Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Problem rodzinny

Grupy

Szukaj w grupach

 

Problem rodzinny

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 54


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-04-21 18:29:03

Temat: Problem rodzinny
Od: TomaszB <b...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Problem mam, a to grupa rodzinna wiec napisze, bo to problem z rodzina.

Zaczne od tego, ze mam 25 lat i ciagle mieszkam z rodzina. Mam tu dobre
warunki, pracuje, wiec nie na garnuszku rodzicow, ale to nie o tym.

We wrzesniu tamtego roku poznalem dziewczyne, po tym jak poprzedni 4
letni zwiazek sie rozpadl, a wlasciwie umarl smiercia naturalna na
poczatku wakacji. Wszystko bylo spoko, super sie dogadywalismy,
sedzalismy cale dnie ze soba, takie rozowe szkielka na oczach itp.

Przedstawilem ja rodzinie i jakis czas pozniej zostalem stracony z
mojego szczesliwego lotu, rozowe szkielka zerwano mi sila. Problemem
okazalo sie to, ze Ona nie jest ochrzczona i tylko to jest dla mojej
rodziny istotne. Cala reszta, to jak Ona mnie traktuje itd. jest nie
istotna.

Ktos powie, ze moge sie wyprowadzic i olac rodzine, tyle ze tam gdzie
ona mieszka mam male szanse znalezienia pracy. Czekam na to, az skonczy
studia (to juz w tym roku) i wtedy gdzies pojedziemy, jak tylko uda nam
sie dotrwac w tym zwiazku do tej pory. Przy kazdej okazji dostaje
pouczenia w stylu "zycie z Bogiem jest latwiejsze" itp. i zaczyna mnie
to tak dolowac, ze nie wiem co mam zrobic.

Chce byc z nia, nie mialem wczesniej dziewczyny z ktora czulbym sie tak
dobrze, z ktora bylo by tak fajnie, ktorej moglbym tyle dac i ktora
dawala by mi tyle ile Ona mi daje. Z drugiej strony rodzina, ktora
naciska coraz bardziej pytaniami: "jak beda wychowane dzieci" i
odpowiedz w stylu "na uczciwych ludzi" jest nie tym czego sie spodziewaja.

Ciagle przekonuja minie, ze bedzie lepiej jak sie z nia rozstane, tylko
nie wiem dla kogo ma byc to lepiej. Chyba tylko dla nich, pokolenia dla
ktorego kosciol kojazyl sie z walka z komuna.

Wszytko to jakies porypane, ma ktos jakies propozycje. Na to zeby isc na
tory poczekac na pociag sam juz wpadlem, ale to nie jest wyjscie optymalne.
Pozdrawiam
TomaszB

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2005-04-21 21:04:19

Temat: Re: Problem rodzinny
Od: Eulalka <x...@x...xx> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik TomaszB napisał:

> Przedstawilem ja rodzinie i jakis czas pozniej zostalem stracony z
> mojego szczesliwego lotu, rozowe szkielka zerwano mi sila. Problemem
> okazalo sie to, ze Ona nie jest ochrzczona i tylko to jest dla mojej
> rodziny istotne.

Czekaj, czekaj - a to rodzina ma się z nią hajtnąć czy Ty?
Dorosłośc polega m. in. na dokonywaniu trudnych wyborów. Albo zjesz
ciasteczko, albo masz ciasteczko.

Eulalka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2005-04-22 06:04:43

Temat: Re: Problem rodzinny
Od: "proxy" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam!

Musze Ci powiedziec, ze jedynym rozwiazaniem zeby nie sluchac gadania
rodziny
jest albo czas (rodzina przekonuje sie ze zalezy ci na dziewczynie i mimo
ich
persfazji nie zmieniasz zdania, itp. wiec w koncu akceptuja (mozliwe ze
polowicznie)
dziewczyne) lub samodzielne zycie (wyprowadzasz sie na swoje, np.
wynajmujesz
mieszkanie, itd.). Niestety, ale musisz zdac sobie sprawe z tego, ze poki
bedziesz
mieszkal z rodzna, puty bedziesz wysluchiwal ich zdania, z ktorym sie mozesz
nie
zgadzac, ale do ktorego rodzina ma swoje prawo.

