Data: 2002-02-16 11:47:07
Temat: Re: Powroty
Od: "kolorowa" <v...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Skądś się bierze powiedzonko, że odgrzewane kluchy szkodzą...
Przy założeniu, że człowiek jest niezmienny - byłaby to prawda. Ale ludzie
się zmieniają. Niekoniecznie tak jak by należało;) ale się zmieniają.
Nie sądzę, żeby nieudany powrót był regułą. Zbyt dużo w tym układzie
zmiennych.
Przede wszystkim nie wiadomo, co sprawiło, że para się zeszła (wiem, wiem,
że miłość, ale miłość też ma swoje powody;)), nie wiadomo, dlaczego się
rozeszła.
Mogło ich rozdzielić nieporozumienie - bywa. I gdyby powroty były udane
tylko w takich przypadkach, ja również uznałabym, że stanowią odstępstwo od
reguły.
Ale rozdziela najczęściej coś poważniejszego. Coś, co dotyczy naszych
wzajemnych oczekiwań i możliwości ich spełnienia. Jeśli niektóre się
rozmijają, możemy próbować je dopasować. A jeśli się nie uda - próbować żyć
mimo wszystko, albo stwierdzić, że nie da rady lub że wcale nie chcemy się
dopasowywać (bo to zupełnie nie ten kierunek) i się rozstać. W tym ostatnim
przypadku (różne kierunki), wątpliwe, żeby para się zeszła - aczkolwiek nie
niemożliwe. Zmiana światopoglądu czy priorytetów nie jest aż takim
ewenementem.
Jeśli nie udaje się nam mimo prób rozwiązania problemu, to wcale nie znaczy,
że za jakiś czas nie będzie to możliwe. Warunkiem jest jednak praca nad nim.
Bo jeżeli oboje zostawią to tak jak jest, to rzeczywiście tylko to, że minął
jakiś czas, niewiele pomoże. Może być tak, że rozstanie bedzie jakąś iskrą,
która pozwoli spojrzeć któremuś z nich na ten problem i na siebie z zupełnie
innej perspektywy, co będzie pierwszym krokiem do rozwiązania. Zresztą tych
iskier mogło być całe mnóstwo właśnie w tym czasie, kiedy byli z dala od
siebie.
To, że wybieram tylko nowych partnerów, nie musi oznaczać, że pewnego dnia
trafię na właściwego.
Jeżeli wybieram gości, co lubią pić i bić, to będę ich tak wybierać w
nieskończoność, dopóki nie zmienię tej cząstki siebie, która każe mi takich
wyborów dokonywać.
A równocześnie są przecież małżeństwa, które potrafiły wyrwać się z dna,
którym jest nałóg jednego z partnerów.
A z drugiej strony są małżeństwa, które po kilku latach umierają zabijani
monotonią, chociaż dobrali się jak w korcu maku...
--
Małgosia
mąż - jeden (jak dotąd)
dzieci - dwoje
|