Data: 2002-01-03 14:23:38
Temat: Re: Problem rodzinny!
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "EvaTMKGSM" <e...@w...pl> napisał w wiadomości
news:a0usmv$f95$1@news.tpi.pl...
> Co do mojego jedynego zdania w tm wątku;):
> Albo wyprowadzka "na swoje", póki nie jest za późno.
> to nadal tak myślę. Przebywanie pod dachem mamy stwarza czasami sytuacje
niemożliwą do zniesienia
> dla jednej ze stron, a zwłaszcza gdy
> status materialny jest nierówny i nawet półsłówkami podkreślany,
> co zresztą zrobił Matrix80 w swoim poście..
> Młoda rodzina powinna mieszkać osobno,
IMO. Mama może pomóc jeśli jej zależy na szczęściu syna...może to być nawet
gdzieś w okolicy, byle nie za blisko;)
Ale to wszystko IMO;) - uważam że żaden gatunek w przyrodzie niezatrzymuje
piskląt w gnieździe w nieskończoność..tylko człowiek wymyślił takie chore
układy i ma tego efekty, zresztą
> i dla starszego i młodszego pokolenia niezdrowe.
A niby dlaczego przdkładasz rodzinę nuklearną nad kilkupokoleniową? W końcu
młodzi ludzie, to nie głupiutkie, działające instynktownie ptasie pisklęta w
gnieździe. Ja np. bardzo żałuję, że nasze wielopokoleniowe gniazdo rodzinne
/mały, ciasny dworek w Wadowicach / zniszczyła wojna a ruiny zawłaszczył
PGR. Żyli tam w zgodzie, miłości i szacunku moi pradziadkowie, dziadkowie,
wychowała się moja matka, jej bracia i siostra. Nikt na nikogo wilkiem nie
patrzył. Babcia przyszła do tego domu z wianem, przepraszam - posagiem
takim, na jaki jej rodziców było stać, i nikt łapy po więcej nie wyciągał.
W każdym razie, aby uniknąć dłuższego przynudzania - i dzieci pod okiem
dziadków wychowują się lepiej, i ich socjalizacja oraz gama przejawianych
pozytywnych uczuć wobec ludzi jest większa, i tradycja rodzinna
kontynuowana. A jakie cudowne są w tego typu rodzinach Święta! Aż żal
odchodzić. Tymczasem Ty proponujesz, żeby ten młodzian i jego młoda żona
wyrywali od rodziców jak najdalej, zamieszkali w ciasnym slumsie betonowym
sami, dwa sobki - jak dwa kołki w płocie :(((. Za ścianą mieszkania
rozwrzeszczany, prymitywny sąsiad, zamiast cichej, łagodnej, życzliwej
staruszki-matki, której może i trzeba czasem pomóc, ale cóż to dla młodej,
zdrowej dziewczyny? Ich dzieci - Twoim zdaniem - powinny bawić się w błocie
i kurzu na ulicy, pryz śmierdzącym śmietniku i rynsztoku zamiast w pełnym
słońca i kwiatów w ogrodzie, po którym można latem biegać boso po rosie,
patrzyć na cudowne, czerwone zachody słońca, hustać się na hamaku pod
jabłonią. Porzucić to wszystko, byle tylko uniknąć kontaktu ze swoją matką i
ojcem lub teściem i teściową??? Przecież poślubić kogoś, to znaczy "wejść do
rodziny" zyskać drugą matkę i drugiego ojca! Kto Ci powiedział że to jest
"niezdrowe"??? To Ty Evusiu, zmanierowana, bezkrytyczna i ogłupiona
pseudonaukowymi podręcznikami pseudopsychologów propagujesz /nieświadomie i
bezmyślnie zapewne/ sobkostwo, egoizm, patologię rodziny nuklearnej. Rodziny
sprzecznej z wielowiekową tradycją kultury ludzkiej, ograniczającej
uczuciowo, alienującej społecznie, wyjaławiającej psychicznie.
Dorrit
> Pozdrawiam:),E.
>
>
>
>
>
|