Data: 2002-09-03 08:57:33
Temat: Re: Ojciec
Od: "Asasello" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"EvaTM" w wiadomości news:al0nol$d72$1@news.tpi.pl...
> "Asasello" w wiadomości news:al08db$bls$1@news.onet.pl...
> > mądry mężczyzna, to taki, który dzień zaczyna od przeczytania listy
> > oczekiwań ;-)
> Ej, nie ;)
> Mądry, to dla mnie taki, któremu nie muszę tłumaczyć swoich emocji.
> Który byłby bardziej stabilny i w razie moich histerii ;) potrafiłby
> je w spokoju przyjąć "na klatę" ;), ale nie traktował protekcjonalnie
> ani nie lekceważył moich lęków. To także ktoś, na kogo można liczyć
> w sprawach, w których sama nie mam szans sobie poradzić.
> No i niezbyt gadatliwy ! ;) - w słowach można czasmi zatracić Sens..
tak, to jedna ułamkowa charakterystyki ideału :)
którego poszukując,
kobiety trafiają na osobników odbiegających od wymarzonego modelu
przeważnie dość mocno :)
co ujawnia się, a bardziej obrazowo - uwalnia się -
w trakcie trwania związku.
o tyle to ma łączność z tematem, że część przyszłych matek
z góry rezygnuje z rozczarowań i oferuje dziecku własną osobowość
w zamian za dwie osobowości.
a mężczyzna to też człowiek :)
to żywy człowiek, nie bohater filmowy, nie opoka z urodzenia.
ma histerie, lęki, i mnóstwo słabości, które trzeba przyjąć
'na pierś' :),
(jeśli chce się osiągnąć harmonię... w rodzinie)
> > nie ma takiej kobiety, która byłaby w stanie przejąć
> > rolę mężczyzna w procesie formowania nowego człowieka, jakim jest
> > dziecko.
> Hmm.. czyżbyś uważał, że lepszy głupi, brutalny lub niedojrzały
ojciec,
> nie szanujący swoich domowników, wywołujący lęk u dzieci i żony,
> jak żaden ?
nic takiego nie powiedziałem.
stwierdziłem tylko, że żadna, nawet najbardziej rozsądna i zaradna
kobieta,
nie jest w stanie przekazać potomstwu wzorca męskiego,
bo mężczyzną nie jest ;)
zatem samodzielnie wychowywane przez nią dziecko
zawsze będzie uboższe o obserwację porównawczą drugiej płci,
którą wchłania się automatycznie przebywając w pełnej rodzinie.
> Badania temu przeczą - dzieci, których rodzice rozwiedli się z powodu
> "wojny domowej ", mają większą szansę na stworzenie udanych związków
> niż dzieci w takiej atmosferze wychowane.
> A że przeważnie matka przejmuje trud wychowania ?
często takie przejmowanie trudu wynika z błędu matki;
upraszczając - z jej przekonania, że zrobi to lepiej, że ufać może tylko
sobie.
często też (jak wynika z moich obserwacji - nie z badań :)
właśnie z powodu wychowywania dziecka
z góry odrzuca możliwość wejścia w związek z _innym_ mężczyzną.
> Jeśli więc coś mamy w genach, to stałą obecność matki i okazjonalną
ale
> znaczącą ojca. Gdy role się odwaracają, jest trochę "dziwnie"..
gdy role się odwracają nie jest jeszcze naj_gorzej. gorzej, gdy
walecznie wymagająca równego podziału ról matka odrzuca pozostałe
możliwości w sposób kategoryczny, dyskredytując udział ojca w życiu
rodzinnym, zamiast starać się wzmacniać tę część jego oddania rodzinie,
którą on czuje się na siłach ofiarować.
pamiętajmy, że faceci, których udział w zajęciach rodzinnych jest
skąpy, często pochodzą z domów, gdzie matka przekraczała sensowny zasięg
opiekuńczości, obowiązkowości. nawyk oczekiwania na obsługę i
wszelkie odciążanie potrafi pozostać na całe życie, gdyż taki wzorzec
został wtopiony w wewnętrzny 'wzrok' dorastającego przyszłego mężczyzny.
> > przekonane, że nie potrzebują mężczyzny w
> > codziennym życiu (w tym również do wychowywania dziecka), są żywymi
> > przykładami skrajnego egotyzmu.
>
> Jesli Planują taką rodzinę to oczywiście, masz rację.
> Jeśli z założenia tworzą rodzinę matka + dziecko.
> Rozwód nie jest jednak chyba z góry zaplanowany ;) ?
przez kobietę - prawie nigdy! ;)
są jednak przypadki drastyczne nie wymagające komentarza.
wracając:
rozstanie rodziców nie musi oznaczać rozstania dzieci z ojcem i wtedy
myślenie 'sama sobie poradzę' znowu wkracza na trakt krzywdzącego
egotyzmu.
> > dziecku da poczucie
> > bezpieczeństwa, świadomość wyboru, spojrzenie na dwa różne oblicza
tego
> > samego zjawiska.
> Wiem jak trudno wychować samotnej kobiecie dzieci i jaka to dla niej
> odpowiedzialność. Bywa, że jest bardzo wymagająca, ponieważ
> podjęta odpowiedzialność za dzieci usztywnia.
> Kobieta po prostu boi się, że gdyby coś poszło nie tak, będzie jej to
> wytknięte nie tylko przez społeczność, szkolę etc. ale także przez
> nieobecnego ojca.
w takich przypadkach aż prosi się, aby kobieta pozbierała myśli,
wielokrotnie przemyślała _strategię_ dalszego życia i postanowiła
tak, aby dziecko otrzymało szansę komunikowania się na stałe z gronem
koedukacyjnym - jeśli nie w rodzinie, to przynajmniej w gronie bliskich
i obecnych na codzień przyjaciół, znajomych, krewnych. lęk przed opinią
społeczeństwa, czy ojca, który przecież jako taki się nie sprawdził,
niech odsunie się na dalszy plan. podstawową troska musi być opinia
dziecka, które dorosnąwszy, rozpozna wszystkie błędy
nieobecnego ojca i heroicznej matki.
na własnym garbie :)
> > no to sobie pokomunalizowałem :)
> Ja znam to od strony praktycznej - mama nie stosowała żadnych
agresywnych
> metod wychowawczych, wystarczyło, że w krytycznej sytuacji
niesubordynacji
> z mojej strony mówiła " - ja sobie tego Nie_Życzę !" ;)
> i już było jasne, że "jest po filipku"... :)
:))
Pozdrawiam
a.
|