Data: 2010-03-20 12:53:16
Temat: Re: Niedaleko pada jabłko terroru od drzewa idealizmu.
Od: zażółcony <R...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ender" <e...@n...net> napisał w wiadomości
news:ho2bt8$iot$1@news.onet.pl...
> A po drugie nie przyszło ci do głowy, ze to ja mam bardziej ustabilizowane
> życie od ciebie?
Przyszło mi wiele rzeczy do głowy. Ale jakoś nie czuję
się na siłach, bo wchodzimy w konflikt ideologiczny,
dotyczący tego, jak żyć - a na tym poziomie niejako nie mam
chyba szans Cię przekonać do czegoś.
Zobacz: cbnet dał Ci pewien przykład, posłużył się
metaforą samochodu, którego moc nie jest w pełni
wykorzystana - chciał Ci powiedzieć, że widzi w Tobie
niewykorzystany potencjał.
Ty 'obaliłeś' jego przekaz 'udowadniając', że zachęca
Cię on do niebezpiecznej jazdy - i wskazałeś, całkiem
zresztą przytomnie, że jest to nierozsądne.
Natomiast on nie miał na myśli
zachęcania Cię do ryzykownej jazdy.
Mówiąc krótko: nie widzisz w sobie niewykorzystanego
potencjału i tego typu metafor 'nie chwytasz'.
Dla Ciebie zmiana = zagrożenie.
Zastanawiałem się, by tę metaforę cbneta nieco
przekształcić w kierunku 'lejesz w swoje gary
słabe paliwo' - ale myślę, że to też skończy
się nieporozumieniem. Więc nie tędy droga.
Więc bez metafor:
Mój teściu czasem mawia tak: "człowiek jest wart tyle,
ile jest w stanie dać innym".
Ja wolę trochę inaczej, bez wartościowania: "człowiek
ma potencjał do tego, by dawać siebie innym i jest to dla niego
źródłem głębokiej, egzystencjalnej satysfakcji,
którą trudno porównać z przyjemnością, którą daje powiedzmy
wyjście do kina i sauna".
Ten potencjał jest u Ciebie w dużym stopniu zablokowany.
A obrazem tej blokady jest Twoje pewnego rodzaju
niezdecydowanie i wynikajaca z niej nieuczciwość
w zwiazku z TŻ. Udajesz, że dajesz jej coś, czego jej
nie jesteś w stanie dać. Takie coś nie moze Ci dawać
satysfakcji - no sam przyznasz to chyba. Inna sprawa,
że ona wie, że prawdopodobnie udajesz, i też jej
to "od biedy odpowiada", bo też jest nastawiona na
niezbyt głęboką relację. Dobrze rozumie zasady Waszego
związku, w szczególności "w każdej chwili bez wyjaśnień
specjalnych, mogę to zerwać".
Taką sytuację trudno nazwać jako wykorzystującą maksimum
potencjału między kobietą i mężczyzną. A mniej abstrakcyjnie:
jeśli którekolwiek z Was zacznie mieć problemy natury
poważnej, np. zdrowotnej i zacznie dużo bardziej zależeć
od drugiej strony, padnie układ 'swobodnej relacji
partnerskiej', jedna ze stron zacznie tworzyć realne
obciążenie dla drugiej - to zwykłe narzędzia 'swobodnej
troskliwości', jakimi się teraz obdarzacie okażą się
dużo za słabe, by podtrzymać ten związek.
Jest więc taki scenariusz, że w momencie kryzysu
będziecie mieć dwa problemy jednocześnie:
1. pierwotna przyczyna kryzysu oraz
2. niedopasowana do rozwiązywania głębokich kryzysów
emocjonalnych formuła związku nie wymagajaca od partnerów
zbytniego skupienia na sobie i rozwiązywania konfliktów
wzajemnych potrzeb/ograniczeń.
Moim zdaniem warto po prostu pracować nad taką
formułą związku, która zabezpieczy się przed losowym
kryzysem na tyle, że żadna ze stron nie poczuje się
opuszczona i podwójnie oszukana, kiedy przestanie,
z różnych przyczyn, spełniać warunki
'formalnego partnerstwa' i 'wygody'.
Myślę, że dalej jadę zbyt abstrakcyjnie.
Myślę, że jest tak jak mówisz - niektórzy ludzie
po prostu przyjmują zasadę, że prędzej palnie sobie w łeb,
niż obciąży sobą innych. I tak to się może skończyć:
żyli długo i szczęśliwie, aż jedno z nich strzeliło
sobie w łeb. Dajmy na to, że Twoja TŻ, jak dowie się,
że ma raka. Nic Ci nie powie - bo po co ?
|