Data: 2011-01-03 19:01:54
Temat: Re: Nowy Rok
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-01-03 19:50, Ikselka pisze:
> W sytuacjach tzw kardynalnych to własnie ja, ta spontaniczna i emocjonalna,
> kiedy inni (mężczyźni! - ojciec i brat) umieli tylko pokazowo mdleć oraz
> słaniać się na nogach, jako jedyna potrafiłam zachować przytomność umysłu:
> to ze mną rozmawiali lekarze o beznadziejnym stanie mojej mamy, to ja
> codziennie odwiedzałam ją w szpitalu lub godzinami przesiadywałam pod jej
> drzwiami (oni nie - bo to za ciężkie było, trauma, rozumiesz), to do mnie
> zwracała się sędzina w sądzie jako do jedynej osoby wiarygodnej i będącej w
> stanie rzeczowo odpowiedzieć na pytania, to ja musiałam w zakładzie
> pogrzebowym załatwiać wszystko (ojciec i brat wymiękli), to ze mną chcą
> przebywać ludzie (nawet ci na co dzień nieufni) w ciężkich dla nich
> sytuacjach w realu... itd.
To akurat rozumiem, bo kobietom w ogóle jest łatwiej dostosowywać się do
takich krytycznych, ale jednak bądź co bądź życiowych sytuacji.
Miałam to samo np. kiedy moja córka rozwaliła sobie łuk brwiowy i krew
jej tryskała, to mąż tracił głowę, a ja byłam spokojna jak nigdy.
Podobnie było, kiedy teść miał u nas wypadek, a tyle krwi nie widziałam
nigdy w życiu. Kobiety biologicznie są przygotowane chociażby na ciążę,
która jest związana z ciałem, krwią, bólem itd. i dzięki temu lepiej
odnajdują się w chorobie najbliższych.
Sprawa sądowa, w której chodzi o międzyludzkie relacje albo krzywdy np.
materialne, to chyba jednak coś innego. No ale może i do tego można się
jakoś przygotować.
Ewa
|