Data: 2010-09-26 20:22:52
Temat: Re: Renata (Natek) nie żyje
Od: "Chiron" <c...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Paulinka" <p...@w...pl> napisał w
wiadomości grup dyskusyjnych:i7o1od$3q3$...@n...news.atman.pl...
> Chiron pisze:
>>
>> Użytkownik "Paulinka" <p...@w...pl> napisał w
>> wiadomości grup dyskusyjnych:i7lv4b$qh6$3...@n...news.atman.pl...
>>> Ikselka pisze:
>>>> Dnia Sun, 26 Sep 2010 00:48:33 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>
>>>>
>>>>> Bagna i knieje Twoje wychodzą z czeluści podświadomości.
>>>>> Jednym słowem nie potrafisz samodzielnie bez męża myśleć, działać.
>>>>
>>>> Nie "samodzielnie", ani "bez męża", lecz bez brania pod uwagę jego
>>>> istnienia - tak, nie potrafię niczego, ale to absolutnie niczego.
>>>> To się nazywa miłość.
>>>
>>> To się nazywa ogłupienie. Tezy Twojego męża szczególnie po 10 kwietnia
>>> dały mi do myślenia. Zakładam naiwnie, ze bez jego pomocy nie robiłabyś
>>> takiego szoł. Namaścił Cię katoliczką, napawa szlacheckimi duperelami,
>>> jesteś wybrana LOL.
>> Paulinko- niepotrzebnie walisz w Ixi- dlaczego? Ja chcę Ci podkreślić
>> swoje zdanie: mam głębokie przekonanie, że osobne życie- w szczególności
>> osobne chodzenie na imprezy (np firmowe)- służy rozpadowi związku, a nie
>> jego wzmocnieniu. Oczywiście- nie mam tu na myśli takich babskich spotkań
>> na plotach, czy męskich- plotkowanie przy piwku:-). Nie ma nawet
>> możliwości, żeby wyjazdy na imprezy- i to zamknięte i całonocne(!) jakimi
>> są przecież firmowe- nie rozwalał Ci związku. Nie_wierzę. Nie twierdzę,
>> że na nich zdradzasz męża z kimś. Wcale nie. Jednak wytworzyłaś sytuację,
>> w której Ty masz prawo, a on nie (rzekomo nie lubi). Nie wierzę, żeby mąż
>> to akceptował. Skoro tak jest- to po prostu nie potrafi się
>> przeciwwstawić. A z tego wynika, że albo do końca życia taki będzie (co
>> oddali Ciebie od niego), albo pewnego dnia- bez widocznej przyczyny- woda
>> zerwie tamę, a wtedy ją zburzy z potężną siłą żywiołu. Tertium non datur.
>> I owszem- mogę się mylić, choć w tej sytuacji wydaje mi się, że raczej
>> niewielkie jest tej pomyłki prawdopodobieństwo.
>
> Chiron masz własne prywatne złe doświadczenia w tej materii i próbujesz mi
> nachalnie i w sposób absolutnie skandaliczny wmówić, że mój partnerski
> związek oparty przede wszystkim na zaufaniu, jest zły.
W żadnym razie niczego nie usiłuje Ci wmówić. Pokazałem niebezpieczeństwa,
jakie w moim przekonaniu czyhają w opisywanym przez Ciebie związku.
A żyjcie sobie, jak się Wam podoba- na zdrowie.
> Schowaj te swoje mądrości do kieszeni ok? Nie wiesz nic o moim związku i
> moim mężu.
Nie wiem. Nie chcesz- mogę się nie odzywać. Proszę bardzo.
> Mój mąż wyjeżdża na zamknięte, całonocne, Boże kilkudniowe nawet spektakle
> w różnych miejscach Polski. O Boże pracuje z całym mnóstwem pięknych
> aktorek. Chyba się rzeczywiście zacznę martwić...
Jak wyżej. Zabroniłaś mi tego komentować. Uznaję, że masz prawo nie życzyć
sobie komentarzy na temat Twojego związku.
> Dorośli ludzie, którzy szanują siebie i swój związek, którzy się kochają i
> są mocno ze sobą związani, potrafią bez żadnego problemu dać drugiej
> osobie wolną przestrzeń, np na spotkania towarzyskie w gronie innych
> ludzi.
Ogólnie: nie. To znaczy: wolna przestrzeń- tak. Tylko co to ma znaczyć? Ja
rozumiem to tak: każde z nas robi to, o czym bez problemów może opowiedzieć
drugiemu. Unika także sytuacji co najmniej dwuznacznych- bo kiedyś w skutek
różnych zdarzeń te dwuznaczne sytuacje mogą zostać niewłaściwie odebrane. W
małżeństwie- KAŻDYM- są lepsze i gorsze dni. Są także wręcz kryzysy- choć
raz taki się zdarzy. To normalne. Jeśli oboje będą szukać rozwiązania- to
oczywiście je znajdą. W dawne dwuznaczne sytuacje mogą poważnie utrudnić
pokonanie kryzysu. Jeśli więc wolna przestrzeń oznacza, że np (oderwane od
Ciebie): on pracuje po nocach z kobietami, i jest wierny, to nie wierzę,
żeby nie widział zdrad małżeńskich wokół- takie sytuacje wręcz je generują.
On jest wierny- więc zapewne to, co obserwuje- nie podoba mu się. Zdrady
bywają jednorazowe, np stręczone przez alkohol (zmęczona kobieta, plus
czasem nawet jeden kieliszek wódki...), lub systematyczne. On patrzy i
widzi. A tu mu żona po raz kolejny wyjechała na np spotkanie integracyjne.
Co sobie pomyśli w chwili kryzysu?
> BTW na spotkania firmowe nie przychodzi się z partnerami. Integrować się
> mają pracownicy między sobą a nie ich rodziny i znajomi królika.
W mojej firmie na kilka już spotkań integracyjnych- i większość z
partnerami. Jedno (wynajęta sala z kręglami) dla pracowników z partnerami i
dziećmi. Firma zatrudnia ludzi z całej Polski- więc załatwiała noclegi.
Ostatnia impreza (w sierpniu) była na wzór wesela. Tańce, picie, orkiestra
firmowa- i mile widziane były partnerki. Taaaka zabawa- powaga.
--
Chiron
Prawda, Prostota, Miłość.
|