Data: 2007-09-27 06:47:01
Temat: Re: No i co ja mam zrobić do diaska?...
Od: "Basia Z." <bjz_(usun_toto)@poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "siwa" :
> Dlatego m.in. nie jeżdżę na narty bez Byśka. Bo sobie wyobrażam jak on
> by się na pewnych trasach cieszył, a na wyjazdy objazdowe bez matki --
> bo dla odmiany ona ma z tego fun.
Mąż to jednak calkiem coś innego niż syn ;-)
No i jak z powyższego co piszesz wynika - na narty nie jeździsz z matką a
na objazdowe wycieczki z Byśkiem.
Ja od dawna nie jeżdzę z mężem, bo od dawna największą przyjemność sprawia
nam co innego (jemu - wspinaczka, której ja się boję, mi - spokojne łażenie
po górach, które dla niego jest nudne).
Ale każde z nas akceptuje to, że to drugie może mieć z wyjazdu przyjemność.
Kluczowe jest pytanie czy Arabowi sprawiłaby na prawdę dużą przyjemność ta
wycieczka statkiem.
Ludzie są różni - mi by nie sprawiła ani trochę (wolę spanie po krzakach w
Rumunii), ale gdyby ktomuś z mojej rodziny taką wycieczkę zafundowano i on
byłby zainteresowany - powiedziałabym "jedź i się nawet nie zastanawiaj,
teraz masz okazję, potem możesz jej nie mieć".
Jeśli uważasz ze jemu na prawdę będzie żal - to nie jedź.
Ale jeśli jemu na tym nie zależy - to co masz do stracenia ?
Tak jeszcze trochę a'propos tego co pisze Siwa - przez 15 lat nie
wyobrażałam sobie wyjazdu w góry bez swoich dzieci. Kiedy czasem jechałam
(np. slużbowo, prowadząc wycieczkę) bardzo tęskniłam, cały czas myślałam "o
jakby się im tutaj podobało", słałam tęskne SMS-y.
Ale stopniowo, kiedy dorastają widzę, że ich zaczynają interesować inne
rzeczy niż mnie. Nadal jezdżą w góry, ale w swoim towarzystwie i mi również
stopniowo coraz mniej ich brakuje, bo widzę że beze mnie bawią się lepiej.
Normalne i naturalne, chociaż trochę boli.
A ja sobie muszę szukać innego towarzystwa na wyjady.
Pozdrowienia
Basia
|