Ogolnie mozna powiedziec, ze mamy tu doczynienia z typowym problemem braku
akceptacji partnera zyciowego ze strony rodziny, ktora wyznaje okreslony
swiatopoglad.
Problemem moze wiec byc inna religia (ateizm), stan cywilny, poprzednie
zwiazki, choroby,
wiek, posiadanie dzieci, i wiele, wiele innych rzeczy. W pewnym momencie
wiec trzeba
podjac decyzje, zastanowic sie co jest dla mnie wazniejsze, moja obecna czy
nowa rodzina?
Co nie znaczy, ze zaraz trzeba zrywac wszelkie kontakty z rodzina ale na
pewno beda one
rzadsze. Poza tym, nalezy sie w takiej sytuacji spodziewac, ze delikwent
bedzie slyszal
uwagi pod swoim i swojego partnera adresem, mozliwe ze do konca zycia. I z
tego trzeba
sobie zdawac sprawe. Ale przeciez nikt nie powiedzial ze zycie jest latwe i
tylko przyjemne.

Inna sprawa jest budowanie nowego zwiazku z parnerem ktory ma "inne
korzenie" w wiec
np. inny swiatopoglad, wyznaje inna religie. Oczywiscie ze takie zwiazki sa
mozliwe, ale
na pewno, z zalozenia, beda one mialy przed soba wiele problemow do
rozwiazania, a wiec np.:
jak wychowac dzieci, w jakim swiatopogladzie, jak spedzac czas w niedziele,
tradycja w czasie
swiat, itd. Moze to sie wydaje banalne na poczatku zycia, kiedy fascunacja
parnerem jest duza
ale nie sa to sprawy blache gdzyz stanowia one element naszego wychowania,
wiary, korzeni,
tego jak patrzymy na zycie. I z tego tez nalezy sobie zdawac sprawe. Bez
wzajmnej tolerancji
ale i porozumienia w najwazniejszych kwestiach, nie uda sie zbudowac
trwalego zwiazku.

Inna kwestia jest trwalosc zwiazku, ewentulanego malzenstwa i wplyw pogladow
i wiary na to.
Warto sie wiec dowiedzic, jak wyglada rodzina parnera, jak zyli rodzice
parnera, itd.

Sa rowniez inne wazne czynniki, wplywajace na jakosc i trwalosc zwiazku,
nawet taki zwykle czasowe
kiedy pewne odczucia, emocje, moga sie zmieniac. Wazny jest np. wspolny cel.
Co bedzie
po kilku latach (czy np. nie tak samo ja poprzednio, itp. i dlaczego?). Ale
to przychodzi
z doswiadczeniem (zdawanie sobie sprawy z takich rzeczy).

Coz, zycze powodzenia :)

proxy


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2005-04-22 06:21:42

Temat: Re: Problem rodzinny
Od: "Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "TomaszB" :

> Chce byc z nia, nie mialem wczesniej dziewczyny z ktora czulbym sie tak
> dobrze, z ktora bylo by tak fajnie, ktorej moglbym tyle dac i ktora
> dawala by mi tyle ile Ona mi daje. Z drugiej strony rodzina, ktora
> naciska coraz bardziej pytaniami: "jak beda wychowane dzieci" i
> odpowiedz w stylu "na uczciwych ludzi" jest nie tym czego sie spodziewaja.
>
> Ciagle przekonuja minie, ze bedzie lepiej jak sie z nia rozstane, tylko
> nie wiem dla kogo ma byc to lepiej. Chyba tylko dla nich, pokolenia dla
> ktorego kosciol kojazyl sie z walka z komuna.
>
> Wszytko to jakies porypane, ma ktos jakies propozycje. Na to zeby isc na
> tory poczekac na pociag sam juz wpadlem, ale to nie jest wyjscie
optymalne.

