Data: 2008-03-03 15:22:52
Temat: Re: O uczciwości sprzedawców pomarudzę....
Od: Marta Góra <m...@h...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 2 Mar 2008 22:58:13 -0800 (PST), a...@g...com napisał(a):
> "> Gość sprzedaje sam nie wie co, do tego wykorzystuje kradzone
> fotki ...."
>
> Każdego, kto publikuje swe zdjęcia w Internecie, chroni ustawa oprawie
> autorskim i prawach pokrewnych.
> (USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach
> pokrewnych;
> tekst pierwotny: Dz.U. 1994 r. Nr 24 poz. 83;
> tekst jednolity: Dz.U. 2000 r. Nr 80 poz. 904 z późniejszymi zmianami.
>
> W wyżej opisanej sytuacji należy skierować sprawę do sądu na
> podstawie art. 80 ust 1 ustawy.
> Sąd jest zobowiązany do zabezpieczenia dowodu!
>
> Dla zainteresowanych wystąpieniem na drogę sądową, radzę niezwłocznie
> po odkryciu występku, zabezpieczyć
> możliwie dobrze dowód, starając się nawet u notariusza o stosowne
> pismo (na wypadek opieszałości ze strony sądu).
>
Magda dzięki - myślę, że właściciel zdjęć jeśli zechce sprawę w sądzie
założy. Tyle tylko że to ładnie wygląda na papierze.
Nie każdy kto robi zdjęcia może czuć się dobrze na sali sądowej - wtedy
potrzebny jest adwokat i to taki który sprawy się podejmie i z dużą dozą
prawdopodobieństwa ją wygra. Do tego dochodzą koszty sądowe (zdaje się 5%
wnioskowanej kwoty), zabezpieczenie danych (na tym też nie każdy się zna).
Załóżmy że właściciel zdjęć wygra, że będzie wnioskował o kwotę 2000 zł -
ale znów z dużym prawdopodobieństwem sąd mu zasądzi kilkakrotnie mniejszą
kwotę bo nie jest artystą fotografikiem, nie żyje z tych zdjęć i sąd może
ich wartość uznać za nikłą i nie wartą uwagi. Potem okaże się że winowajca
nie ma z czego zapalocić i znów korowód, nakaz zapłaty, klauzula
wykonalności, komornik itd, itd... Jaki to ma sens? No chyba żeby
uprzykrzyć życie temu złodziejaszkowi. I owszem, można wyciągnąć od
sądu/państwa pieniądze za opieszałość w razie gdyby dowodów nie
zabezpieczyli, ale nie to w tym chyba chodzi... Poza tym zastanawiam się
przeciwko komu należałoby wnieść sprawę? Przecież autor zdjęć zna tylko
nick z allegro, nic więcej.
Zastanawiałam się co ja bym zrobiła w takiej sytuacji - bez wątpienia
naciskałabym do skutku na allegro, powiesiłabym też na swojej stronie
informację o tym że zdjęcia zostały skradzione przez tego i tego
użytkownika.
Mnie w tym wszystkim bulwersuje fakt, że ktoś w dobrej wierze publikuje
jedną z najciekawszych kolekcji liliowców (bo chyba taką jest kolekcja
W.Sobolewskiego) w Polsce po to by ludzie mogli zobaczyć, że jest coś
więcej niż żółte, pomarańczowe i bordowe a zwykła hiena to wykorzystuje i
do tego zbija na tym kasę nabijając nieśwaidomych niczego ludzi w butelkę.
Bo przecież on nie sprzedaje tego co na fotkach, ba nawet nie pisze że
sprzedana odmiana tak wygląda - ale to już nauczka dla kupujących, trzeba z
kursów obrazkowych przejść na słowo pisane.
W efekcie takie galerie i takie zdjęcia zaczną z netu po prostu znikać:(
Pozdrawiam,
Marta
|