Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!newsgate
.onet.pl!niusy.onet.pl
From: "Dygot" <r...@o...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Date: 5 Jan 2005 17:01:35 +0100
Organization: Onet.pl SA
Lines: 44
Message-ID: <1...@n...onet.pl>
References: <crh1l0$d10$1@atlantis.news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: newsgate.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: newsgate.test.onet.pl 1104940895 31121 213.180.130.18 (5 Jan 2005 16:01:35
GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 5 Jan 2005 16:01:35 GMT
Content-Disposition: inline
X-Mailer: http://niusy.onet.pl
X-Forwarded-For: 193.128.100.81, 192.168.243.49
X-User-Agent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 6.0; Windows NT 5.1; SV1; .NET CLR
1.1.4322)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:301012
Ukryj nagłówki
> Ja z tego co pamiętam zazdrosny bywam na początku związku,
> gdy nie ufam jeszcze kobiecie. Nie byłem nigdy zazdrosny o ginekologa,
> ale kiedyś dziewczyna opowiadała im o tym ze pierwszy raz satysfakcji
> właśnie u niego zaznała. A mało tego krytykowała mnie za to że nie
> masuje jej piersi tak jak on i musiałem się cierpliwie uczyć jak to
> on masował jej piersi i jak to ma mam robić.
Fajne pocieszenie - nie ma co (nie wstawiam uśmiechu, bo jeszcze nie daję rady).
BTW: Od tego masowania piersi dostała orgazmu?
> Powiem szczerze, że to
> też we mnie trochę wzbudziło dziwne uczucie, ale wiedziałem że nie mam
> powodów do obaw. Nawet byłem zazdrosny gdy z kimś zataczyła na
> dyskotece. Później w miarę poznania jej mentalności uwierzyłem i
> zazdrość zamieniła się w zaufanie.
Ja mojej żonie UFAM całkowicie - pisałem już o tym, że nie snuję ŻADNYCH
podejrzeń. Ale to nie koi poczucia straty czegoś nieuchwytnego ani na jotę. To
co czuję to jakieś przeraźliwie dojmujące poczucie straty. Coś zostało mi
odebrane. A przecież Ona miałą kogoś przede mną, ja przed Nią - więc skąd to
cholerstwo?
> Zresztą ja jej często opowiadałem o tym kto i jak mnie podniecił.
> Określiliśmy wspólną granicę której nie przekroczymy, a w swoich
> fantacjach i tego że zmysły czasem odczuwają byliśmy absolutnie szczerzy.
> Myślę że z irracjonalnymi niepokojami powinno się zamknąć gdzieś i
> przeboleć, poczekać aż przejdą, bo jesli nie przechodzą powinniśmy się
> nad sobą poważniej zastanowić.
Gdyby był to ledwie niepokój nie byłoby mowy. Przeczekać - jak już napisałem
wydawało mi się, że to dawno poza mną. Minęło 10 lat, odkąd aż tak mocno mną to
szarpało. W między czasie był poród żony, z opisywanym przeze mnie incydentem,
co utwierdzało mnie w przekonaniu, że to była "choroba wieku młodzieńczego".
Również ten całkiem długi moment wahania gdy dotarło do mnie zdarzenie - gdy
wyraźnie czułem w sobie dwie siły - jedną dążącą do zbagatelizowania zdarzenia
i drugą (która niestety wygrała), która dążyła do samodręczenia - to wszystko
wygląda jak jakaś przebudzona, dawno nieużywana tkanka.
Dzięki za słowa
D
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|