| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-02-19 21:51:15
Temat: Re: PILNE!!!vonBraun <i...@s...pl> napisał(a):
> Tu akurat mam bardzo zdecydowane i skrajne poglądy.
> Uważam, że należy w miarę
> możliwości dobierać sobie takich pacjentów którzy nam
> "leżą", bo zapału do pracy musi wystarczyć na lata.
> Jeśli to tylko możliwe unikam tych dla których
> musiałbym robić coś czego organicznie nie znoszę.
> Wydaje się, że dzięki temu mam siłę zająć się
> tymi którym pomagam, że nie zajmuję się
> tymi których "nie czuję".
> Nie zbawię tego świata, a jest dość takich osób
> którym potrafię pomóc nie pozbywając się przy tym
> poczucia, że robię coś co lubię.
> Nie wpływa to też zasadniczo na opinię zawodową,
> zwykle unikanie pewnych zajęć można skompensować
> bardzo dobrym wykonywaniem innych.
Reprezentujesz postawę rasoewgo psygoterapeytu, z którą notabene w 100% się
zgadzam. W penych serah nie da się grać przeciwko sobie.
> Już raz pisałem w jednym poście:
> "chcesz mieć sukces -
> dobierz sobie pacjentów".
> Inna sprawa, że nie wierzę też specjalnie
> w "poczucie misji", cudowne podszepty,
> "katolicką miłość człowieka"
> jako szczególnie ważny czynnik
> w pracy z pacjentem.
> To trudne do zweryfikowania aspekty pracy.
> Nie pracuję w Armii Zbawienia.
> Gdybym tak chciał się realizować zmieniłbym zajęcie.
Masz masz rację,to się sprawda w schronisku dla zwierząt.
> Pracę widzę głównie jako sposób realizacji
> własnego profesjonalizmu, który trwa w
> godzinach przedpołudniowych i
> o którym zapominam po powrocie do domu.
> Przy takim podejściu pyta się raczej o to
> czy umiem pomóc, niż czy "lubię"
> zwykle jak umiem to i lubię
> (zatem i sytuacji konfliktu wewnętrznego jest
> wtedy mniej).
Moja sytuacja jest inna, a może to tylko cecha mojej osobowości.Wiem, że
niebezpieczna, bo grozi zawodowym wypaleniem. Ja do wszelkich zadań
pedagogicznych, gdzie zależy mi na extremalnie korzystnych wynikach,
pochodząę z takim zaaangażowaniem, na jakie mnie stać, to znaczy wydobędę ciń
cienia. Nie liczę kosztów, bo przyjmuję, że muszą być adekwatne do zamierzeń.
> Przy tym
> > dziecku czuję się jakbym miała karczować lasy na zabagnionym terenie.
> > Rola
> > wyrobnika to jedna z ostatnich, jaką chciałabym przyjąć. Pedagogika ma
> > przecież w sobie coś z artyzmu.
>
> Tu z kolei się nie zgadzam.
> Także w pracy z pacjentami z uszkodzeniami mózgu
> jest miejsce na artyzm, twórczość, pomysłowość.
> Wydaje mi się, że po prostu nigdy
> nie widziałaś jak to się robi, i sądzisz , że musi to być
> jakiś koszmar.
Zwyczajnę sie boję, podjąc czegoś, czego nigdy dotąd nie robiłam. Ale czy w
tym nie tkwi moja siła? Brak rutyny toświeżość i odkrywczość, gotowośc
przyjęcia, co _nowe_.
Muslę,że w stosunku do tego dziecka zaktualiziowałam, jakieś stare urazy, nie
zawze uświadomione i przeniesione z innych prac zakończonych porażką, a słowa
o zapomnieniu pozostały pustymi dźwiękami. Moja trudność polega na
niumiejetności patrzenia_teraz_, a nie przypatrywaniu się przez szybki
dawnych niepowodzeń, drobnych nieporozumień i ogromnego zmęczenia. Oprócz
podopiecznego mam przecież inne problemy natury osobistej. Jednak towarzyszy
mi poczucie, że nie uporawszy się z tym uczniem, nie postawię dalej słusznego
kroku w zadnym kierunku.
