Data: 2002-03-12 10:47:30
Temat: Re: Samotni
Od: EDI <k...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Wt, 12 mar 2002 08:33:23 GMT news:a6keen$uas$1@pingwin.acn.pl
Ula Dynowska napisał(a) i EDISONA sprowokował(a)
> Mówisz o jednej sytuacji, ja o całkiem innej. Ojciec mieszkał
> kilkaset metrów od dziecka, nie miał żadnych ograniczeń - mógł ich
> odwiedzać kiedy tylko miał ochotę. W momencie rozstania dziewczyna
> nie miała żadnego innego faceta, co po dłuższym czasie co prawda
> się zmieniło, ale długo miała nadzieję, że jednak będą mogli do
> siebie wrócić. Przecież ona też pracuje, czyli dziecko w ciagu
> dnia jest w przedszkolu, zostają wieczory, weekendy i wakacje.
Ciezko powiedziec co nim kierowalo. Zwiazku z jakis przyczyn nie podjal
sie ratowac. I jesli odwiedzal by swoje dziecko, zapewnial go o swojej
milosci do niego, to jak to pozniej wplywa na psychike dziecka
rozdartego pomiedzy uksztalktowana rodzina (matka + ojczym), i ojcem.
Czy nie lepiej byc wtedy ojcem calkowicie z boku ? Przeciez on kocha
swoje dziecko nie za to ze go odwiedza, tylko za to ze jest.
--
/^^^^>/^^^^\/^/^^^gg/tlen #78476^^^^^^^^^^^/
/ ^^>/ /~/ / / Są trzy prawdy;.... /
/ ^^>/ ^^ / / A po diabła mi sygnaturka !/
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
|