanych
mieszkanaich mają swoje stałe mapy (plansze). Pomieszczenia,
stołki, kanapki - maja swoje stałe znaczenie. Np. w dużym
pokoju się zaczyna pierwsze starcie i wybucha, potem zaczyna się
powoli rozwijać i wszyscy zaczynaję się snuć po korytarzach, a
w końcu niektórzy zamykają się w swoich pokoikach, by samotnie
finiszować z fochami. Zdarza się, że jest jeszcze rytuał 'po',
gdzie różne inne osoby otwierają (z charakterystycznym zgrzytem
- rzecz jasna) te drzwi, zagladają i przepraszają, pocieszają
itp itd.
A tu nagle - nie ma :) Nie ma tych wszystkich pomieszczeń,
stołków i zakamarków osobistej rozpaczy ;) Przecież mi się
szwagierka nie wpakuje do sypialni i nie rozwali z wielkim
fochem w mojej pościeli ;)
Nośnikiem wszelakich drastycznych gier jest intymność - niestety.
Zresztą tak działa to w skrajnym przykłądzie - w sektach: guru
manipuluje swoimi ofiarami m.in. poprzez tworzenie więzi intymnych.
Dlatego też te wszystkie domowe gierki są tak zabójcze i tak
bardzo nas bolą. No ale jest więc też wyjście - wyprowadzenie
z intymnego kontekstu. Czasem wręcz: odarcie z intymności.
W tym mieści się między innymi to, o czym było wcześniej
- nie pozwolenie, by obca osoba stroiła fochy w mojej sypialni ;)
czy nie pozwolenie na to, by ojciec/matka spotykał się z nami
głównie w cztery oczy.
|