Data: 2010-01-15 08:23:16
Temat: Re: Porażenie mózgu
Od: "Chiron" <e...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Iza" <f...@o...pl> napisał w wiadomości
news:7e87c3dc-6b37-400e-8749-3b507f492904@j4g2000yqe
.googlegroups.com...
On 13 Sty, 23:03, "Chiron" <e...@o...eu> wrote:
> Może poniekąd ... piętno niemożności podźwignięcia sie
> z poczucia bezużyteczności i bezwartościowości, ale ciągle z tym
> wałczę :)
> Czyli: ktoś toksyczny Ci wmówił, że jesteś bezużyteczna i bezwartościowa.
> I
> to Cię piętnuje. A walcząc z tym- niestety, popełniasz błąd, IMO. Walka
> nie
> jest bowiem drogą do zmiany tego stanu rzeczy. W moim przekonaniu, ofcorz.
Hmm...walcząc...Moja walka polega na tym - o ile można nazwać to
walką, że
codziennie udowadniam sobie, ze pomimo różnych niesprzyjających
okoliczność
jestem dobrym człowiekiem. Ot na przykład. Nie moglam sie kształcić,
ale
uwielbiam przebywać w towarzystwie ludzi wyedukowanych i choć czuje
się
między nimi jak "pionek" to moje "ego pulsuje", gdy oni dostrzega we
mnie
jakieś walory i mi to powiedzą. Być może Cię szokuje, że pisze w ten
sposób o sobie. Niektórzy mi mawiają: 'Jak może sie tak poniżać we
własnych
oczach?' Ale mnie osobiście własne słowa tak nie dotykają jak tych, na
których
pragnę zrobić wrażenie :)
Ludzi mi mowią: Jesteś ładna kobieta ...a ja na to - gust to odczucie
subiektywne.
Powiadają: Dobrze gotujesz ...a ja na to - "okok dzięki" choć wiem, że
rzeczywiście tak jest.
Albo: jesteś taka użyczliwa i ciepła...a ja - no tak jak kulą w
płot :)
Ludzie mi mówią wiele różnych dobrych słow, ale mnie ciężko jest w nie
uwierzyć. Unaocznię Ci to tak.
Wyobraź sobie, ze z wielkiej wysokości spadł na Ciebie wielki
niewidzialny głaz.
Połamał Cie całego i tylko jakimś cudem żyjesz, oddychasz i możesz
mówić. I przychodzi do Ciebie kolega i powiada: 'Chiron...ale ty się
nie wydurniaj i tak nie
rozczulaj nad sobą ...tylko wstań wreszcie z tej podłogi na której
leżysz od wczoraj,
bo Twoja żona sie o Ciebie zaczyna martwić'. A Ty mu na to: ' Piotrek,
ale ja nie mogę, zobacz
jestem przywalony głazem ...mam połamane ręce, nogi i chyba nawet
'KRĘGOSŁUP-ego' czego Ty odemnie wymagasz ...lepiej pomóż mi sie
wydostać. A on: 'Chioron co ty za banialuki opowiadasz ...jaki głaz?
Nic tu nie widzę! Upiłeś sie wczoraj, leżysz jak ta szmata jęczysz i
dobijając swoja dobra żonę!
A ty: Kolgo...ale ja naprawdę cierpie ...czemu nie widzisz tego głazu?
A on: Czegoż ty jęczysz idioto...masz dobrą prace,wspaniałą żone,
dachnad głową.."pomyśl o dzieciach Etiopii...ze one tam umeraja z
głody a ty tu kwękasz i się rozczulasz'' itede..... :)
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-----
To grube nadużycie- które popełniasz przeciw sobie. Kręgosłup można złamać
tylko raz- i kalectwo do końca życia.To koniec. Jednak można komuś
przetrącić jego kręgosłup moralny, jednak to można (czego ja i wielu innych
przykładem) naprawić. Tak, jest to trudne. Jeśli ktoś ma w sobie sporo
patologii, to po pierwsze musi mu to przeszkadzać. Po drugie- skoro tak, to
należy zacząć coś w tym kierunku robić, aby to zmienić. Wyznaczyć sobie na
początku cel- taki malutki kroczek. Nie za duży- bo od dużego trudno zacząć.
Każdy marsz- nawet najdłuższy- zaczyna się od jednego, malutkiego kroczku.
Na przykład: iść na terapię.Są ludzie, którzy potrafią Ci pomóc. Zapewne nie
od razu sobie ten kręgosłup nastawisz. Zawsze najtrudniej jest zacząć-
wyrabiać w sobie asertywne zachowania. I mieć wiele cierpliwości, żeby- mimo
niepowodzeń, które się także będą pojawiać- wciąż się uczyć. A znam osobę,
która zaczęła w wieku 70 lat- po śmierci toksycznego męża. Wiek nie jest tu
więc przeszkodą. Oczywiście- im wcześniej, tym łatwiej. Izo- czy chcesz
zacząć? Bo jeśli tak- to dzisiejszy dzień jest do tego najlepszy. I zawsze
będzie lepszy niż każdy następny.
Ten głaz to
jakaś wewnętrzna blokada, która niewidzialnie tamuje wszelkie
dochodzące do podmiotu słowa pełne superlatyw.
Taki człowiek ciągle i ciągle jest głodny zapewnień o jego
użyteczności rodzinnej i społecznej a mimo to i tak nie wierzy, ze
jego działania są dobre. I tak w kółko. Bo ten czowiek niejako czeka,
żeby to wszystko co mówia mu rózni ludzie powiedziała ta osoba dla,
której niegdys składała sie jak scyzoryk we czworo by ją zadowolić -
ale ta osoba tego nie zrobi, wiec jest sie ciagle na takim swoistym
''głodzie''. Załóżmy, że zależy mi tym a by pewna osoba z psp mnie
doceniła. No bo jest dla mnie ideałem wiedzy, obycia itd,itd Okiej. No
to ja się będę starała by osiągnąć swój cel...czyli akceptacje i uznanie
tej osoby i kiedy ona wreszcie mi to szczerze wyzna.... Ja i tak nie
uwierzę, ze to do mnie a nie koło mnie, wiec ''ucieknę od tej osoby''
by się nie zaangażować uczuciowo(i tu mówię o uczuciach ludzkich, nie
damsko męskich) bo potem każda krytyka.. zwłaszcza nieuzasadniona ...
niesprawiedliwa powoduje, że kolejnej osobie i jej dobrej woli ciężej
jest się dostać do mojego serca. Czyte asekuranctwo.Rozumiesz?
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-----
Ja to rozumiem. A Ty? Jednak dobrze, że postrzegasz to jako problem. Czy
chcesz to zmienić? Izo- to można zmienić. Wiesz, dlaczego? Zmienić możesz
wszystko to, co jest w Tobie. Jeśli coś uznasz, że jest poza Tobą- to nie
zmienisz tego- bo jak? "Bo on mi tego nie dał". Czyli- niech on się zmieni.
Ale on nie musi się zmienić.I pewno tego nie zrobi. Możesz zmienić się Ty.
Zmienić się, żeby zrozumieć- dlaczego właściwie chcesz tego od niego? A jak
zrozumiesz, to całkiem możliwe, że będziesz wiedziała, jak to od niego
dostać. Bardziej prawdopodobne, że zrozumiesz, że wcale tego nie
potrzebujesz.
W dużym skrócie: dziecko dostaje miłość, zaufanie, rozumną wolność. W
odpowiednim czasie nauczy się być odpowiedzialnym, i umiejętnie korzystać ze
swojej wolności. To już nie dziecko- to dorosły. To sytuacja idealna. A jak
jest w rodzinie dysfunkcyjnej? Dziecko nie dstaje tego- a zamiast dostaje
złość, brak zaufania, nienawiść, etc. Sama trucizna. Rośnie, odchodzi
(fizycznie) od rodziców- i szuka w świecie ludzi, którzy spełnią mu to,
czego od rodziców nie dostał. Będzie przenosił swoje relacje z rodzicami na
otoczenie- ale te relacje przecież są patologiczne. Na przykład- mając
partnera- będzie oczekiwał od niego "głasków". czułości, pochwał- jak od
rodzica...i też tego nie dostanie. Po prostu- jako partnera wziąłsobie
mentalny obraz rodzica- i odtworzył z nim relacje z toksycznym rodzicem.
Jeśli więc w domu było tak, że np dziewczynka słyszała od ojca: "tatuś cię
nie kocha, bo jesteśniegrzeczna", "tatuś cię będzie kochał jak będziesz
miała same piątki na świadectwie", etc- to jak będzie wyglądałjej związek?
Oczywiście- takie komunikaty nie muszą być werbalne.Czyli- będzie się
starała dla partnera, będzie o niego zabiegać- a on będzie nią manipulował,
wykorzystywał, etc.
Jedyne wyjście- nauczyć się asertywnych zachowań. To znaczy- pokochaćsiebie
i WYBACZYĆ sobie i innym. Wtedy_dopiero_przestanie_być_ofiarą.
> Choroba psychiczna to tylko etykietka. Na dodatek- niesamowicie ogólna. Co
> niby ma z tego wynikać? Natomiast z poznania prawdy- np o wychowaniu
> swojej
> mamy przez jej mamę, wydarzenia z życia jej mamy, które ją kształtowały,
> etc- to dopiero może sporo powiedzieć. Usprawiedliwić- to nie to słowo.
Naturalnie, to również należy brac pod uwagę. Sama zdaje sobie sprawę
z wpływu wychowania na charakter i psychikę człowieka.
Co ponadto. Nie jestem w stanie uznać, że zdrowy na umyśle
człowiek mógłby przystawiać swojemu dziecku nóź do szyi - no wybacz,
to szaleństwo
i to grubego kalibru.
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-----
Ja nie twierdzę, że nie. Jednak to niczego nie tłumaczy. Albo tłumaczy źle.
Np: matka ze schizofrenią paranoidalną w ataku choroby może się tak
zachować, a potem (jak jej ktoś o tym powie)- będzie tego żałować. Może
nawet popełnić samobójstwo. Matka- socjopatka (czy to choroba psychiczna?)
zrobi to, a potem będzie wypierać i oskarżać córkę o kłamstwo- jeśli ta jej
to przypomni, albo np usprawiedliwi to jako żart, zabawę.
> Ja jej nie radze jakieś konkretnej psychoterapii ,bo nie jestem
> fachowcem. Ja jej jedynie sugeruję pewien sposób myślenia o
> przeszłości - bo wiem, co ona czuje. A ponieważ prawdopodobnie jestem
> sporo od niej starsza i w jakimś stopniu poradziłam sobie z
> przeszłością w zasadzie sama, no to myśle, ze mam w tej materii pewna
> swobodę do argumentacji. Przy tym nie sadzę żebym raziła jej coś
> destruktywnego na jej psychikę :)
> ----------------------------------------------------
-------------------------------------------------
> Spychanie wszystkiego do podświadomości jest właśnie bardzo destrukcyjne.
> Wtedy te zdarzenia, wyparte, wciśnięte "pod skórę" drążą duszę jak
> robactwo.
> Właśnie to jej doradzasz.
Jak według Ciebie nie zepchnąć traumy do podświadomości? No i w,
którym miejscu
ja jej to rzekomo radziłam?
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
----
Choćby tu:
"I wiesz co? Tak właśnie myśl, że ona pod wpływem traumy urodzenia i
zajmowania sie chorym
dzieckiem postradała zmysły. Dlaczego Ci radzę? Bo po pierwsze,
rzeczywiście tak myśle iż jest chora psychicznie, a po drugie lżej Ci
będzie znieść ten dramat dzieciństwa."
Poza tym- traumy na ogół spychamy do podświadomości, ale wtedy one toczą
naszą duszęjak korniki drewno. Należy do niczh dotrzeć, wywalić na zewnątrz,
zrozumieć- i "przepracować". Wybaczyć.
> Tylko takie coś jest na ogół zwieńczeniem cyklu terapii- albo jednym z jej
> elementów. Nie jest kompletną terapią. Opowiadałem tu, jak terapeuta
> godził
> matkę i córkę (matka alkoholiczka). Polegało to na tym, że po kolei- każda
> czytała z listy to, co sama napisała, brała patyk, i mówiąc: przebaczam
> Ci,
> że...wrzucała patyk do ognia. A zapamiętałem to, bo psycholog biegał po
> drwa:-). Uczestniczyłem w różnych tego typu zabawach- np kiedyś uważałem,
> że
> mam rację. Było to dla mnie bardzo ważne. Gdy dojrzałem, żeby się tego
> pozbyć (na takich tygodniowych warsztatach) prowadzący zaproponował mi,
> żebym wybrał sobie odpowiednią ilość i wilekość ziemniaków, które
> symbolizowały "ilość" mojej racji. Po rozmowach, negocjacjach zostałem z
> workiem ziemniaków, który musiałem wszędzie ze sobą zabierać. Uświadomiło
> mi
> to też, jak bardzo mi to utrudnia relacje z innymi ludźmi. Aż zrozumiałem,
> że ta racja mi jest do niczego nie potrzebna- skoro przez nią nie moge się
> z
> nikim dogadać:-). Jednak podkreślam- był to element terapii- nie całość.
Też bardzo ciekawe sposoby w drodze do uzdrowienia :)
Tyko, ze widzisz ...w pierwszym przykładzie, matka alkoholiczka
wykazała
chęć współpracy i dobra wolę do terapii i przeprosin. A co jeśli
taka mamusia, nie wykazuje specjalnego entuzjazmu, żeby chcieć
przeprosić?
Żeby kogoś przeprosić należy zdawać sobie sprawę z wyrządzania
krzywdy.
A w przypadku wielu takich matek(imo psychicznie chorych) - to
wręcz...
niemożliwe. Nie rozumiesz Chironku istoty choroby psychicznej ?
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
----
Sytuacja niemal idealna. To fakt. Rzadka. W większości sytuacji- na
jakąkolwiek uwagęo tym, że rodzic byłzłym rodzicem dziecko otrzyma
zaprzeczenie, złość, twierdzenie typu "ty byłeś złym dzieckiem", etc. Nie ma
więc sensu "szarpanie" się z rodzicami. Na początek- dobrze jest zrozumieć,
że to, jacy są nasi rodzice- to wynika też z ich wychowania. Byli więc
ofiarami- tak, jak my. Jesteśmy więc ofiarami ofiar- a skoro to widzimy- to
zobaczyć też można, co się samemu źle robiło. Krzywdę, którą wyrządziliśmy
innym. I jak tu nie wybaczyć ofiarom Twoich dziadków? Oraz sobie, przede
wszystkim sobie...
--
serdecznie pozdrawiam
Chiron
|