Z własnego doświadczenia, sprzed 25 lat.
Poznałam rozwodnika, rodzina (katolicka) była zdecydowanie przeciw. Ja (też
praktykująca katoliczka) miałam spore wątpliwości, no ale po prostu
kochaliśmy się.

Dziś po 25 latach bycia razem mogę z pełną odpowiedzialnością odpowiedzieć
że jestem z nim szczęśliwa.
Oczywiście, burze też są jak w każdym związku. Rodzina (obecnie już nie
żyją) przekonała się do męża właściwie dopiero po urodzeniu wnuków.

Proponuję przetrzymać jeszcze ten okres do ukończenia przez nią studiów a
potem zacząć życie całkiem na własny rachunek.
Weź jednak sam pod uwagę różnice poglądów pomiędzy wami. To może kiedyś
przeszkadzać i stawać się potencjalnym źródłem konfliktów.

Pozdrowienia.

Basia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2005-04-22 09:28:35

Temat: Re: Problem rodzinny
Od: RSNB <r...@K...op.pl> szukaj wiadomości tego autora

TomaszB, z Twoich palców 21.04.05 o 20:29 spłynęła mądrość:
> Problem mam, a to grupa rodzinna wiec napisze, bo to problem z rodzina.

Nie. Z Tobą.

> Przedstawilem ja rodzinie i jakis czas pozniej zostalem stracony z
> mojego szczesliwego lotu, rozowe szkielka zerwano mi sila. Problemem
> okazalo sie to [.. i dalsze tłumaczenia się ..]

Problemem jest to, że nie jesteś dojrzałym osobnikiem. Jak dziecko.

powiedział co wiedział RSNB
--
http://www.rsnb.republika.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2005-04-22 11:02:36

Temat: Re: Problem rodzinny
Od: "Dorota" <d...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Zaczne od tego, ze mam 25 lat i ciagle mieszkam z rodzina. Mam tu dobre
> warunki, pracuje, wiec nie na garnuszku rodzicow, ale to nie o tym.
Możliwe, że skoro mieszkasz z rodzicami mając 25 lat, rodzice traktują Cię jak
młodszego niż jesteś w rzeczywistości. I być może dlatego z dystansem podchodzą
do Twojej zdolności podejmowania poważnych decyzji. Przypuszczam, że gdyby moje
dziecko chciało mieszkać jeszcze w tym wieku ze mną, obawiałabym się, że nie
jest jeszcze gotowe do decydowania o sobie. Ale oczywiście moge się mylić, bo do
tego momentu jeszcze wiele lat :)
> Przedstawilem ja rodzinie i jakis czas pozniej zostalem stracony z
> mojego szczesliwego lotu, rozowe szkielka zerwano mi sila.
Na marginesie. Skłonność do egzaltowanych metafor raczej nie wspomaga rzeczowej
dyskusji z rodziną.
> Problemem okazalo sie to, ze Ona nie jest ochrzczona i tylko to jest dla mojej
> rodziny istotne. Cala reszta, to jak Ona mnie traktuje itd. jest nie
> istotna.
Ważne, żeby była istotna dla Ciebie. O tym czy dziewczyna jest dla Ciebie kimś
naprawdę ważnym i wartym Twojej miłości (i szacunku Twojej rodziny) będzie
świadczył sposób w jaki będziesz "bronił" Waszej sprawy na forum rodziny. Z
doświadczenia wiem, że takie sprawy jak brak slubu kościelnego lub brak chrztu
stanowią wielki problem dla większości rodzin. Czasem potrzeba wielu godzin
rozmów i wielu lat szczęśliwego życia, żeby pokazać rodzinie, że się
myliła/martwiła niepotrzebnie. Wydaje mi się, że nic tak nie uspokoiło by
rodziny jak Twoja pewność, poparta spokojnymi, przekazywanymi bez emocji,
argumentami. IMHO, fakt, że pytasz na grupie co zrobić, że sprawiasz wrażenie
jakbyś się miotał między dziewczyną a rodziną, świadczy o tym, że nie dojrzałeś
do takiej sytuacji. Wszelkie wahania jakie okazujesz stanowią dla Twojej rodziny
potwierdzenie, że ma rację.
> Ktos powie, ze moge sie wyprowadzic i olac rodzine
Ja bym nie olewała rodziny, tylko najpierw dała sobie radę z samą sobą. Co jest
dla Ciebie ważne, jak byście chcieli wychować dzieci, co w praktyce oznacza, że
Ty jesteś ochrzczony, jak Twoja dziewczyna podchodzi do spraw religii itp.
Musisz się zdecydować co jest dla Ciebie najważniejsze, dla Was dwojga i tego
się trzymać konsekwentnie. A rodzice muszą się pogodzić z tym, że Wy podejmiecie
decyzję. Tym łatwiej się pogodzą, im mocniej będziesz przekonany, że wiesz co
robisz.
> Czekam na to, az skonczy
> studia (to juz w tym roku) i wtedy gdzies pojedziemy, jak tylko uda nam
> sie dotrwac w tym zwiazku do tej pory.
To zdanie dobrze nie wróży. Może jeszcze za wczesnie, żebyś brał
odpowiedzialność za nową rodzinę?
> Przy kazdej okazji dostaje
> pouczenia w stylu "zycie z Bogiem jest latwiejsze" itp. i zaczyna mnie
> to tak dolowac, ze nie wiem co mam zrobic.
Uodpornić się. Zwracać uwagę tylko na intencje mówiących.
> Chce byc z nia, nie mialem wczesniej dziewczyny z ktora czulbym sie tak
> dobrze, z ktora bylo by tak fajnie, ktorej moglbym tyle dac i ktora
> dawala by mi tyle ile Ona mi daje. Z drugiej strony rodzina, ktora
> naciska coraz bardziej pytaniami: "jak beda wychowane dzieci" i
> odpowiedz w stylu "na uczciwych ludzi" jest nie tym czego sie spodziewaja.
Może przekaż więcej szczegółów, wskaż autorytety, które Wam pomogą, zapewnij, że
jeśli babcia użyje słowa Bóg w obecności dziecka, nie zostanie zbesztana. Oni
widzą, że Ty jesteś spięty i to im chyba daje do myslenia, że sam nie jesteś
przekonany. Mogą się też najnormalniej bać, że nie będą mogli wnukom przekazać
tego czym żyją.
> Wszytko to jakies porypane, ma ktos jakies propozycje. Na to zeby isc na
> tory poczekac na pociag sam juz wpadlem, ale to nie jest wyjscie optymalne.
Matrwiłabym się, na miejscu dziewczyny, że nie staniesz w jej obronie, że nie
będziesz dość silny psychicznie i dojrzały, żeby zbudować Wasz autonomiczny i
dojrzały związek. Może się mylę. Mam nadzieję, że się mylę.

Życzę powodzenia,
Dorota

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2005-04-22 11:49:17

Temat: Re: Problem rodzinny
Od: " " <b...@W...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dziekuje za wszystkie odpowiedzi. Przeczytalem i odpowiadam.

Jestem pewny, ze chce byc z Ta dziewczyna, a nawet jestem pewny, ze nie zrobi
mi tego co poprzednia i taka postawe przedstawilem rodzinie, co niewiele zmienilo.

Zdaje sobie sprawe z tego, ze ona jest wychowana inaczej. Juz ustalilismy, ze
mamy podobne poglady na temat kosciola i wiary, problem jest w tym, ze to na
do konca pasuje mojej rodzinie. Jak ktos sluszenie zuwazyl, rodziny sie nie
wybiera, ale nie moge zrozumiec dlaczego oni tak bardzo chca mi narzucic swoj
poglad na zycie i swiat.

Ktos powiedzial, ze sie waham z podjeciem decyzji. Gdyby Ona mieszkala w tym
samym miescie, juz dawno mieszlakibysmy razem, bo sa do tego warunki i nie
mial bym chwili watpliwosci co zrobic. Jak sie wyprowadze teraz, to bede
musial mieszkac sam.

Wychodzi na to, ze sam sobie narobilem problemow, a sluchajac rodziny podczas
swiat jacy to oni tolerancyjni, teraz nie mam na to zadnego potwierdzenia.

Pozdrawiam
TomaszB

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2005-04-22 12:54:52

Temat: Re: Problem rodzinny
Od: Nela Młynarska <n...@W...security.pl> szukaj wiadomości tego autora

On 2005-04-22 13:49:17 +0200, " " <b...@W...gazeta.pl> said:

> Jak ktos sluszenie zuwazyl, rodziny sie nie
> wybiera, ale nie moge zrozumiec dlaczego oni tak bardzo chca mi narzucic swoj
> poglad na zycie i swiat.

Oni biorąc ślub, ślubowali między innymi, że po katolicku wychowają dzieci.
Ty ciągle jesteś ich dizeckiem. Muszą się wywiązać z obowiązku. To jest
jedno z możliwych wyjśnień ich postępowania, choć wcale nie najbardziej
prawdopodobne.

Najbardziej prawdopodobne jest to, że nie wyobrażają sobie innego życia niż
w rodzinie katolickiej. Boję się, że to coś strasznego (do tego
grzesznego rzecz
jasna) i próbują Ciebie od tego uchronić.

No i jeszcze bardzo często wchodzi w grę owo nasze ulubione: "co powiedzą
sąsiedzi i ksiądz proboszcz". Jak my im spojrzymy w oczy skoro taki ...
tam ... wyrósł na naszej krwawicy.

Ja w analogicznej sytuacji po prostu zrobiłam swoje. Przez kiilka lat
nie pokazywaliśmy się u mojej mamy bo nie było po co: płacz, wymówki,
obawy, lęki, wyrzuty. A teraz ... mój chop jest jej ulubionym
zięciem i go broni nawet przed mną samą czasami.

Pozdrawiam,
Nela

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2005-04-22 12:59:09

Temat: Re: Problem rodzinny
Od: Eulalka <e...@k...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Nela Młynarska napisał:

> No i jeszcze bardzo często wchodzi w grę owo nasze ulubione: "co powiedzą
> sąsiedzi i ksiądz proboszcz". Jak my im spojrzymy w oczy skoro taki ...
> tam ... wyrósł na naszej krwawicy.

:)
Znajoma wyszła za mąż w Stanach za metodystę.
Wzięli ślub cywilny a tu chcą kościelny, w
Katedrze Oliwskiej. I są takie schody, że mój szef
dzis, w rozpaczy (bo to jego córka) stwierdził, że
aktora wynajmie chyba, bo tego z księdzem załatwic
sie nie da ;)

Eulalka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2005-04-22 13:38:27

Temat: Re: Problem rodzinny
Od: Dunia <d...@n...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora



Eulalka wrote:

> Znajoma wyszła za mąż w Stanach za metodystę. Wzięli ślub cywilny a tu
> chcą kościelny, w Katedrze Oliwskiej. I są takie schody,

Mysle, ze to dlatego, ze chca wziac slub w tak popularnym kosciele.
Normalnie naprawde nie ma problemow - a w miastach to juz w ogole.

D.
--
Koniec kazdego nurkowania to sytuacja awaryjna. |
Inaczej kto by chcial wychodzic z wody ? | (c) Konrad Dubiel

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 6


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

O co mu chodzi?
[OT] Do Nixe
Czy jest jakies wyjscie?
odpowiednia opiekunka do dziecka
Doświadczanie ojcostwa...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »