Data: 2005-02-12 13:27:59
Temat: Re: Po prostu post
Od: "... MAX :\)" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Paula w news:cuit79$pln$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
Nie denerwuj się Nietoperku, że nie dostajesz ode mnie odpowiedzi
w trybie ..;) gadugadu. Nawet jeśli przeczytam Twoją odpowiedź po
kilku godzinach od jej opublikowania, na pewno nie zaszkodzi nad nią
spokojnie pomyśleć. Zgodzisz się zapewne ze mną, gdy powiem, iż
w przemyślanych odpowiedziach może istnieć ziarno głębszych wartości :)?
To tak, jak z tą spódniczką vel częściami ciała, a zawartością głowy...
jako pierwszy (w czasie) pojawia się widok zewnętrzny, czyli kształty,
ubarwienia, zapachy... czyniąc swoje. Pośrednio, wiemy z nich co nieco
o gustach i zainteresowaniach, a także czasem celach obiektu ;).
Na dotarcie do zawartości głowy trzeba poczekać, włożyć więcej wysiłku,
przeprowadzić wiele rozmów / testów ;).
A i tak, po kilku latach okazuje się, że to był błąd...;)))
[zadziwiająco często].
> > > Lecz o dziwo nie tylko ja jestem ciągłym krytykiem, często bywam też
> > > krytykowana przez innych, choć szczerze powiedziawszy pewnym
> > > osobom jestem wdzięczna, iż wskazały mi moje wady.
Zostawię ten stary cytat - wydaje mi się on dość kluczowy dla sprawy.
Dobrze byłoby mieć pewność, że pod koniec rozmowy zauważysz w nim
albo brak precyzji z Twojej strony, albo oczywisty błąd wywołany ...
"okolicznościami śledztwa";)), a więc do naprawienia. A jeśli nie - no to
będziesz miała na to jeszcze ... sporo czasu.
> > No więc właśnie - chciałem dyskretnie zapytać, jak odróżniasz osoby,
> > których krytykę przyjmujesz, /.../
> Każda krytyka powinna być konstruktywna. Chyba, że są takie krytyki dawane
> komuś "na złość", wtedy to inna kwestia. Analizuję i jestem wdzięczna za
> krytykę, która uświadamia mi moje wady, z których zaczynam zadwać sobie
> sprawę. Konstruktywną nie jest dla mnie krytyka, która mówi, że nie powinnam
> okazywać ludziom dobroci i zaufania, bo zostanę przez ich oszukana. Gdy ktoś
> krytykuje za tego typu rzeczy, to owa krytyka nie może być konstruktywna.
> Gdy sama czuję, że słowa czyjejś krytyki mają sens i są prawdziwe, mówią
> prawdę o mnie i o moich wadach, to wtedy będzie to krytyka konstruktywna :]
A jak reagujesz na "prawdę o Twoich wadach"?
Skąd wiesz, że jest to prawda, a nie narzucanie Ci własnego zdania w sprawie?
Jeśli chcesz odpowiedzieć, proszę, nie operuj konkretnymi przykładami...
Konkretne przykłady są jak kolorowe bombki na choince. Gdy w młodości
ktoś nauczy Cię posługiwania się czerwonymi i zielonymi bombkami (krytyką
konkretnych zachowań), istnieje poważne niebezpieczeństwo, że gdy trafi
Ci się bombka o nieznanym Ci dotychczas kolorze lub kształcie, nie będziesz
wiedziała co z nią zrobić. A strach przed krytyką pozbawi Cię możliwości
twórczego rozwiązania problemu.
Staraj się więc znaleźć choinkę, prawa ciążenia, szkielet zjawiska.
Wówczas będziesz w stanie udekorować każdy obiekt, zawiesić na nim
każdą bombkę a także inne, dowolne ozdoby.
Widzisz... wg mnie, cała koncepcja krytyki bezpośredniej (namalowanej na
moim rysuneczku powyżej) jest nie do przyjęcia. Ona rzeczywiście istnieje;
wielu ludzi jest wręcz zniewolonych potrzebą krytyki i to w obu kierunkach.
Jeśli ktoś od najmłodszych lat poddawany jest krytyce, uczy się, iż jest to
jedyny i właściwy stereotyp współreagowania z otoczeniem.
Z jednej strony staje się więc bardzo wyczulony na krytykę (oczekuje jej,
ale też na pewnym poziomie zaczyna go ona wyłącznie irytować, powodując
nieracjonalne, nerwowe reakcje), a z drugiej strony, nie widzi innego
sposobu na życie, jak ocenianie i krytykowanie wszystkiego, co nie jest
zgodne z jego poglądami i wartościami.
Tym sposobem staje się człowiekiem w pewnym sensie upośledzonym,
niezdolnym do aprobaty działań wymykających się jego aktualnemu oglądowi.
Modelowi temu przeciwstawiam inny - oparty nie na krytyce, ale na
wspieraniu umysłu znajdującego się poniżej punktu "x" na rysuneczku.
Wspieranie to polega na tym, ze nie podaje się gotowych recept,
konkretnych przykładów (bombek), ale w miarę swoich możliwości,
wyjaśnia się mechanizmy zjawisk. W ten sposób budowany jest nawyk
myślenia analitycznego, otwierającego świat w całej jego różnorodności,
w przeciwieństwie do myślenia katalogowego, zawężającego.
> > Rysuneczek, który usiłowałem wydobyć w Twojej wyobraźni
> > wygląda następująco /.../
> > Pytanie - jak w funkcji wieku będzie prawdopodobnie wyglądała
> > w tym modelu, kreatywność osoby P?
> Sądzisz, że wraz z upływem czasu będę się starać coraz bardziej zgorzkniała
> i chętna do krytykowania innych? Heh...ja myślałam, że w życiu jest na
> odwrót. Że im ktoś jest starszy, to staje się bardziej tolerancyjny, zaczyna
> rozumieć ludzi i akceptować ich wraz z ich wadami, że zaczyna się godzić
> żyć z tymi ludźmi i przestaje próbować ich zmieniać.
Mówisz "im ktoś starszy"...:)). Czy to znaczy, że akceptacja odmienności
jest rzeczą przychodzącą automatycznie z wiekiem? I czy rzeczywiście
tylko o akceptację tutaj chodzi? A może lepiej by było ... rozumieć?
Stawiam tezę, że osoba działająca w modelu "krytykowany <> krytykujący"
jest niemal zawsze pozbawiana szans na wykorzystanie pełnego potencjału,
jaki w niech tkwi w chwili narodzin. Każda krytyka - i w tym momencie
przypominam cytat z Twego "wyznania":
> > > Lecz o dziwo nie tylko ja jestem ciągłym krytykiem, często bywam też
> > > krytykowana przez innych, /.../
- jest źródłem napięć negatywnych. Osoba krytykowana czuje się osobą
poddawaną presji oczekiwań osoby krytykującej. Jeśli istota zjawiska nie
zostanie przy okazji wyjaśniona, a pozostaje jedynie _oczekiwanie, że się
zmienisz_, mamy wystarczający powód do tego, byś czuła się gorsza,
niedowartościowana, poddawana ciągłej obserwacji co do zmian, jakich
się w Tobie oczekuje.
Taki model "wychowawczy" prowadzi do uwiądu Twojej własnej kreatywności.
Eliminuje z Twoich własnych zainteresowań wszystko to, co nie jest zgodne
z oczekiwaniami Twoich "wychowawców", a zatem - i tu uwaga - wszystko
to, czego nie ogarniają Twoi "wychowawcy:" własnym rozumem
i doświadczeniem. A przecież Ty możesz mieć potencjał daleko wykraczający
poza zdolności i wyobrażenia Twoich "wychowawców", prawda?
Przez stosowanie krytyki, zostaniesz z tego potencjału wprost odarta,
okaleczona...
Czasem dokonanie ogromnego wysiłku, związanego z wyrwaniem się
z takiego pełnego krytyki gniazda, pozwala dopiero człowiekowi złapać
oddech i pomyśleć o sobie w kategoriach samorealizacji.
Przy okazji - znasz zapewne taki moment w życiu młodego człowieka,
w którym, ku swemu zdumieniu, dostrzega on nagle masę "wad"
w swoich rodzicielach - skutkiem czego występuje zjawisko zwane
"buntem nastolatka/nastolatki"?...
> > A, nawiasem mówiąc, co złego jest w lataniu za cyckami - bo chyba
> > niezbyt dokładnie słuchałem wykładu...;))?
> Heh...nic. Coś złego jest jedynie w stawianiu cycków na piedestale.
Sądzisz, że ktokolwiek tutaj robił to poważnie?
Bardzo przejęłaś się tym stanowiskiem (krytyką). Zdaje się jednak,
w otoczeniu występują różne mechanizmy motywacyjne, i najczęściej
dominują działania zaczepne, podchody i tak zwane "harce". Rolą
harcowników jest sprowokować "przeciwnika" do działania, do
odsłonięcia się, ujawnienia swoich zasobów.
Im bardziej niedoskonałe wojsko ujawnisz, tym większą frajdę mają
harcownicy ;)).
Można się spierać, czy zboczeniem jest gwałt na kimś bezbronnym -
moim zdaniem z pewnością perwersją jest podniecanie się (a może
nawet więcej) nad otwartym mózgiem młodej kobiety, do czego
z pewnością niektórzy harcownicy przejawiają ... upodobania...;))
Co ciekawe - powinnaś to zrozumieć i mieć na ten temat własne
zdanie :).
Masz?
...
> Nietoperek
>
pozdrawiam
... MAX :)
|