Data: 2009-11-04 14:01:08
Temat: Re: Paulinie. (Szkoły).
Od: jilett <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 3 Lis, 20:40, XL <i...@g...pl> wrote:
> http://www.styl24.pl/article.php/art_id,2722/title,J
ak-wychowac-zdoln...
>
> "Wprawdzie nie jest to szkoła wyznaniowa, ale wiadomo, że uczniowie
> przeważnie pochodzą z rodzin katolickich. Podczas roku szkolnego mogą oni
> uczestniczyć w praktykach religijnych.
> Pomysł na taką szkołę zrodził się w grupie zaprzyjaźnionych ze sobą
> rodziców. Takie placówki działają od kilkudziesięciu lat na świecie"
>
> "Jego ośmioletni syn chodzi do drugiej klasy do Żagli, 11-letnia córka do
> Strumieni. - W tej szkole może się naprawdę wyszaleć: koszykówka, noga, dwa
> ognie - dodaje. - Tu wychowuje się mocnego faceta, nie mięczaka."
>
> "Od przedszkola przez wszystkie etapy szkoły realizowany jest specjalny
> program, który ma kształtować charakter. W każdym miesiącu nauczyciele
> skupiają się na innych umiejętnościach. Wrzesień to porządek, październik -
> pracowitość, potem kolejno: wytrwałość, przyjaźń."
>
> "Inspiracja płynie od założyciela Opus Dei - św. Josemarii Escrivy. Ten
> "święty od codzienności" istotną część nauk poświęcił rodzinie, w tym
> małżeństwu i wychowaniu dzieci. Stowarzyszenie nie ukrywa, że szkoły, choć
> są prywatną inicjatywą rodziców, korzystają z opieki duszpasterskiej
> kapłanów Prałatury Opus Dei, która wielu osobom kojarzy się z restrykcyjną
> i zamkniętą dla ogółu organizacją."
>
> "Absolwentki "Nazaretanek" znają świetnie kilka języków, łacinę, ale także
> pięknie się poruszają, nakrywają do stołu, układają kwiaty w wazonie. Tego
> uczą się na lekcjach kultury gestu. Siostry starają się chronić uczennice
> przed współczesnymi zagrożeniami: zbytnim liberalizmem, narkotykami,
> alkoholem. Szkoła przygotowuje dziewczyny zarówno do studiów, jak i do
> życia w rodzinie"
>
> "- Tak, czujemy się w dzisiejszym świecie szkołą elitarną, ale nie dlatego,
> że mogą się tu znaleźć uczennice bardziej zamożne czy lepiej urodzone, ale
> dlatego, że za znamię elitarności uważamy podstawy moralne i społeczne -
> dodaje siostra Ruth..."
>
> --
>
> Ikselka.
- [...]uśmiechnięte buzie uczni[...]
- elitarna
- [...]zależy jakie ambicje i wymagania mają rodzice[...]
-[...] jest rygor w ubiorze i stroju[...]
- noi rzecz jasna, kandydat musi być___ praktykującym___ katolikiem,
choć z kontekstu wynikało, że trafiają tam i kandydaci innego
wyznania.
Jestem zdania, że gdyby tak popytać szersze grono absolwentów niż
tylko znane persony, które de facto muszą się liczyć z każdym słowem
by nie stracić medialnej twarzy, to może
spektrum opinii o taki szkołach było by bardziej obiektywne niż to
widać w tym artykule.
No opisano tu pięknie, same superlatywy ...miód na serce ambitnych
chcących sie wykazać w we własnej społecznej komunie rodziców.
Dosłownie można by pomyśleć, że wychodzą ze szkół tych niemal same
geniusze, ułożone jak pieski chihuaha, nieskomplikowane w życiu bo z
bogatym ładunkiem moralnym osadzonym na fundamencie wiary. Jak znam
życie, jak by tak zajrzeć pod dywan to znalazły by sie i niechlubne
aspekty szkolnej rzeczywistość - nie bądźmy dziećmi XLka.
Ja chodziłam(w pewnym sensie) do podobnej szkoły i musze powiedzieć,
że mam na ten temat nieco odmienne zdanie. Owszem jeśli z góry się
zakłada, ze moje dziecko ma chodzić do szkoły katolickiej(bo jesteśmy
katolikami, bo umocni wiarę) to wszystko ok., jeśli naturalnie i
dzieciak tego chce.
Chodzi mi generalnie o to, że o ile do szkoły z silnymi wpływami KK
czy klasztoru, zakonu uczęszczałaby młodzież
tegoż i tylko tegoż wyznania, która notabene nie ma (przeważnie) nic
przeciwko temu by kształtowano ich poglądy religijne, o tyle
młodzież innowiercza ma już nieco ciężej. Sama byłam świadkiem, że
dziewczyna, która z wyznania była prawosławna chodziła na religię bo
tłumaczono jej, ze przecież to to samo. To samo? Nie sądzę, na ten
przykład oni inaczej się spowiadają. W całej szkole było więcej
prawosławnych i innych mniejszości, ale jej przykład utkwił mi w
głowie z racji tego, że była w mojej klasie.
Druga sprawa. Szkoła co prawda nie była stricte katolicka, ale dało
się zauważyć, ze duchowni mocno starali się żeby młodzieży
internackiej zagospodarować czas wolny - wiadomo nie piłką nożna.
Były jakieś modlitwy, kółka dyskusyjne w stylu ''Bóg kocha młodzież",
gospel po polsku i takie tam.
Co ciekawe pewna część z tej młodzieży chodziła tylko i wyłącznie na
te spotkania gdyż bała się stronniczości od strony pedagogów, którzy
również byli mocno zaangażowani religijnie. W zasadzie nie było by w
tym nic złego z perspektywy czasu. Faktem jednak pozostaje, że dziś
nieco liberalniej patrzę na człowieka i jego wolność wyznania i
niektóre sceny tamtejszej rzeczywistości wspominam z prawdziwym
niezadowoleniem.
Ponadto uważam, że zwykła publiczna "bezpłatna" szkoła tez może
wyprowadzić człowieka na ludzi o ile on wykaże inicjatywę. Znam wielu
ludzi po wiejskich podstawówkach, którzy zrobili karierę pomimo tz
wiejsko niskiego poziomu nauczania. Co do nauczycieli o czym wspomina
Vilar to po mojemu nie dzielą się na stara klika - dobrzy pedagodzy ,
młoda - źli niekompetentni. Nauczyciele dzielą się na służbistów
odbębniających robotę i na pasjonatów z powołaniem w sercu do zawodu.
A trzeba by zauważyć, że i dzisiejsza młodzież to nie ta sama co przed
15, 20, 30 laty. Z agresywnego , zaćpanego, sfrustrowanego tłuczka
nie zrobi się księdza.
--
Pozdrawiam
jilett
ps. globie jak zaczniesz mnie uświadamiać co kto mi mi kiedyś
zaprojektował... to popamiętasz ;)
|