Opowiedzem Ci, o dzisiaj zdarzyło mi się na zajęcich. Zapadam na ciężkie
migreny, Które biorą początek w fatalnych skoliozach. W sytyacjach
krytycznych sięgam po oryginalny specyfik; wyłącza bół głowy, ale ma poważe
skutki uboczne w postaci utraty równowagi i nieskoordynowanej mowy.
Gówniarz połapałsię momentalnie, że tak coś jest nie tak. Ułożył mnie na
kanapce, okrył ciepłym kocem i trzymał za rękę. Drzwi zamknąl na klucz, żeby
nie wpuśić matki. Nogłaby zrezygnować z takiej pieki dla syna.On nie widzi
problemu.Nrmalka.
Pzypomnę Ci początek naszej znajomości. Mały latał z plastrami, przykladał
kompresy. Widział, że cięzko oberwałam w jkiejś walce, gdzie ktoś za nic miał
reguły. Podbite oko, rozkwaszona warga, ogolny niedowład,. Nie pytał o
przyczyny. Ratował z cierpliwością lepszej sprawy. Pomyliłeś się w/g mnie;
tak zachowują się dojrzali mężczyźni, nie chłopcy. A to znaczy szacunek
Mam przekonanie, że coś wyłowisz z tego chaosu. Bądź ze mną. Bardzo mi
pomags=asz swoim obiektywizmem. Dalaczego miałabym Ci tego nie powiedzieć?
Przesież to normalne :przyjmować od innych. Isnieja druga opsj: oddaj to
komuś innemu. Z opoprami, ale tu procentuje to, czego parę lat temu nauczyła
mnie pewna kobieta.
Pozdrawiam
Aneta
> pozdrawiam
> vonBraun
>
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-02-19 22:52:26
Temat: Re: PILNE!!!Aneta <a...@g...pl> napisał(a):
> vonBraun <i...@s...pl> napisał(a):
>
> > Tu akurat mam bardzo zdecydowane i skrajne poglądy.
> > Uważam, że należy w miarę
> > możliwości dobierać sobie takich pacjentów którzy nam
> > "leżą", bo zapału do pracy musi wystarczyć na lata.
> > Jeśli to tylko możliwe unikam tych dla których
> > musiałbym robić coś czego organicznie nie znoszę.
> > Wydaje się, że dzięki temu mam siłę zająć się
> > tymi którym pomagam, że nie zajmuję się
> > tymi których "nie czuję".
> > Nie zbawię tego świata, a jest dość takich osób
> > którym potrafię pomóc nie pozbywając się przy tym
> > poczucia, że robię coś co lubię.
> > Nie wpływa to też zasadniczo na opinię zawodową,
> > zwykle unikanie pewnych zajęć można skompensować
> > bardzo dobrym wykonywaniem innych.
>
> Reprezentujesz postawę rasoewgo psygoterapeytu, z którą notabene w 100% się
> zgadzam. W penych serah nie da się grać przeciwko sobie.
>
> > Już raz pisałem w jednym poście:
> > "chcesz mieć sukces -
> > dobierz sobie pacjentów".
> > Inna sprawa, że nie wierzę też specjalnie
> > w "poczucie misji", cudowne podszepty,
> > "katolicką miłość człowieka"
> > jako szczególnie ważny czynnik
> > w pracy z pacjentem.
> > To trudne do zweryfikowania aspekty pracy.
> > Nie pracuję w Armii Zbawienia.
> > Gdybym tak chciał się realizować zmieniłbym zajęcie.
>
> Masz masz rację,to się sprawda w schronisku dla zwierząt.
>
> > Pracę widzę głównie jako sposób realizacji
> > własnego profesjonalizmu, który trwa w
> > godzinach przedpołudniowych i
> > o którym zapominam po powrocie do domu.
> > Przy takim podejściu pyta się raczej o to
> > czy umiem pomóc, niż czy "lubię"
> > zwykle jak umiem to i lubię
> > (zatem i sytuacji konfliktu wewnętrznego jest
> > wtedy mniej).
