Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Pieniądze w małżeństwie - czyli ...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Pieniądze w małżeństwie - czyli ...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 311


« poprzedni wątek następny wątek »

151. Data: 2004-11-12 12:23:44

Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Od: Dunia <d...@n...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora



Dunia wrote:

>> jakas przestrzen do wzajemnej komunikacji. Gdzie ona jest- jak jedzenie
>> osobno, spedzanie wolnego czasu osobno, praca osobno?

Aha, i zapomnialam dodac, ze wedlug mnie wspolne konto nie jest
'plaszczyzna wzajemnej komunikacji', chyba ze akurat ktos nie ma innych
wspolnych tematow jak dyskutowanie jego stanu ;))

D.
--
http://de.geocities.com/dunia77de/magic_moments_pl.h
tml
http://de.geocities.com/dunia77de/jeziora.html

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


152. Data: 2004-11-12 12:24:55

Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Od: "Karolina \"duszołap\" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dunia wrote:

> Po trzecie, co do pracy - to chyba wieksza czesc par pracuje w roznych
> miejscach... i akurat tu smiem twierdzic, ze to wychodzi ludziom na
> zdrowie.

Oj tak. Raz w życiu dałam się namówić ówczesnemu TŻ na pracę w tym samym
miejscu. Można sobie mówić, że kłótnie prywatne należy zostawiać za
progiem firmy, a kłótnie służbowe zostawiać w firmie, ale konia z rzędem
temu, kto umie zastosować to w praktyce. IMO -- nie da się. Tzn. może
jakiś krótki wspólny projekt od czasu do czasu, ale na pewno nie 10-12
godzin etatu dziennie, codziennie.



Pozdrawiam,
Karola

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


153. Data: 2004-11-12 12:29:04

Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Karolina "duszołap" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl> napisał
w wiadomości news:cn28rj$jc3$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Ty wiesz, Ruda, poza karotenem[1] mamy jeszcze trochę wspólnego. :]
:)) Mam brata lekarza, którego zona również wykonuje ten szlachetny zawód.
Tematy lekarskie są mi bliskie....

>doszłam do wniosku, że pieniądze się ma, albo
> się nie ma, na pewno nie są czymś, o czym się marzy i rozmyśla i czym
> się zamartwia[2].
Dokładnie- pieniądze to tylko pieniądze i nic ponadto. W przypadku
problemów, moje i męża myślenie idzie w kierunku- jakie mamy możliwości
zarobienia dodatkowej kasy i to nie jest zamartwianie a coś konstruktywnego.

>
> [1] TŻ po pierwszym spotkaniu nazwał mnie "Karotenem", co było bardzo
> urocze i oryginalne, bo inni zwykli nazywać "Marchewką". ;]
Już rozumiem czemu jest Twoim TŻ :)


> [2] Zwłaszcza, że chyba nigdy nikomu nie przybyło na koncie od samego
> martwienia się, co bezskutecznie usiłuję wytłumaczyć TŻ ilekroć jesteśmy
> pod kreską.
Jak najbardziej! Szkoda życia i zdrowia (może przemówi do lekarza...) na
zamartwianie. Ja to powtarzam, że o i ile mi wiadomo to z głodu chyba nikt
dawno nie umarł i nie sądzę abyśmy to my mieli być niechlubnym wyjątkiem.

Pozdrawiam
Kaśka





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


154. Data: 2004-11-12 12:30:16

Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Od: Eulalka <e...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Karolina "duszołap" Matuszewska napisał:

> Oj tak. Raz w życiu dałam się namówić ówczesnemu TŻ na pracę w tym samym
> miejscu. Można sobie mówić, że kłótnie prywatne należy zostawiać za
> progiem firmy, a kłótnie służbowe zostawiać w firmie, ale konia z rzędem
> temu, kto umie zastosować to w praktyce. IMO -- nie da się.

Da się - mało tego - da się i gorsze rzeczy przerzyć.
Trzeba tylko zapomnieć, że praca to nie przedszkole, gdzie się lubimy
czy obrażamy.

Eulalka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


155. Data: 2004-11-12 12:32:47

Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Od: Dunia <d...@n...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora



Kaszycha wrote:

> Śmiech przez łzy jak podejrzewam!

I znow nie trafilas, droga Kasiu ;)
Akurat mam bardzo dobry humor, bo jutro jade z TZ na Majorke (dla
ciekawskich: wyjazd oplacilam ze swojego konta :P)
i mam zamiar przez caly weekend opijac sie sangria, uprawiac seks,
zrobic milion ladnych zdjec. No, ale skoro twierdzisz, ze powinnam ronic
rzewne lzy... ;)

Nie umiesz niestety napisać na czym
> budujesz wspólnot

Napisalam, ale nic nie poradze na to, ze Tobie sie to nie podoba.

> tylko wciskasz oczywiste prawdy,

Sama widzisz, to ze cos jest oczywiste, to nie znaczy, ze nie jest prawda

które ja uważam za
> warunek konieczny związku ale na pewno nie wystarczający.

A pozwolisz mi miec inne zdanie ?

Dla mnie przyjaźń
> to przyjaźń a miłość to miłość- ale lepiej nie wnikać bo się nadmiernie
> zestresujesz :(

Jak juz napisalam, dzis Ci sie nie uda mnie zestresowac ;)
Slowa 'milosc' nie uzywam za czesto, bo jest imho zdewaluowane. Moje
zycie jest jakie jest, jestem z niego zadowolona, nie mam wiec potrzeby
uzywac wielkich slow (i to na potrzeby grupy dyskusyjnej).
Te rzeczy, a wlasciwie ich polaczenie i przekonanie, ze z dana osoba
chcesz zyc i sie zestarzec, SA jak dla mnie miloscia. Na pewno w
wiekszym stopniu niz wspolnota konta i gara.

> A co ma pokrewieństwo duchowe do zainteresowań i pasji? Za nic nie pojmę....

A moj TZ pojmuje - i wlasnie o to chodzi ;)

D.
--
http://de.geocities.com/dunia77de/magic_moments_pl.h
tml
http://de.geocities.com/dunia77de/jeziora.html

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


156. Data: 2004-11-12 12:33:02

Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...
Od: Eulalka <e...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Karolina "duszołap" Matuszewska napisał:


> moich uogólnionych obserwacji wynika, że ludzie, którzy przeżyli kiedyś
> tzw. "wgryzanie się w parapety", mają potem do pieniędzy stosunek albo
> obsesyjny i ogarnia ich mania posiadania, chcą ciągle więcej i wiecej,
> jakby chcieli sobie tym wynagrodzić, że kiedyś pieniędzy nie mieli; albo
> prezentują pogląd, że bez pieniędzy da się żyć, są ważniejsze rzeczy do
> zamartwiania się nimi.

Uogólniasz.
Ja nabrałam do nich stosunku filozoficznego - fajnie jak są, mniej
fajnie jak nie ma. Najwazniejsze, że wciąż Ci pozostaję 2 ręce, 2 nogi i
głowa.

> Ja, po przejściu przez finansowe "rowy
> mariańskie" i "himalaje", doszłam do wniosku, że pieniądze się ma, albo
> się nie ma, na pewno nie są czymś, o czym się marzy i rozmyśla i czym
> się zamartwia[2]

No tak - Ty przeszłaś przez Himalaje.... Twój TZ chyba nie i się
zamartwia - więc jak to się ma do tego pierwszego akapitu?

Eulalka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


157. Data: 2004-11-12 12:45:46

Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Karolina "duszołap" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl> napisał
w wiadomości news:cn27ab$r0g$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Może jednak wniknij, bo nie odpowiedziałaś -- czy jeśli Dunia (i ja, bo
> w tej materii myślę i działam podobnie) połączy konta i wdzieje
> fartuszek kuchenny to wtedy związek będzie pełen? IMO Dunia doskonale
> opisała to, co składa się na związek; też uważam, że dzieci, wspólne
> konta czy jedzenie z jednej miski są _dopełnieniem_ do _już_ udanego
> związku.

Nie są i nigdy nie będą. Jednak to o czym pisze Dunia to stanowczo za mało-
oczywiście dla mnie. Tak jak pisałam Sveanie- potrzeba wspólnej przestrzeni,
komunikacji na codzień. Wykonywanie wspólnie szarych codziennych czynności
zbliża. To, że ja lubię sałatki a mąż konkretne jedzenie w niczym nie
przeszkadza. Jak ja przyrządzam posiłek jest coś i dla niego i dla mnie.
Smażę te schabowe choć ich potem nie jem. Jak On to też pamięta, że np. nie
lubię majonezu i podaje moją porcję sałatki oddzielnie. Tak rozumiem
wspólnotę kuchenną! Posiłki stanowia miejsce gdzie łatwo przekazać na
codzień sygnał- zależy mi na Tobie, troszczę się o Ciebie. To więcej znaczy
niż "kocham" powtarzane 1000 razy dziennie- przynajmniej dla mnie.
I tak jak pisałam nie ma żadnego znaczenia ilość kont- ale wspólna wizja
zarządzania finansami. Właśnie rozkręcam własną działalność- (znudziło mi
się gadanie z potencjalnymi pracodawcami)- wychodzi jak strzelił, że na
pewien czas finanse rodziny zostaną zachwiane- i nie umiem wyrazić jak ważne
jest wsparcie, które mam ze strony męża- szuka razem ze mną rozwiązań,
dobrych dróg, rozważamy czy stac nas na jeszcze jeden kredyt. Wie doskonale,
że będziemy musieli z wielu spraw na moment zrezygnować ale uważa, że to
dobra inwestycja- czy to przyszło tak ot? Nie- wspolne lata- chude i
tłustsze pokazały, że możemy sobie ufać. Wspólne decyzje, wspólne
doświadczenia, nieważna ilośc kont.
Nie radzę ani łączyć konta ani tym bardziej zakładaą fartuszka- bo bez
zrozumienia istoty rzeczy wypadnie się po prostu głupio i sztywno.

Kaśka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


158. Data: 2004-11-12 12:56:24

Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dunia" <d...@n...o2.pl> napisał w wiadomości
news:4194AA85.9020807@nielubiespamu.o2.pl...

> Po pierwsze, nie pisalam nigdy o posilkach jedzonych osobno, tylko o
> jedzeniu czegos innego (= gotowanie dwoch obiadow)
Jeśli dobrze rozumiem, że gotujesz osobno dla siebie dla TŻ- ta to chyba
powinien Ciebie nosić na rękach - czego życzę :)
Ja tam idę na łatwiznę- gotuje jeden a kto chce to je, komu nie pasuje to
trudno- będzie przecież kolacja a i lodówka nie jest zamykana na klucz.
Pamiętam tylko czego kto wyraźnie nie lubi - np. najmłodsza Anie nie wypije
herbaty z cytryną- to jej tym nie raczę. Jednak wymagam aby wszyscy siedli
razem do stołu- to miejsce załatwiania większości rodzinnych spraw. Póki co
nikt się nie buntuje i raczej towarzystwo zadowolone.
>
> Po drugie, chyba nigdy nikomu to nie chodzilo o spedzanie osobno calego
> czasu wolnego (bo zdaje sie, ze odwolujesz sie do dawno zmarlego watku),
> tylko o potrzebe spedzania _czasem_ czasu z innymi ludzmi
> Rozumiem, ze Ty chodzisz wszedzie z mezem, jednakze nie moge dopatrzyc
> sie patologii w fakcie, ze ktos chce czasem byc sam
Źle rozumiesz- nie chodzę zawsze i wszędzie z moim mężem. Jednak lubię
spędzać razem z nim czas i dbam aby było to jak najczęściej możliwe.

> Po trzecie, co do pracy - to chyba wieksza czesc par pracuje w roznych
> miejscach... i akurat tu smiem twierdzic, ze to wychodzi ludziom na
zdrowie.

Zgdzam się z tym w 100%. Gdybym miała inne zdanie pewnie dawno pracowałabym
sobie spokojnie i nie musiała teraz studiować porąbanych rozporządzeń i
ustaw....
Ale nie żałuję :)
Pozdrawiam
Kaśka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


159. Data: 2004-11-12 12:56:29

Temat: Re: Pieniądze w małżeństwie - czyli ...
Od: "Karolina \"duszołap\" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl> szukaj wiadomości tego autora

Eulalka wrote:

>> moich uogólnionych obserwacji wynika, że ludzie, którzy przeżyli
^^^^^^^^^^^^^^^^^^
>> kiedyś tzw. "wgryzanie się w parapety", mają potem do pieniędzy
>> stosunek albo obsesyjny i ogarnia ich mania posiadania, chcą ciągle
>> więcej i wiecej, jakby chcieli sobie tym wynagrodzić, że kiedyś
>> pieniędzy nie mieli; albo prezentują pogląd, że bez pieniędzy da się
>> żyć, są ważniejsze rzeczy do zamartwiania się nimi.
>
> Uogólniasz.

Nawet to podkreśliłam. =]

> Ja nabrałam do nich stosunku filozoficznego - fajnie jak są, mniej
> fajnie jak nie ma. Najwazniejsze, że wciąż Ci pozostaję 2 ręce, 2 nogi i
> głowa.

O, to, to. I wcale IMO nie przeczysz temu, co napisałam. Mnie też brak
pieniędzy nie cieszy, ale nie rwę sobie z powodu tegoż braku włosów z
głowy. Po prostu -- pieniądze "przychodzą i odchodzą", ważne, żeby życie
było życiem nie tylko wtedy, kiedy "jest coś na koncie", ale również
wtedy, kiedy człowiek wsuwa chleb z kiszoną kapustą.

>> Ja, po przejściu przez finansowe "rowy mariańskie" i "himalaje",
>> doszłam do wniosku, że pieniądze się ma, albo się nie ma, na pewno nie
>> są czymś, o czym się marzy i rozmyśla i czym się zamartwia[2]
>
> No tak - Ty przeszłaś przez Himalaje.... Twój TZ chyba nie i się
> zamartwia - więc jak to się ma do tego pierwszego akapitu?

On jest z kategorii obsesyjnych i zamartwiających się; właściwie to nie
wiem ile musiałby mieć, żeby stwierdzić, że już wystarczy.[1] :> Martwi
się za nas oboje, nawet na zapas. Ja jestem z tych, co wierzą, że co by
się nie działo, to zawsze spadną na cztery łapy. I jakoś to się
sprawdza, po dołkach przychodzą górki i jakoś to jest. =]


[1] Należy do gatunku, co na pytanie: "Co byś zrobił, gdybyś wygrał
1mln$ w loterii?" odpowiada: "Zakopałbym."



Pozdrawiam,
Karola

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


160. Data: 2004-11-12 13:01:09

Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dunia" <d...@n...o2.pl> napisał w wiadomości
news:4194AD6F.80705@nielubiespamu.o2.pl...
>

> I> Akurat mam bardzo dobry humor, bo jutro jade z TZ na Majorke (dla
> ciekawskich: wyjazd oplacilam ze swojego konta :P)
> i mam zamiar przez caly weekend opijac sie sangria, uprawiac seks,
> zrobic milion ladnych zdjec.

Życzę cudownych wrażeń:)
> > budujesz wspólnot
>
> Napisalam, ale nic nie poradze na to, ze Tobie sie to nie podoba.
Przekłamanie- to dla mnie oczywiste i jasne i o wiele za mało. Ale bez tego
nie ma nic. Dla mnie to punky wyjścia, dla Ciebie meta... Jesteśmy różne jak
widać i dobrze.


>
> A pozwolisz mi miec inne zdanie ?
Ależ prosze bardzo.

> Te rzeczy, a wlasciwie ich polaczenie i przekonanie, ze z dana osoba
> chcesz zyc i sie zestarzec, SA jak dla mnie miloscia.
Bardzo piękne i bardzo prawdziwe.

Pozdrawiam
Kaśka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 15 . [ 16 ] . 17 ... 30 ... 32


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Oświadczenie
kobieta-dziecko i mężczyzna
Dwie kobiety i ja jeden
pies w domu vs syn
co kupić teściom? pomocy

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »