Data: 2002-01-11 13:36:35
Temat: Re: Rysy psychopatyczne u dzieci
Od: "EvaTMKGSM" <e...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Little Dorrit" :
> Dlaczego więc sądzisz, że to, co widać, ot np. rysy twarzy są
> dziedziczne, a jakże ale już anomalie charakteru w żadnym wypadku?
Ależ ja nie sądzę, że w żadnym wypadku !
Wiadom, że również anomale charakteru można dziedziczyć, poprzez
informacje-predyspozycje zawarte w genach.
> Toteż od 100 lat się próbuje resocjalizować np. psychopatów - bez
efektów.
> Od stu lat usiłuje się leczyć np. zespół Klinefeltera i wiele innych
chorób
> dziedzicznych niosących nie tylko bardziej lub mniej posunięte
kalectwo ale
> i śmierć po paru latach życia - bez efektów. Rozwija się przecież
inżynieria
> genetyczna i pojedyncze, nieprawidlowe geny usiłuje się naprawiać
już w
> życiu płodowym. Trzeba tylko wiedzieć które. Ostatnie słowo na pewno
nie
> będzie należało do pedagogów, nauczycieli, psychoterapeutów i
rodziców,
> tylko do chirurgii genetycznej.
Jeśli jednak dziecko przejawiające cechy takie jak w tym wątku, trafia
do świetlicy terapeutycznej, może powinno się go poddać takim testom,
o jakich piszesz niżej, nie zakładając a priori, że już jest skazane z
góry na psychopatię ?
> A skąd taka jesteś pewna, że to "z powodu złych metod
wychowawczych."
> ?Zbadałaś te dzieci w sposób metodologicznie poprawny, naukowy, czy
jak? czy
> tylko wyciągasz powierzchowne wnioski, zgodne z własnym schematem
poznawczym
> > Co w takim razie mówić o tych z rodzin zaniedbanych ?
> Co w takim razie mówić o dzieciach z rodzin zaniedbanych, z których
pochodzą
> prawidłowo zsocjalizowane jednostki? Zadaj sobie jeszcze parę takich
pytań:
> np.Czy więcej jest dzieci zaniedbanych czy więcej zabójców lub w
ogóle
> przestępców? Porównaj sobie to z danymi statystycznymi w Portugalii,
gdzie
> tylko kilka procent dzieci jest otoczonych opieką w stylu
europejskim.
> Resztę wychowuje ulica. Gdyby słuszne bylo to, co piszesz,
Portugalia
> dzisiaj stanowiłaby jedno wielkie więzienie. Co w takim razie mówić
o
> dzieciach z rodzin zaniedbanych, z których jedno wyrasta na
profesora
> uniwersytetu bądź tylko uczciwego człowieka a drugie na
kryminalistę? Niby
> przecież takie same warunki wychowawcze, ci sami rodzice...
Ale właśnie, tu też się nie zgodzę ;
każde z tych dzieci urodziło się i wyrosło w nieco innym klimacie,
ich rodzice też się zmieniali, czasem na korzyść, czasem - wprost
przeciwnie. Pierwsze mogło być zaniedbane, bo rodzice jeszcze nie
dorośli, albo - dopiero przy drugim, bądź następnym dorośli.
W zasadzie już to, że rodzina jest wielodzietna, bądź nie, ma duży
wpływ..
W życiu rodziny zachodzą zmiany, czasami skokowe, czasem powolne, ale
zachodzą. Między moim pierwszym a trzecim synem było 11 lat różnicy i
mogę stwierdzić, że były to zupełnie inne warunki i doświadczenia dla
każdego z nich i każdy jest inny, choć oczywiście mają wspólne
cechy;), raczej fizyczne, no i pewne nabyte od rodziców;)) i
np.dziadków.
Oczywiście również pewne słabości;), chociaż w różnym stopniu.
Każde następne dziecko jest już bogatsze o doświadczenia rodzeństwa i
od tego rodzeństwa nabyte - jak np. sposób interakcji społecznych.
Śmiem twierdzić, że gdyby każdy z nich był jedynakiem, wówczas każdy
byłby zgoła innym człowiekiem, miałby inne warunki i możliwości, ale
miałby też braki nie do nadrobienia..
No a co powiesz o dzieciach wychowanych wśród zwierząt, które
przejmują ich sposób bycia ?
Wpływ przekazów słownych, pisemnych, wizualnych ?
Wpływ bicia ? Wpływ poczucia bezpieczeństwa ?
Czy Papuasa np. możemy oceniać tak jak mieszkańca USA ?
Chińczyka, bądź Afgańczyka, bądź Hindusa , ewentualnie czarnego
mieszkańca Afryki ?
Jesli by nawet było tak, jak mówisz, to przedewszystkim należałoby
wykonać te wszystkie testy, zanim się skreśli, IMO;)
Eva
|