« poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2005-04-22 15:26:12
Temat: Re: Problem rodzinny
Użytkownik <b...@W...gazeta.pl> napisał ...
> Gdyby Ona mieszkala w tym
> samym miescie, juz dawno mieszlakibysmy razem, bo sa do tego warunki i nie
> mial bym chwili watpliwosci co zrobic. Jak sie wyprowadze teraz, to bede
> musial mieszkac sam.
A to jest jakiś problem ???
Zawsze mi się wydawało, że w wieku 25 lat to,
o ile tylko jest taka możliwość, lepiej jest mieszkać
samemu niż z rodzicami. Zupełnie niezależnie od tego,
czy ma się dziewczynę/chłopaka i czy rodzice go lubią,
czy wręcz przeciwnie.
Pozdrawiam !
Mała Mi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2005-04-22 17:30:33
Temat: długie bylo: Re: Problem rodzinnyTomasz:
> Jestem pewny, ze chce byc z Ta dziewczyna, a nawet jestem pewny, ze nie zrobi
> mi tego co poprzednia
Chcesz być z Nią, bo nie zrobi Ci tego co poprzednia??? Wcześniej
pisałeś, że tamto "umarło śmiercią naturalną"?...
> i taka postawe przedstawilem rodzinie, co niewiele zmienilo.
Wiesz co, moi synowie jeszcze mali, ale jakby w przyszłości użyli
argumentu "chcę z Nią być i ona mi nie zrobi tego co poprzednia", to bym
radziła im się jeszcze raz dobrze zastanowić...
> Zdaje sobie sprawe z tego, ze ona jest wychowana inaczej. Juz ustalilismy, ze
> mamy podobne poglady na temat kosciola i wiary
A możesz zdefiniować, co to znaczy? Że oboje podchodzicie do tego
"luźno" i że postawa życiowa Twojej dziewczyny będzie dla Ciebie dobrym
pretekstem do odsunięcia się od Kościoła?
Naprawdę pytałeś Ją, czy jest gotowa, mimo swojego braku wiary, wychować
dzieci po katolicku? Bo ja mam uczucie, że po Twoim związaniu się z Nią,
może nawet weźmiecie ślub kościelny, coby rodzina nie mruczała (to się
nazywa wówczas "małżeństwo mieszane": katolik plus osoba bez chrztu,
kilka lat temu wymagało to zgody lokalnego biskupa, nie wiem jak
obecnie), ale Wasze dalsze życie to już nie będzie polegać na
cotygodniowym chodzeniu do kościoła...
> problem jest w tym, ze to na
> do konca pasuje mojej rodzinie.
I teraz poważnie: naprawdę się temu dziwisz?... Jeśli macie oboje po
związaniu się razem, olać sprawy wiary (Ona nie wierzy, Ty masz podobne
podejście), to przecież Rodzice nie są głupi i widzą, że skończy się
tym, że Ona Cię odciągnie od Kościoła).
Nie żebym pochwalała ich postawę, ale jestem daleka od potępienia tejże.
Nela ładnie napisała: to ich zadanie, ślubowali wychować Cię w wierze.
I poza tym, no właśnie - co proboszcz i sąsiedzi powiedzą? :-/
;-)
> Jak ktos sluszenie zuwazyl, rodziny sie nie
> wybiera, ale nie moge zrozumiec dlaczego oni tak bardzo chca mi narzucic swoj
> poglad na zycie i swiat.
Bo starszyźnie rodu zazwyczaj wydaje się, że jedyną słuszną drogą jest
ta przyjęta przez nich. Za 40 lat będziesz postępował podobnie, z dużym
prawdopodobieństwem.
> Ktos powiedzial, ze sie waham z podjeciem decyzji. Gdyby Ona mieszkala w tym
> samym miescie, juz dawno mieszlakibysmy razem, bo sa do tego warunki i nie
> mial bym chwili watpliwosci co zrobic. Jak sie wyprowadze teraz, to bede
> musial mieszkac sam.
Chwila, a gdyby Ona była z Twojego miasta, to mieszkalibyście razem
gdzie? U Niej, czy u Twoich Rodziców?
"Będę musiał mieszkać sam" - boisz się tego, obawiasz, nie jestem pewny,
że chcesz mieszkać sam? O co chodzi?...
> Wychodzi na to, ze sam sobie narobilem problemow, a sluchajac rodziny podczas
> swiat jacy to oni tolerancyjni, teraz nie mam na to zadnego potwierdzenia.
Szczerze, to mnie też to boli, że tak wielu katolików jest tak mało
tolerancyjnych, łącznie z oficjalnymi przedstawicielami Kościoła.
A wracając do meritum: mam taki "mieszany" ślub kościelny za sobą. W
1997r. brałam go razem z moim obecnym mężem (ateistą). Moja rodzina
zaakceptowała Go od samego początku i nigdy NIKT nie zarzucał Mu bycia
gorszym z powodu wyznania/jego braku. Z tym, że ja od razu mówiłam, że
jak będziemy brać ślub, to będzie też ślub kościelny, a później chrzciny
dzieci etc.
Co do Was:
Może bądźcie sobie na razie razem - z tego co piszesz, wynika, że na
razie ślubu nie planujecie. Tylko pogadajcie parę razy poważnie, jakie
ma być miejsce wiary w Waszym życiu, o ile w ogóle planujecie dla niej
jakiekolwiek. Jeśli się _naprawdę_ kochacie, to będziecie razem bez
względu na zdanie Rodziny :-)
Uprzedzam jednak, że niechęć do nowej osoby po ślubie nie stanie się
mniejsza (*) i może Wam dwojgu później stawać kością w gardle przez
dłuuugie lata - dobrze się więc zastanów, bo jeśli jesteś słabą
osobowością, pod dużym wpływem Rodziców, to możesz sobie z tym nie
poradzić - to nie krytyka, ale prośba o poważnie rozważenie wszystkiego.
Jeśli masz po paru latach małżeństwa znienawidzić tę dziewczynę za to,
że odciągnęła Cię od Rodziców, to lepiej Ją już teraz puść w diabły i
życia Wam obojgu nie psuj.
(*) tę postawę może zniwelować lub pogorszyć pojawienie się wnuków, w
zależności, czy planujecie chrzciny, czy nie.
Jak zmniejszyć niechęć Rodziny?
Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to staraj się wybrać metody
dostosowane do tego, co najskuteczniej może na nich zadziałać aby
zaakceptowali sytuację (bo może się okazać np. że użycie przez Ciebie
hasła "bo zerwę z Wami kontakt!" tak zatnie Rodziców w sobie, że
następnym razem zobaczysz ich na pogrzebie jednego z nich... a wątpię,
żebyś chciał do tego celowo doprowadzić). Możesz też ich przekonać swoim
zachowaniem, że jesteś pewien swego, gotów być z tą dziewczyną i
wychować z Nią dzieci bez względu na zdanie Rodziny - że wiesz, gdzie
idziesz, czego chcesz i co planujesz robić.
Powodzenia.
--
Pozdrawiam ciepło,
Magda (przepraszam, jeśli za ostro :-) )
JID: magic na jabberpl.org
== Cały świat w zasięgu wirtualnej ręki ==
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2005-04-22 17:47:02
Temat: Re: długie bylo: Re: Problem rodzinny
Użytkownik "'madzik'" <m...@g...niet.pl> napisał w wiadomości
news:d4bcas$571$1@inews.gazeta.pl...
> Nie żebym pochwalała ich postawę, ale jestem daleka od potępienia tejże.
> Nela ładnie napisała: to ich zadanie, ślubowali wychować Cię w wierze.
O, kurczę, a ja myślałam, że w wieku 25 lat już się nie wychowuje dzieci
tylko pozwala się im iśc własną ścieżką....
Dla rodziców, którzy boją się, że związek z niewierzącą osobą odsunie ich
dziecko od Kościoła mam jedną radę - namówcie jakiegoś księdza, żeby
przespał się z Waszym "dzieckiem" - rozumując tym tokiem, przez analogię,
będzie to najlepszym sposobem na oddalenie takich obaw... A własciwie -
bliski związek z biskupem będzie jeszcze lepszy...
pozdrawiam
Monika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2005-04-22 17:49:20
Temat: Re: długie bylo: Re: Problem rodzinny'madzik' napisał(a):
> Jak zmniejszyć niechęć Rodziny?
> Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to staraj się wybrać metody
> dostosowane do tego, co najskuteczniej może na nich zadziałać aby
> zaakceptowali sytuację (bo może się okazać np. że użycie przez Ciebie
> hasła "bo zerwę z Wami kontakt!" tak zatnie Rodziców w sobie, że
> następnym razem zobaczysz ich na pogrzebie jednego z nich... a wątpię,
> żebyś chciał do tego celowo doprowadzić). Możesz też ich przekonać swoim
> zachowaniem, że jesteś pewien swego, gotów być z tą dziewczyną i
> wychować z Nią dzieci bez względu na zdanie Rodziny - że wiesz, gdzie
> idziesz, czego chcesz i co planujesz robić.
Widzisz, wlasnie chce uniknac konfliktu z rodzina nie rezygnujac ze
zwiazku z Monika.
Zeby bylo jasne, argumentowanie bylo wieksze, niz "chce z nia byc, bo
chce". Przedstawilem im jak wyglada sytuacja u niej w domu, jak traktuje
mnie Ona, jej rodzice i dziadkowie. Ale szczegolnie dla mojej mamy to
jest nic w porownaniu z tym, ze ona nie nalezy do kosciola. Dla niej
moja dziewczyna mogla by byc niewychowana, zapuszczona jak zul, ale
gdyby byla ochrzczona to by wszystko bylo OK.
Moje podejscie do kosciola, bo tylko o to sie toczy caly spor. Rodzina
nie potrafi zrozumiec, ze odsunalem sie od kosciola jakis czas temu, na
dlugo przed tym, zanim poznalem Monike, a teraz za kazdym razem mowia,
ze to Ona mnie od kosciola odciagnela.
Pozdrawiam
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2005-04-22 20:13:38
Temat: Re: Problem rodzinnyTomaszB wrote:
> Przedstawilem ja rodzinie i jakis czas pozniej zostalem stracony z
> mojego szczesliwego lotu, rozowe szkielka zerwano mi sila. Problemem
> okazalo sie to, ze Ona nie jest ochrzczona i tylko to jest dla mojej
> rodziny istotne. Cala reszta, to jak Ona mnie traktuje itd. jest nie
> istotna.
I po co Ci to było? Masz 25 lat i nie znasz swoich rodziców na tyle,
żeby wiedzieć jak mogą zareagować? W pewnych sytuacjach trzeba trzymać
język za zębami i tyle. "Przedstawianie" mogłeś sobie spokojnie
odpuścić...
> Z drugiej strony rodzina,
> ktora naciska coraz bardziej pytaniami: "jak beda wychowane dzieci" i
> odpowiedz w stylu "na uczciwych ludzi" jest nie tym czego sie
> spodziewaja.
>
> Ciagle przekonuja minie, ze bedzie lepiej jak sie z nia rozstane,
> tylko nie wiem dla kogo ma byc to lepiej. Chyba tylko dla nich,
> pokolenia dla ktorego kosciol kojazyl sie z walka z komuna.
Tego typu ludzie są kompletnie niereformowalni, zupełnie jak słuchacze
ojca dyrektora. Tak więc jedynie co Ci pozostaje to robić swoje i w
ogóle na temat tego związku z nimi nie rozmawiać. Być może za
dwadzieścia lat ją zaakceptują.
T.N.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2005-04-22 20:41:20
Temat: Re: Problem rodzinnyTomaszB <b...@g...pl> napisał(a):
> Problem mam, a to grupa rodzinna wiec napisze, bo to problem z rodzina.
>
> Zaczne od tego, ze mam 25 lat i ciagle mieszkam z rodzina. Mam tu dobre
> warunki, pracuje, wiec nie na garnuszku rodzicow, ale to nie o tym.
>
> We wrzesniu tamtego roku poznalem dziewczyne, po tym jak poprzedni 4
> letni zwiazek sie rozpadl, a wlasciwie umarl smiercia naturalna na
> poczatku wakacji. Wszystko bylo spoko, super sie dogadywalismy,
> sedzalismy cale dnie ze soba, takie rozowe szkielka na oczach itp.
>
> Przedstawilem ja rodzinie i jakis czas pozniej zostalem stracony z
> mojego szczesliwego lotu, rozowe szkielka zerwano mi sila. Problemem
> okazalo sie to, ze Ona nie jest ochrzczona i tylko to jest dla mojej
> rodziny istotne. Cala reszta, to jak Ona mnie traktuje itd. jest nie
> istotna.
jak sie rodzina dowiedziala o tym ze dziewczyna jest nie ochrzczona, chyba
im tego nie wygadales? bo jak tak to jested idiota do kwadratu. gdybym ja
tak wszystko rodzicom mowila o moich chlopaku to by mnie nigdy z domu nie
wyposcili, a na niego policje by naslali :)
>
> Ktos powie, ze moge sie wyprowadzic i olac rodzine, tyle ze tam gdzie
> ona mieszka mam male szanse znalezienia pracy. Czekam na to, az skonczy
> studia (to juz w tym roku) i wtedy gdzies pojedziemy, jak tylko uda nam
> sie dotrwac w tym zwiazku do tej pory. Przy kazdej okazji dostaje
> pouczenia w stylu "zycie z Bogiem jest latwiejsze" itp. i zaczyna mnie
> to tak dolowac, ze nie wiem co mam zrobic.
rozumiem cie doskonale. moj chlopak nie chodzi do kosciola i ja nie
uczeszczam za czesto (tylko wazniejsze swieta) i ciagle slysze to samo "bez
Boga daleko do proga", i ze nie chca ziecia heretyka, ale ja im odpowiadam
ze nie ilosc zdrowasiek sie liczy ale ilosc dobrych uczynkow, oni mowia mi
tamto a ja im to. nie klocimy sie juz. powiedzialam im swoje zdanie na caly
temat, musza to zaakceptowac, wkoncu jestem dorosla, zreszta ty tez.
nastepnym razem powiedz im ze nie chcesz slyszec ani slowa na temat
dziewczyny, albo sie wyprowadzisz. jak ja tak mowie to zawsze mowia do mnie
ze droga wolna, ale na nastepny dzien zmieniaja zdanie o 180 stopni:)
>
> Chce byc z nia, nie mialem wczesniej dziewczyny z ktora czulbym sie tak
> dobrze, z ktora bylo by tak fajnie, ktorej moglbym tyle dac i ktora
> dawala by mi tyle ile Ona mi daje. Z drugiej strony rodzina, ktora
> naciska coraz bardziej pytaniami: "jak beda wychowane dzieci" i
> odpowiedz w stylu "na uczciwych ludzi" jest nie tym czego sie spodziewaja.
u mnie jest to samo, ale naprawde nie daj sie sciagnac na tor rozumowania
kogos innego, bron swego indywidualizmu.
>
> Ciagle przekonuja minie, ze bedzie lepiej jak sie z nia rozstane, tylko
> nie wiem dla kogo ma byc to lepiej.
skad ja to znam heheheh.