>
> Moja sytuacja jest inna, a może to tylko cecha mojej osobowości.Wiem, że
> niebezpieczna, bo grozi zawodowym wypaleniem. Ja do wszelkich zadań
> pedagogicznych, gdzie zależy mi na extremalnie korzystnych wynikach,
> pochodząę z takim zaaangażowaniem, na jakie mnie stać, to znaczy wydobędę
ciń
> cienia. Nie liczę kosztów, bo przyjmuję, że muszą być adekwatne do
zamierzeń.
>
> > Przy tym
> > > dziecku czuję się jakbym miała karczować lasy na zabagnionym terenie.
> > > Rola
> > > wyrobnika to jedna z ostatnich, jaką chciałabym przyjąć. Pedagogika ma
> > > przecież w sobie coś z artyzmu.
> >
> > Tu z kolei się nie zgadzam.
> > Także w pracy z pacjentami z uszkodzeniami mózgu
> > jest miejsce na artyzm, twórczość, pomysłowość.
> > Wydaje mi się, że po prostu nigdy
> > nie widziałaś jak to się robi, i sądzisz , że musi to być
> > jakiś koszmar.
> Zwyczajnę sie boję, podjąc czegoś, czego nigdy dotąd nie robiłam. Ale czy w
> tym nie tkwi moja siła? Brak rutyny toświeżość i odkrywczość, gotowośc
> przyjęcia, co _nowe_.
> Muslę,że w stosunku do tego dziecka zaktualiziowałam, jakieś stare urazy,
nie
> zawze uświadomione i przeniesione z innych prac zakończonych porażką, a
słowa
> o zapomnieniu pozostały pustymi dźwiękami. Moja trudność polega na
> niumiejetności patrzenia_teraz_, a nie przypatrywaniu się przez szybki
> dawnych niepowodzeń, drobnych nieporozumień i ogromnego zmęczenia. Oprócz
> podopiecznego mam przecież inne problemy natury osobistej. Jednak
towarzyszy
> mi poczucie, że nie uporawszy się z tym uczniem, nie postawię dalej
słusznego
> kroku w zadnym kierunku.
> Opowiedzem Ci, o dzisiaj zdarzyło mi się na zajęcich. Zapadam na ciężkie
> migreny, Które biorą początek w fatalnych skoliozach. W sytyacjach
> krytycznych sięgam po oryginalny specyfik; wyłącza bół głowy, ale ma poważe
> skutki uboczne w postaci utraty równowagi i nieskoordynowanej mowy.
> Gówniarz połapałsię momentalnie, że tak coś jest nie tak. Ułożył mnie na
> kanapce, okrył ciepłym kocem i trzymał za rękę. Drzwi zamknąl na klucz,
żeby
> nie wpuśić matki. Nogłaby zrezygnować z takiej pieki dla syna.On nie widzi
> problemu.Nrmalka.
> Pzypomnę Ci początek naszej znajomości. Mały latał z plastrami, przykladał
> kompresy. Widział, że cięzko oberwałam w jkiejś walce, gdzie ktoś za nic
miał
> reguły. Podbite oko, rozkwaszona warga, ogolny niedowład,. Nie pytał o
> przyczyny. Ratował z cierpliwością lepszej sprawy. Pomyliłeś się w/g mnie;
> tak zachowują się dojrzali mężczyźni, nie chłopcy. A to znaczy szacunek
> Mam przekonanie, że coś wyłowisz z tego chaosu. Bądź ze mną. Bardzo mi
> pomags=asz swoim obiektywizmem. Dalaczego miałabym Ci tego nie powiedzieć?
> Przesież to normalne :przyjmować od innych. Isnieja druga opsj: oddaj to
> komuś innemu. Z opoprami, ale tu procentuje to, czego parę lat temu
nauczyła
> mnie pewna kobieta.
> Pozdrawiam
> Aneta
>
> > pozdrawiam
> > vonBraun
> >
>
>
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-02-19 22:52:26
Temat: Re: PILNE!!!Aneta <a...@g...pl> napisał(a):
> vonBraun <i...@s...pl> napisał(a):
>
> > Tu akurat mam bardzo zdecydowane i skrajne poglądy.
> > Uważam, że należy w miarę
> > możliwości dobierać sobie takich pacjentów którzy nam
> > "leżą", bo zapału do pracy musi wystarczyć na lata.
> > Jeśli to tylko możliwe unikam tych dla których
> > musiałbym robić coś czego organicznie nie znoszę.
> > Wydaje się, że dzięki temu mam siłę zająć się
> > tymi którym pomagam, że nie zajmuję się
> > tymi których "nie czuję".
> > Nie zbawię tego świata, a jest dość takich osób
> > którym potrafię pomóc nie pozbywając się przy tym
> > poczucia, że robię coś co lubię.
> > Nie wpływa to też zasadniczo na opinię zawodową,
> > zwykle unikanie pewnych zajęć można skompensować
> > bardzo dobrym wykonywaniem innych.
>
> Reprezentujesz postawę rasoewgo psygoterapeytu, z którą notabene w 100% się
> zgadzam. W penych serah nie da się grać przeciwko sobie.
>
> > Już raz pisałem w jednym poście:
> > "chcesz mieć sukces -
> > dobierz sobie pacjentów".
> > Inna sprawa, że nie wierzę też specjalnie
> > w "poczucie misji", cudowne podszepty,
> > "katolicką miłość człowieka"
> > jako szczególnie ważny czynnik
> > w pracy z pacjentem.
> > To trudne do zweryfikowania aspekty pracy.
> > Nie pracuję w Armii Zbawienia.
> > Gdybym tak chciał się realizować zmieniłbym zajęcie.
>
> Masz masz rację,to się sprawda w schronisku dla zwierząt.
>
> > Pracę widzę głównie jako sposób realizacji
> > własnego profesjonalizmu, który trwa w
> > godzinach przedpołudniowych i
> > o którym zapominam po powrocie do domu.
> > Przy takim podejściu pyta się raczej o to
> > czy umiem pomóc, niż czy "lubię"
> > zwykle jak umiem to i lubię
> > (zatem i sytuacji konfliktu wewnętrznego jest
> > wtedy mniej).
>
> Moja sytuacja jest inna, a może to tylko cecha mojej osobowości.Wiem, że
> niebezpieczna, bo grozi zawodowym wypaleniem. Ja do wszelkich zadań
> pedagogicznych, gdzie zależy mi na extremalnie korzystnych wynikach,
> pochodząę z takim zaaangażowaniem, na jakie mnie stać, to znaczy wydobędę
ciń
> cienia. Nie liczę kosztów, bo przyjmuję, że muszą być adekwatne do
zamierzeń.
>
> > Przy tym
> > > dziecku czuję się jakbym miała karczować lasy na zabagnionym terenie.
> > > Rola
> > > wyrobnika to jedna z ostatnich, jaką chciałabym przyjąć. Pedagogika ma
> > > przecież w sobie coś z artyzmu.
> >
> > Tu z kolei się nie zgadzam.
> > Także w pracy z pacjentami z uszkodzeniami mózgu
> > jest miejsce na artyzm, twórczość, pomysłowość.
> > Wydaje mi się, że po prostu nigdy
> > nie widziałaś jak to się robi, i sądzisz , że musi to być
> > jakiś koszmar.
> Zwyczajnę sie boję, podjąc czegoś, czego nigdy dotąd nie robiłam. Ale czy w
> tym nie tkwi moja siła? Brak rutyny toświeżość i odkrywczość, gotowośc
> przyjęcia, co _nowe_.
> Muslę,że w stosunku do tego dziecka zaktualiziowałam, jakieś stare urazy,
nie
> zawze uświadomione i przeniesione z innych prac zakończonych porażką, a
słowa
> o zapomnieniu pozostały pustymi dźwiękami. Moja trudność polega na
> niumiejetności patrzenia_teraz_, a nie przypatrywaniu się przez szybki
> dawnych niepowodzeń, drobnych nieporozumień i ogromnego zmęczenia. Oprócz
> podopiecznego mam przecież inne problemy natury osobistej. Jednak
towarzyszy
> mi poczucie, że nie uporawszy się z tym uczniem, nie postawię dalej
słusznego
> kroku w zadnym kierunku.
> Opowiedzem Ci, o dzisiaj zdarzyło mi się na zajęcich. Zapadam na ciężkie
> migreny, Które biorą początek w fatalnych skoliozach. W sytyacjach
> krytycznych sięgam po oryginalny specyfik; wyłącza bół głowy, ale ma poważe
> skutki uboczne w postaci utraty równowagi i nieskoordynowanej mowy.
> Gówniarz połapałsię momentalnie, że tak coś jest nie tak. Ułożył mnie na
> kanapce, okrył ciepłym kocem i trzymał za rękę. Drzwi zamknąl na klucz,
żeby
> nie wpuśić matki. Nogłaby zrezygnować z takiej pieki dla syna.On nie widzi
> problemu.Nrmalka.
> Pzypomnę Ci początek naszej znajomości. Mały latał z plastrami, przykladał
> kompresy. Widział, że cięzko oberwałam w jkiejś walce, gdzie ktoś za nic
miał
> reguły. Podbite oko, rozkwaszona warga, ogolny niedowład,. Nie pytał o
> przyczyny. Ratował z cierpliwością lepszej sprawy. Pomyliłeś się w/g mnie;
> tak zachowują się dojrzali mężczyźni, nie chłopcy. A to znaczy szacunek
> Mam przekonanie, że coś wyłowisz z tego chaosu. Bądź ze mną. Bardzo mi
> pomags=asz swoim obiektywizmem. Dalaczego miałabym Ci tego nie powiedzieć?
> Przesież to normalne :przyjmować od innych. Isnieja druga opsj: oddaj to
> komuś innemu. Z opoprami, ale tu procentuje to, czego parę lat temu
nauczyła
> mnie pewna kobieta.
> Pozdrawiam
> Aneta
>
> > pozdrawiam
> > vonBraun
> >
>
>
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-02-19 23:30:19
Temat: Re: PILNE!!!Aneta <a...@g...pl> napisał(a)
> Opowiedzem Ci, o dzisiaj zdarzyło mi się na zajęcich. Zapadam na ciężkie
> migreny, Które biorą początek w fatalnych skoliozach. W sytyacjach
> krytycznych sięgam po oryginalny specyfik; wyłącza bół głowy, ale ma poważe
> skutki uboczne w postaci utraty równowagi i nieskoordynowanej mowy.
> Gówniarz połapałsię momentalnie, że tak coś jest nie tak. Ułożył mnie na
> kanapce, okrył ciepłym kocem i trzymał za rękę. Drzwi zamknął na klucz,
żeby
> nie wpuśić matki. Mogłaby zrezygnować z takiej opieki dla syna. On nie
widzi
> problemu. Nrmalka. Pewnie bu też nie chciał żadnej następczyni.
> Pzypomnę Ci początek naszej znajomości. Mały latał z plastrami, przykladał
> kompresy. Widział, że cięzko oberwałam w jkiejś walce, gdzie ktoś za nic
miał
> reguły. Podbite oko, rozkwaszona warga, ogolny niedowład. Nie pytał o
> przyczyny. Ratował z cierpliwością lepszej sprawy. Pomyliłeś się w/g mnie;
> tak zachowują się dojrzali mężczyźni, nie chłopcy. A to znaczy szacunek.
> Mam przekonanie, że coś wyłowisz z tego chaosu.
Po rzemysleniu jeszczu kilku aspektów omawiamej kwestii doszłam do wniosku,
zż w mojej działalności pedagogicznej koniecznie musi mnie ktoś zmienić.
Widzisz, chłopcu za bardzo spodobało się trzymanie mnie za rękę, do tego zbyt
dlugie. A wtedu kiedu mnie niósł na kanapkę, odczywułam zdecydowaną
przyjemność, nie ma sie co okłamywać. Świetnie wiesz, co to naczy- złamanie
zdrowej relacji pomiędzy podopiecznym i nayczycielką.To zakrawa na kontakt
podlegający pod paragrafy. Niespodziewanie sprawy rozwinęły sie w zbyt
poważnym kierumku. Zrezygnuję. Zajmę się raczej maloletnimi dziewczynkami.
Pozdrawiam z prosba o wyrozumiałośc dla wszystkich literówek i innych.
Aneta
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |