> Nie zawsze. Klotnia niekoniecznie musi byc oznaka, ze w zwiazku cos jest
> nie tak, ze sa w tym glebsze przyczyny, ze sa problemy. Ciag klotni,
> nieporozumien, brak rozmowy- owszem. Ale nie jednorazowa sprawa, która
> moze miec przyczyny chocby w zlym humorze, niewyspaniu, klopotach w
> pracy, zalezieniem dziecka za skóre etc. Wlasnie przy najbardziej
> blachych sprawach mozna sie najbardziej sklocic, zaciac, potrafia pasc
> zbyt mocne slowa. A obrazanie sie to bardziej kwestia charakteru niz
> manifestu zastrzezen. Manifest owszem- ale zlego humoru i próba
> wymuszenia przeprosin drugiej strony nawet jesli to nie ona zawinila.
> Klotnie, nieporozumienia to rzecz naturalna. Nie warto w kazdym malym
> konflikcie doszukiwac sie od razu duzego problemu- bo dopiero wtedy
> mozna go stworzyc. Rozwiazywac owszem, rozmawiac jak najbardziej ale nie
> nastawiac sie od razu, ze kazda klotnia to juz gwozdz do trumny i
> przyczynek do rozpadu zwiazku.
> pzdr
> agi

Masz rację, ze kłotnia nie musi byc oznaka, ze w zwiazku jest cos nie tak.
Ale ja odnioslam takie wrazenie - Benia nie pisze, ze sa kochajacym sie
malzenstwem - tylko, ze jakos jest. Moze ich zwiazek przezywa kryzys i
trzeba sobie wiele spraw wyjasnic.
Z pewnoscia nie warto w malych konfliktach dopatrywac sie duzego problemu,
Ale na pewno nie zaszkodzi zastanowic sie nad pytaniami, ktore zadałam. Sama
wiem po sobie, ze czesto nosze w sobie pretensje zamiast ją wypowiedziec.
Na pewno brak rozmow nie sprzyja dobremu zwiazkowi.
Moze masz racje, moze w przypadku Beni to tylko taki incydent, ale czy gdyby
tak było, to napisalaby taki list ...?
Z tym obrażaniem, to akutat pewnie kazdy ma inaczej - ja sie obrazam wtedy,
kiedy czuje sie skrzywdzona - nie jest to wtedy objaw mojego zlego humoru,
tylko raczej urazonej dumy.
Tak w ogole, to klotnie w zwiazkach (kazdego rodzaju) sa takze potrzebne i
czesto konstruktywne, ale oczywiscie nie mowie o bezmyslnym obrzucaniu sie
epitetami.

pozdrawiam Agata