> Wszytko to jakies porypane, ma ktos jakies propozycje. Na to zeby isc na
> tory poczekac na pociag sam juz wpadlem, ale to nie jest wyjscie optymalne.
mowie ci zrob tak: mow ze widzisz w dziewczynie dobrego czlowieka i ze
rozmawiasz z nia ciagle o swojej wierze i ze wspomniala ci ze chce przyjac
chrzest. moze tym zalagodzisz ich na jakis czas.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2005-04-22 21:11:53
Temat: Re: Problem rodzinny
Użytkownik "TomaszB" <b...@g...pl> napisał w wiadomości
news:d48rdo$sdr$1@inews.gazeta.pl...
> Problem mam, a to grupa rodzinna wiec napisze, bo to problem z rodzina.
>
> Zaczne od tego, ze mam 25 lat i ciagle mieszkam z rodzina. Mam tu dobre
> warunki, pracuje, wiec nie na garnuszku rodzicow, ale to nie o tym.
Czy pokrywasz część kosztów prądu, czynszu ?
Czy płacisz za swoje rozmowy telefoniczne ?
Kto płaci za zapełnianie lodówki ?
> We wrzesniu tamtego roku poznalem dziewczyne, po tym jak poprzedni 4
> letni zwiazek sie rozpadl, a wlasciwie umarl smiercia naturalna na
> poczatku wakacji. Wszystko bylo spoko, super sie dogadywalismy,
> sedzalismy cale dnie ze soba, takie rozowe szkielka na oczach itp.
Kto był inspiratorem rozstania ?
> Przedstawilem ja rodzinie i jakis czas pozniej zostalem stracony z
> mojego szczesliwego lotu, rozowe szkielka zerwano mi sila. Problemem
> okazalo sie to, ze Ona nie jest ochrzczona i tylko to jest dla mojej
> rodziny istotne. Cala reszta, to jak Ona mnie traktuje itd. jest nie
> istotna.
Wydaje mi się że religia jest jedną z najbardziej prywatnych spraw na
świecie ?
> Ktos powie, ze moge sie wyprowadzic i olac rodzine, tyle ze tam gdzie
> ona mieszka mam male szanse znalezienia pracy.
Myślę że dla wielu osób 25 latek pracujący i mieszkajacy z rodzicami jest
traktowany jako nie do końca dojrzały.
Naprawdę nie masz chęci posiadania czegoś własnego.
Wyprowadzeniesię z domu nie ma nic wspólnego z olewaniem, to normalna kolej
rzeczy.
> Czekam na to, az skonczy
> studia (to juz w tym roku) i wtedy gdzies pojedziemy, jak tylko uda nam
> sie dotrwac w tym zwiazku do tej pory.
Nie wiem co chciałeś powiedzieć, bo wyszło Ci że nie wierzysz w Waszą
miłość.
> Przy kazdej okazji dostaje
> pouczenia w stylu "zycie z Bogiem jest latwiejsze" itp. i zaczyna mnie
> to tak dolowac, ze nie wiem co mam zrobic.
Tak naprawdę to masz lekcje od faryzeuszy.
Chyba tak nazywają się ludzie, którzy zajmują się przestrzeganiem zasad
religijnych i robią to na pokaz,
zamiast miłości bliźniego. Swoją drogą idziesz najlepszą drogą do podobnej
postawy.
> Chce byc z nia, nie mialem wczesniej dziewczyny z ktora czulbym sie tak
> dobrze, z ktora bylo by tak fajnie, ktorej moglbym tyle dac i ktora
> dawala by mi tyle ile Ona mi daje.
Dla mnie prawdziwa miłość to taka która działa zamiast zastanawiać się nad
tym co powiedza inni.
> Z drugiej strony rodzina, ktora
> naciska coraz bardziej pytaniami: "jak beda wychowane dzieci" i
> odpowiedz w stylu "na uczciwych ludzi" jest nie tym czego sie spodziewaja.
Skoro wiesz czego sie spodziewają, więc im powiedz i bedziesz miał spokój.
Tak rozdzierasz szaty zamiast działac.
> Ciagle przekonuja minie, ze bedzie lepiej jak sie z nia rozstane, tylko
> nie wiem dla kogo ma byc to lepiej. Chyba tylko dla nich, pokolenia dla
> ktorego kosciol kojazyl sie z walka z komuna.
A Tobie z czym się kojarzy ? Mi z "rz"
> Wszytko to jakies porypane, ma ktos jakies propozycje. Na to zeby isc na
> tory poczekac na pociag sam juz wpadlem, ale to nie jest wyjscie
optymalne.
Naprawdę masz problem.
Boisz się dorosłości jeśli naprawdę myślisz o pociagu, stukanie na grupie na
nic się nie zda.
Bo trochę z Twoją częściową pomocą jestes na najlepszej drodze do
zafundowania sobie depresji.
Naprawdę kochasz tę dziewczynę ?
Jeśli nie wiesz - nie czytaj dalej.
Jeśli tak zacznijcie szukać pracy dla niej i dla Ciebie w wybranym przez Was
mieście - proces jej znajdywania nie jest taki krótki.
Myślę że i dla niej szukanie teraz może być rozsądnym posunieciem zamiast
czekania do dyplomu potem wakacje a potem praca.
Co do rodziny to moim zdaniem szkoda czasu na dysputy.
Jeśli nie chcą Was widywać jeździj do niej co tydzień, na całe weekendy, tak
aby wogóle Cie nie było.
W tygodniu też zacznij brać urlopy i zacznij chodzić na rozmowy
kwalifikacyjne.
Zamiast tracić czas na rozmowy inwestuj w siebie - ucz się czegoś co myślisz
że Ci się przyda,
może jakiś kurs językowy albo studia podyplomowe.
Jak Twoja rodzinka zobaczy że nie żartujesz sama zmieni zdanie, bo pewnie
tak samo jak Ty od nich
oni są uzależnieni od Ciebie.
Jeszcze jedna uwaga wspólne mieszkania z rodzicami po Waszym ślubie,
skonczy się rozwodem, więc jeśli kochasz działaj.
Pozdrawiam
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2005-04-22 21:18:04
Temat: Re: Problem rodzinnyKasia napisał(a):
> mowie ci zrob tak: mow ze widzisz w dziewczynie dobrego czlowieka i ze
> rozmawiasz z nia ciagle o swojej wierze i ze wspomniala ci ze chce przyjac
> chrzest. moze tym zalagodzisz ich na jakis czas.
>
Fajnie wiedziec, ze nie tylko ja mam takie problemy:) Robie dokladie tak
jak mowisz, ale nie uzywam argumentu "bo sie wyprowadze", bo chwilowo
nie ma takiej potrzeby.
Jednak chyba lepiej nie mowic prawdy i zyc spokojniej, niz powiedziec
wszystko i miec takie "mocherowe" problemy.
Pozdrawiam
TomaszB
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2005-04-23 06:03:49
Temat: Re: Problem rodzinny
> Fajnie wiedziec, ze nie tylko ja mam takie problemy:) Robie dokladie tak
> jak mowisz, ale nie uzywam argumentu "bo sie wyprowadze", bo chwilowo
> nie ma takiej potrzeby.
Wiesz, Tomku, z tym zadowoleniam ze wspólnoty z Kasią w problemach uważaj.
Kasia ma takie problemy, jakie pasują do aktualnego watku - to blagierka.
pozdr
Monika
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2005-04-23 22:50:22
Temat: Re: Problem rodzinnyThu, 21 Apr 2005 20:29:03 +0200, na pl.soc.rodzina, TomaszB napisał(a):
> Przedstawilem ja rodzinie i jakis czas pozniej zostalem stracony z
> mojego szczesliwego lotu, rozowe szkielka zerwano mi sila. Problemem
> okazalo sie to, ze Ona nie jest ochrzczona i tylko to jest dla mojej
> rodziny istotne. Cala reszta, to jak Ona mnie traktuje itd. jest nie
> istotna.
Jak czujesz Miłość to jesteś z Bogiem.
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |