Data: 2007-09-27 15:44:02
Temat: Re: No i co ja mam zrobić do diaska?...
Od: "Basia Z." <bjz_(usun_toto)@poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Lia" :
> Bo woda to najmniejszy wydatek. A mi straszno się ruszać bez
> zabezpieczenia
> finansowego, bo różne rzeczy się mogą wydarzyć, a ubezpieczenie nie
> pomaga.
> Bo i tak najpierw z własnej kieszeni trzeba wyłożyć, żeby potem móc
> odzyskać.
Rozumiem.
Wtedy (w latach 80 ub. wieku) w zasadzie wszyscy byli w tej samej sytuacji.
I gdyby ściśle przestrzegać takich zabezpieczeń, to bardzo niewielu Polaków
ruszyłoby się w ogóle za granicę.
A tymczasem wtedy mieliśmy najwieksze sukcesy himalajskie (na absolutnie
wariackich papierach finansowych).
A poza tym to co piszesz to nie do końca prawda. Akurat w roku 1981 mieliśmy
w górach niegroźny na szczęście wypadek. Kolega wbił sobie czekan w policzek
i trzeba było w szpitalu założyć kilka szwów. Rozliczenie finasowe załatwił
szpital bezpośrednio z towarzystwem ubezpieczeniowym (o ile pamiętam wtedy
się tym zajmowała tylko Warta), nie trzeba było wykładać żadnej gotówki.
Tymczasem obecnie jest niestety gorzej. W góry na zachód jeździ mnóstwo
ludzi, często nie kupują właściwego ubezpieczenia i co rusz słyszę o jakiejś
sprawie, że ktoś musi płacić za akcję ratunkową, bo nie doczytał warunków
polisy przy zakupie.
Pozdrowienia
Basia
|