Data: 2006-08-13 15:28:14
Temat: Re: Otwartość w kontaktach z ludźmi
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic>
napisał w wiadomości news:ebkvg2$9qr$1@news.onet.pl...
> Jeszcze drobiazg:
Idąc za ciosem (i w stylu Flyera) jeszcze jeden drobiazg. ;-)
Jako motto przytoczę małą wymianę zdań z patixem z wątku
"człowieczeństwo":
>> Czy mógłbyś wyjaśnić, czym według Ciebie jest "to coś"
> [o ile pamiętam, chodziło o to, na czym polega rozumienie]
[patix]
> dobre pytanie - poprosze o następne :)))
>
> a może zamienimy się miejscami i Ty mi to wjaśnisz ? :))))
Dobra sugestia, bardzo chętnie to kiedyś zrobię. Jak już
wielokrotnie pisałem, niczego nie jestem w stanie dobrze
zrozumieć, dopóki tego porządnie komuś nie wytłumaczę.
Niby można tłumaczyć samemu sobie, ale chyba jestem za tępy,
aby to odniosło właściwy skutek, no i taki proceder trochę
nieprzyzwoicie mi się kojarzy - z jakimś takim "samogwałtem".
Jeszcze do(/wy)kończę patixa:
> jednak nawet jak nie wiemy co to - to wyraźnie widać ,że
> same elementy to zamało
>
> Wszystko stanowi jedność i podział na elemnety
> jest sztuczny. Taki podział bywa przydatny jednak kiedy
> chodzi zrozumienie to bardziej przeszkadza niz pomaga.
Dobrze kombinujesz, patix. Jeśli ktoś usiłuje wymyślić nowy
model silnika, to skupianie się na elementach faktycznie przeszkadza
w opracowaniu generalnej zasady jego działania. Ale! gdy już ją
opracował oraz rozumie, jak wszysto ma funkcjonować,
przychodzi czas na szczegóły.
Zatem powiem Ci w tajemnicy, że wiem, na czym to wszystko
polega. Teraz przyszedł czas na rozpracowanie masy szczegółów.
A jeśli całość nie zadziała, wtedy ponownie zapomnę o szczegółach,
skupię się na "zrozumieniu". Proceder będę powtarzał do skutku.
Choćby i tysiąc lat. ;-)
>> Co ciekawe, odwrotna sytuacja, w której to kobieta zabija swoje
>> jedyne dziecko, jest na gruncie psychologii ewolucyjnej wyjaśnialna.
>> [...]
>> I podobno niekiedy dzieje się to w jakimś transie (który ja prędzej
>> zidentyfikowałbym jako kolejny instynkt, który bezwzględnie podpowiada,
>> co "należy" robić), który uwzględniany jest jako okoliczność łagodząca
>> w przypadku sądu nad "wyrodną" matką.
>
>
> Ten wspomniany trans/instynkt można całkiem zasadnie potraktować
> jako kontr-strategię kobiety na pasożytniczą strategię mężczyzny
> (uwiedzenia, wpędzenia w kłopoty i porzucenia). A ona mu na to
> gest Kozakiewicza...
Doszedłem do wniosku, że istnienie owego transu/amoku u kobiet
porzucających noworodki jest dla mnie jednym z mocniejszych
potwierdzeniem tego, że faktycznie istnieje owa męska strategia
("wykorzystać i porzucić"). Chyba najpotężniej działającym
na (połowę) ludzi jest instynkt macierzyński. Aby go znieczulić czy
zablokować (chociaż na jakiś czas), musi być uruchomiony,
precyzyjnie i adekwatnie do okoliczności, bardzo silny impuls.
Nie mógł się wziąć z nikąd, musiał wyewoluować w odpowiedzi
na wcześniej "odkrytą" i wdrażaną w czyn strategię mężczyzn.
Kobiety usiłują w ten sposób bronić się przed pasożytnictwem.
A skoro w ogóle obserwujemy w działaniu tą kobiecą strategię,
owa męska musiała być całkiem rozpowszechniona (ewolucja
"nie zauważa" incydentalnych, promilowych zjawisk).
Pójdźmy w takim razie dalej. Prostacka, męska strategia przestała
być skuteczna, zatem z biegiem pokoleń nabrała "sprytu". Wyewoluowało
w mężczyznach tak zwane poczucie obowiązku. "Nie chcę, ale muszę".
Taki imperatyw moralny. Tymczasem chodzi tylko o to, aby kosztem
pewnych nakładów (rok czy dwa wyjęte z życiorysu) przetrzymać
krytyczny okres, upewnić się, że kobiecy instynkt macierzyński
odpowiednio "zatrybił", aby "z czystym sumieniem" urwać się
z choinki (a niekiedy na odchodne zafundować kobiecie kolejne
dziecko). I po to jest właśnie szereg odczuć, w rodzaju poczucia
złapania w pułapkę, niechęć do dzieci w ogólności a do własnego
w szczególności oraz *stopniowo* narastająca frustracja.
Jak kobiety mogą (instynktownie) bronić się przeciwko takiej strategii?
Pewnie najlepiej przez testowanie stosunku do dzieci u swojej dopiero
co znalezionej drugiej połowy. Chyba faceci też to już odkryli (przynajmniej
niektórzy):
["Quasi" w dyskusji z "x"]
>>> Np. jeden moj kolega, gdy adorowal swoja obecna dziewczyne, pozyczyl od jakiegos
znajomego zdjecie jego (sic!) malej coreczki i
>>> stawial je na polce, gdy ta dziewczyna go odwiedzala! Inny kolega mial cala
kolekcje swoich zdjec ze swoja malutka siostrzyczka
>>> na rekach, a zdjecia te z premedytacja wykorzystywal do "bajerowania" lasek...
>
>> bo to świnie...
>
> Swinie. Zwlaszcza, gdy porownac te pozerke do ich prawdziwych uczynkow wzgledem
dzieci.
>
>> a dziewuchy naiwne jak daly sie na to nabrać.
>
> Daly :-) Ale nie wiem, jak duza role w tym odegraly owe zdjecia.
Nie przypuszczam jednak, że "te świnie" wypracowały swoje sztuczki
analizując ewolucję strategii damsko-męskich, czerpały raczej z dorobku
tego, co wieść gminna niesie.
--
Sławek
|