Data: 2011-01-20 18:48:39
Temat: Re: Seks dopiero po ślubie - nie warto traktować tego zbyt radykalnie.
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-01-20 10:18, zażółcony pisze:
>
> Oczywiście, w podobnym stylu pisał vonBraun - badania podane w linku
> pokazują przede wszystkim korelację między jednym zjawiskiem (decyzja
> o seksie) a drugim (trwałość/jakość związku. Stwierdzają jakiś fakt.
> Natomiast nie przedstawiają "oferty" - nie pokazują w żaden sposób
> motywów działania i czynników osobowościowych, na które można by
> wpływać, by grupa 'mniej szcześliwa' stała się 'szczęśliwsza'.
> No właśnie - żeby to zbadać, trzeba by przeprowadzić badania nad
> specyficzną grupą, w której np. jakieś niezależne okoliczności
> zewnętrzne zadziałały wbrew naturalnym skłonnościom ludzi i zmieniły
> 'decyzję'. Mielibyśmy wtedy np. takie grupy do badania:
> - A. partnerzy, którzy chcieli rozpocząć wcześnie współżycie, ale
> zostało to z jakichś powodów uniemożliwione, jednak bez zrywania
> innych form bliskiego kontaktu
> - B. ludzie, którzy byli przekonani do seksu po ślubie, ale zostali
> 'zmuszeni' do wcześniejszego współżycia
>
> Jakkolwiek trudno mi sobie wyobrazić sytuacje z grupy A, to widzę
> już trochę szans na znalezienie małżeństw z grupy B - np. uniemożliwienie
> współżycia z powodu nieoczekiwanej, okresowej choroby jednego
> z partnerów.
>
> Grupa B mogłaby dać niezły obraz odpowiadający na wątpliwości
> globa - czy taka blokada możliwości współżycia powoduje
> obniżenie jakości związku, czy jego podwyższenie.
> Trudno mi zawyrokować. Wydaje mi się, że może być raz tak
> a raz inaczej.
No i właśnie taki punkt widzenia wydaje mi się pułapką - tzn. że można w
tej sprawie przeprowadzić badania, a potem według ich wyników na coś
wpływać, żebyśmy byli szczęśliwsi. Za dużo jest czynników, zmiennych,
które wpływają na udany związek, żeby wszystko naraz uchwycić i stworzyć
idealny model. A nadmiernym majstrowaniem przy "tych sprawach" można
sobie tylko zaszkodzić - np. forsując wstrzemięźliwość albo odwrotnie.
Chociaż pewne kwestie wydają się oczywiste - np. coś, co człowieka
kosztuje więcej wysiłku by to osiągnąć, będzie miało dla niego większą
wartość - to potrafię sobie wyobrazić, że wyolbrzymianie tej wartości
(np. oczekiwanie dziewictwa od siebie i potencjalnego partnera), może
też skutkować niemałymi problemami, np. w przypadku osób z dużym
temperamentem w zbyt pochopnym ostatecznym wyborze partnera. To pewnie
głównie dotyczyłoby mężczyzn, którzy szybko żeniliby się zaślepieni
niezaspokojoną chucią, a potem całe życie cierpieli. ;)
> Oczywiście nie każdy przeżywa seks w taki sam sposób, ale twierdzę,
> że pierwsze kontakty seksualne mają bardzo silne działanie
> uwarunkowujące,
> niezależnie od płci. Powstaje bardzo silne przywiązanie, lgnięcie do tego
> _doświadczenia_ i wszelkich jego _okoliczności_. To lgnięcie może
> być nieuświadomione - ale ma wpływ na to, czego szukamy i oczekujemy
> w późniejszym życiu. Nie przypadkiem 'mój pierwszy raz' to coś,
> o czym się pamięta
Hm... tylko właśnie, nie doprecyzowaliśmy tego - czy my mówimy tutaj o
seksie jako o pełnym współżyciu, czy o wszelkich doświadczeniach
seksualnych, niekoniecznie kończących się stosunkiem? Bo w tych
badaniach (o ile dobrze pamiętam) była mowa też o długim poznawaniu
ciała partnera jako elemencie tworzenia bliskości itd. Ja na przykład
miałam takie właśnie doświadczenia z moim pierwszym poważnym chłopakiem,
który pomimo tego nie został moim mężem (z innych powodów jednak). ;)
> (zazwyczaj, niektórym się film urywa, niestety).
> Rzekłbym nawet, że u kobiet działa to silniej, niż u mężczyzn.
> Słowo 'nagroda' odnosi się tu do prawideł chemii organizmu.
Tak, rozumiem, o co Ci chodzi. Jednak u kobiet i u mężczyzn to wygląda -
właśnie ze względu na chemię organizmu - trochę inaczej.
A inna sprawa: myślę, że na kobiety pierwszy seks działa "wyzwalająco"
tzn. na każdy następny zdecyduje się o wiele łatwiej. I w tym tkwić może
jakieś zagrożenie.
Ewa
|