Data: 2002-01-08 10:57:14
Temat: Re: Smierc
Od: "Straus" <r...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witaj !
> Wydawalo mi sie, ze podchodze pogodnie do przemijania, ze jest we mnie
> zgoda. Ale ten bol i zywy smutek byly przez moment nie do zniesienia.
> Przynajmniej nie w samotnosci, choc ostatecznie przeciez umieramy samotni
> [choc mniej lub bardziej sami].
To zludzenie czystej tafli jeziora, ktora w pewnej chwili moze cos zburzyc.
> Ten lek zwiazany jest jeszcze jest z koniecznoscia pozegnania zludzenia,
ze
> jutro bedzie lepiej - ze to bedzie ciagly rozwoj do bycia piekniejsza,
> sprawniejsza fizycznie itd. A wiec koniec odkladania na jutro.
Mamy juz z gorki ... Zastanawiam sie jak ponownie zdefiniowac pojecie
'rozwoju' gdy z kazdym rokiem cialo staje sie mniej sprawne, gdy zycie
usidla i wciska w stale tryby, przy pierwszej stronie ksiazki zastanawiam
sie co mi da jej przeczytanie i w kazdy element zycia wkrada sie rutyna ...
Przyklad pisarzy, to pospiech, zeby zdazyc skonczyc przed koncem ...
Przyklad nieuleczalnie chorych, to surfujacy na deskach na duzej daw-
ce morfiny z wyrokiem, rak, rok, dwa zycia (ja tego nie zmyslam !!!)
Przyklad wspinacza skalkowego z protezami nog lub bez dloni (sa tacy)
Zycie jest tym, co z nim dobrego zrobimy...
p.s. jestem pogodzony ale pare lat temu zalowalem kazdej chwili,
ktora mi przeciekla przez palce. Trzeba kochac zycie, zeby zalowac ?
Straus
|