Data: 2003-09-25 23:21:30
Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"jbaskab" w news:bkvndc$lfe$1@srv.cyf-kr.edu.pl...
/.../
> Allu a nie czytałeś co Amnesiak o autorytetach pisał?
> "to stare pierniki są" :P
> Wypraszam sobie;)
;)).
Amnesiak od tamtego czasu nieco już chyba inaczej na autorytety patrzy ;).
Niemniej... skorzystam z okazji i podam jasno mój pogląd na sprawę,
żeby można było skonfrontować go z innymi poglądami. Wedle wolnej
woli ;)). Ja tez skoryguję swój pogląd, jeśli uznam, że inny jest bardziej
adekwatny do aktualnej rzeczywistości.
Autorytet (dzisiaj, jak i zawsze - choć był okres że rozumiano to inaczej,
i z tym innym rozumieniem walczy Amnesiak), to ktoś będący dla swego
"wyznawcy" profesjonalistą, skarbnicą jakiegoś rodzaju wiedzy lub cech,
ewentualnie wzorem do naśladowania, przykładem do kopiowania.
Czas życia autorytetu jest zazwyczaj ograniczony, o ile nie mamy do
czynienia z zeskorupieniem poglądów "wyznawcy" i nie uwzględniamy
wyjątków. Często jest więc tak, że autorytet jest noszony przez
"wyznawcę" przez jakiś czas, do chwili, gdy następuje naturalne
wchłonięcie jego wiedzy-cech, czyli powodu uznawania go za autorytet
(zrównanie poziomów), lub też "splamienie się" samego autorytetu
w oczach "wyznawcy" - uczynienie czegoś, co powoduje jego degradację
(w oczach "wyznawcy" - co trzeba zawsze podkreślać).
Jest więc czymś absolutnie naturalnym, iż potrzeba posiadania autorytetów
(wspierania się nimi) jest zazwyczaj odwrotnie proporcjonalna do wieku,
wiedzy, dojrzałości "wyznawców". Im człowiek bardziej samodzielny
intelektualnie, tym mniejsze jego zapotrzebowanie na autorytety, które
w miarę 'dojrzewania' wygasają jeden po drugim.
O ile - i tu znów kłania się popularne ostatnio hasło ;) - coś nie zahamuje
rozwoju "wyznawcy" lub nie spowoduje jego intelektualnego skostnienia
(klasyczny przykład tego ostatniego to IMHO "wyznawcy" O.Rydzyka).
Kilka przykładów...
Autorytetem dla Jasia z grupy starszaków może być Józek z tej samej
grupy przedszkolnej, w którego Jaś wpatrzony jest z podziwem, z powodu
jego szczególnych umiejętności kopania piłki na boisku (co dajmy na to,
Jasiowi nijak nie wychodzi). Dla tegoż samego Jasia, autorytetem będzie
też jego wspaniała, kochająca matka, wzór wszelkich cnót, i na pewno
nie żaden "stary piernik" ;).
Autorytetem dla Amnesiaka (wspominał, ze takich ma, ale nie uściślał;)),
może być (załóżmy, gdyż nic w tym względzie nie jest mi wiadome),
na przykład F. Nietzsche, albo inny znamienity, żyjący bądź nie, filozof.
Autorytetem absolutnym dla Czarka (i pewnie wielu innych), będzie Bóg
i jego przesłania. Z kolei sam Czarek będzie z pewnością przez jakiś czas
autorytetem dla swojej córci (jeszcze chyba nie skończyła roku;)).
Jak długo nim będzie to już nie moja sprawa, ale mam wrażenie, że niezbyt
długo... Tak gdzieś ~ do wieku 12-14 lat ;))). Potem córcia pójdzie po
własny rozum do głowy i autorytet się sypnie... (życzę wszystkim jak najlepiej).
Wspomnę w tym miejscu o pewnej obserwacji - chętnie poddam ją
ocenie grupy.
Moim zdaniem istnieje silna, dodatnia korelacja między tendencją do
odrzucania wszelkich norm społecznych, a upadkiem autorytetu rodziców
w oczach dziecka. Dla dziecka, rodzic jest naturalnym autorytetem, pierwszym
nauczycielem i wzorcem. Jeśli z jakichkolwiek powodów tego autorytetu
dziecku zabraknie (rodzina patologiczna, brak rodziny, jaskrawa niezgoda
między dorosłymi w rodzinie), jego świat traci oparcie, a w następstwie
rodzi się niepokój i bunt. Ginie ufność i wiara we wszelkie "urządzenia
społeczne", a więc tak zwane normy współżycia czy wręcz świat wartości.
No i mamy wówczas tak zwane "dziedziczenie patologii".
Oczywiście nie musi to być regułą! Dziecię, w którymś momencie wyzwala
się tego jarzma, znajduje sobie inne autorytety bądź wypracowuje własny
świat wartości, często zgodny z powszechnie aprobowanym. I wszystko
jest w porządku. Jednak tam, gdzie nie ma autorytetu w domu rodzinnym
(broń boże siłowego!!), tam prędzej czy później można się spodziewać zakłóceń
i konfliktów dziecka ze światem zewnętrznym. Czynnik ten może być, moim
zdaniem, elementem wiążącym młodych w grupy, gangi uliczne, osiedlowe
czy "stadionowe", które w _prawie_ i _zasadach_ widzą przeszkody dla
własnej ekspansji ...
Hmmm?
> z pozdrowieniami
> Aska
pozdrawiam
All
|