Data: 2004-11-03 20:52:41
Temat: Re: Pomozcie,powiedziec czy nie?
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "puchaty" <p...@b...pl> napisał w wiadomości
news:1k6i9gaukggs0$.dlg@juzwolalbympolizacslonine.go
v...
>> > ocierałby się o świętość.
>
> Tam zaraz ocierałby, IMO to właśnie święty:-)
No dobra- niech będzie- święty!
> Poza jednym, według moich wyobrażeń na ten temat, sumienie u świętego nie
> milczy - wręcz przeciwnie - odzywa się do niego na widok najmniejszego
> kamyka.
Masz na myśłi własne kamyki, prawda? Bynajmniej nie cudze.
> > Natomiast wielu będzie wykorzystywało taką
> > opinię do usprawiedliwiania najgorszych świństw- no bo jak udowodnisz,
że to
> > nie jest głos Boga?
>
> A dlaczego koniecznie chcesz oceniać cudze sumienia?
Nie oceniam- nie daję sobie ku temu prawa. Jednak aby być w zgodzie ze swoim
sumieniem to odzywam się, gdy uważam, że ktoś błądzi ....
Poza tym dostaliśmy
> przecież przykazania. Przykazanie miłości, dekalog...
> Są one IMO dla wszystkich nas, gdy przychodzi odróżniać co dobre, a co
złe,
> co z sumienia, a co z rozumu.
No- bardzo byłoby fajnie gdyby to było takie oczywiste. Nie wiem jak Tobie,
ale mi się zdarza, że rozum swoje a sumienie swoje. I co wtedy? Jakoś trzeba
decydować- albo racjonalnie albo według serca.
> >> Do głosu ma szansę dojść sumienie, miłość, energia...
> > Jak sumienie łączy się z tym lękiem? Tego nie rozumiem? Energia
rozumiem!
> > Pokonujesz swoje ograniczenia i obawy masz energię do podejmowania
nowych
> > wyzwań i wiarę, że się uda..... ale co tu ma do rzeczy sumienie?
>
> Bo IMO te trzy "rzeczy" to synonimy.
Sumienie, miłośc i energia to synonimy? Prosze jaśniej. Już się nie dziwię,
że nie rozumiem. Ostatnio jak zapytałam odpowiedź mnie mocno zadziwiła....
> >... Gdy obok mnie ktos przeze mnie cierpi za nic nie jestem w
> > stanie się do siebie uśmiechnąć.
>
> Załóż sobie taką sytuację. Masz partnera ale zakochuje się w Tobie kolega
z
> pracy. Musisz wybrać. Cokolwiek nie zrobisz, ktoś będzie cierpiał. Co na
to
> sumienie? Wbrew pozorom ciągle jesteśmy narażeni na powodowanie cudzego
> cierpienia: w pracy, w rodzicielstwie, w partnerstwie.
Powiem Ci jak sądze co by się działo w moim sumieniu. Pytałabym siebie czy
przez sekundę dałam znać, że jestem zainteresowana relacją nie tylko
koleżeńską. Czy flirtowałam? Czy żartowałam w sposób dwuznaczny? Jeśli
odpowiedź brzmiałaby zdecydowanie nie- to dałabym sobie ze swoim sumieniem
radę.
Jeśli brzmiałby, że być może niektóre zachowania pomimo, że były nieświadome
mogły być odebrane przez kolegę jako sygnały- to juz byłoby trudniej i
musiałabym z tego wyciągnąc wnioski na przyszłość.
Jeśli świadomie prowokowałabym- to chyba byłabym szczęśliwa, że osiągnąłam
cel i sumienie zaczęłoby mnie gryźć dopiero wtedy gdy chemia przestanie
działać... a może i wtedy nie. Natomiast nie zaryzykowałabym twierdzenia,
że byłam "narzędziem " Boga w żadnej z powyższych sytuacji.
Raczej skłaniam się ku tezie, że mamy wolną wolę....
>
> >> Zgodzę się! A jakże! Tym bardziej, że wcale mi się nie wydaje, że
> >> rozmawiamy z sumieniem lady miki:-)
> > No ale sam piszesz, że sumienie to głos Boga. A jak tak Lady Miki uzna
"dbaj
> > o siebie" za głos Boga i na wszelki wypadek poszuka jeszcze jednego z
grubym
> > portfelem to co wtedy?
>
> Będzie miała więcej pieniędzy.
I co Bóg będzie tym faktem ucieszony? A może raczej zmartwiony? A może jest
mu to najzupełniej obojętne ile ona ma pieniędzy a bardziej ile osób cierpi?
> > Nie sądzisz, że to straszna odpowiedzialność ta
> > opinia którą głosisz?
>
> Nie sądzę bo np. nie mam zielonego pojęcia, czy dzięki lady milki, gość
> pozbywszy się co prawda grubego portfela, nauczy się patrzeć kobiecie w
> oczy a nie na jej tyłek.
Musi cierpieć aby się tego nauczyć? Wiesz ilu jest mu podobnych? Ma goć
pecha i tyle! (oczywiście jeśli to nie jakiś wymysł)
> > I jak jej udowodnisz, że to nie jest sumienie?
>
> Nic jej nie mam zamiaru udowadniać. Nic nie jestem jej w stanie udowodnić.
> Mogę mieć tylko wrażenie, że gdybym ja kierował się takimi kryteriami w
> swoich życiowych wyborach, oddalałbym się od mojego celu.
Ok- ale ona się przybliża do swojego. Czy to według Ciebie oznacza, że
wszystko jest ok?
Kaśka
|