Data: 2004-01-31 01:13:03
Temat: Re: Paradoks
Od: "vonBraun" <i...@s...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> że jego samego zacznie to śmieszyć albo stwierdzi:
> "ależ byłem głupi/a" ?
> No, coś w tym jest.
> Gorzej jesli te metody stosuje osoba bliska.
> Wtedy może się to skończyć różnie ;), ogólnie rzecz ujmując..
>
> E.
Nikt nie jest psychologiem we własnym domu
więc działania z intencją paradoksalną na najbliższych byłyby chyba
nieskuteczne.
Ale paradoks nie musi prowadzić do uświadomienia, czasami
tylko likwiduje objaw (warunek objaw nie istnieje w szerszym kontekście
patologii danej relacji rodzinnej).
Przykład:
Młoda matka dziecka z wrodzonym porażeniem kończyn dolnych mówi, że kiedy jej
19 miesięczne dziecko
chce sięgnąć po jakiś przedmiot i nie dosięga (bo nie wstanie choćby chciało),
płacze wtedy tak szczególnie strasznie, odmiennym tonem.
Więc wraz z mężem podnoszą ją wtedy na nóżki i w pozycji "stojącej" pozwalają
mu sięgać po zabawkę. Są już zmęczeni, niemniej za każdym razem kiedy matka
słyszy ten szczególny płacz biegnie aby ulżyć dziecku. Taki schemat powtarza
się wielokrotnie w ciągu dnia.
Chciałaby nie reagować - ale z drugiej strony strasznie szkoda jej córki.
Ocena sytuacji: matka chce zastąpić dziecku nogi, co i tak jej się nie uda.
Dziecko zwykle łatwiej godzi się z kalectwem niż dorosły- czemu w relacji matki
nie ma to miejsca, skąd jedynaczka aż tak dobrze wie że ma w szczególny sposób
sygnalizować akurat to czego mu zawsze brakowało?
Niemożliwe. Dzieciak wyczuł, że jego problem jest dla matki szczególny -
poczucie odpowiedzialności i być może winy dają mu nad nią kontrolę, tymczasem
to matka ma kontrolować emocje dziecka (przynajmniej na razie;-)
Jak tak dalej pójdzie, dziecko obciążało ją będzie wszelkimi urojonymi i
rzeczywistymi problemami także w wieku lat 30.
Przeformułowanie: Pani dziecku należy się przynajmniej namiastka chodzenia
musi pani z nim więc ćwiczyć chodząc i podtrzymując ją w pozycji pionowej. Ale
dziecko musi przyzwyczaić się także do swoich ograniczeń ruchowych. Zatem
będziecie na zmianę z mężem chodzili z nią zawsze po śniadaniu i po spacerze
(te pory dnia dziecko umie już wyróżnić) więc "chodzenie" ma się stać codzienną
rutyną, przewidywalną dla malucha, czas 2x pół godziny - można dłużej.
W pozostałych sytuacjach NIE WOLNO podnosić córki do ciekawych przedmiotów,
należy odwrócić jej uwagę, zaprezentować inną zabawkę, zaproponować ciekawszą
zabawę,ale specjalnie jej nie podtrzymywać, jeśli zrozumie powiedzieć że
pochodzimy później.
Nie może pani żyć w ciągłej gotowości do "biegu". Ma pani prawo
do własnego zmęczenia.
Rezultat:Po kilku dniach przestali z nią chodzić, dziecko przestało płakać.
Interpretacja: Przez zalecenie chodzenia redukujemy poczucie winy - zwiększa
to oporność matki na manipulację dziecka, dziecko zajmuje się ciekawszymi
rzeczami niż manipulowanie matką i wszyscy mają wreszcie spokój.
Jednocześnie pokazujemy bezcelowość tej czynności co sprzyja wygaśnięciu
rytuału.
Nikt sobie niczego nie UŚWIADOMIŁ, niemniej objaw zniknął.
Było to możliwe tylko dlatego, ze poza tym byli normalną kochającą się rodziną
paradoks taki w rodzinie patologicznej narobiłby więcej szkody niż pożytku.
pozdrawiam
vonBraun
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|