Data: 2007-10-16 13:18:59
Temat: Re: Spotkanie 12.X g. 18
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik napisał w wiadomości :
>> > Michał - co innego "grać" pijaka, a co innego nim być. :)
>> Nie neguję różnicy, najwyżej granie lub bycie poddaję krytyce. Swoje
>> także.
>> :)
> Powiedzmy, że zaraz będę spóźniony, więc na szybko, ale mam nadzieję,
> że ładnie mi to wyjdzie - nie chcę napisać czegoś "brzydkiego". ;)
> Powiedziałeś kiedyś "pozwól ludziom kłamać" - ja dodam "pozwól ludziom
> grać". Ale ... podstawowym kryterium gry/kłamstwa musi być to, że nie
> szkodzi ono/ona ani zainteresowanemu, ani otoczeniu. Moja gra, jeżeli
> tak ją nazwę, wynikła z jak najbardziej realknych przesłanek - po
> prostu w pewnym środowisku, dawno dawno temu, nie byłem akceptowany
> jako trzeźwy - środowisko nie było jakieś pijackie, po prostu ja
> opdstawałem zbytnio od niego swoją postawą/wyglądem czy czymś tam
> innym - w każdym razie spotykałem się i nadal się spotykam z jawną
> nieufnością i brakiem akceptacji swojej naturalnej "powłoki".
Masz rację. Trzeba pozwolić ludziom grać (w sensie nie potępiania go za to),
co zresztą jest podobnym działaniem jak
kłamanie. Różnicą jest to, że kłamie się ukrywając (poza prawdą) samo
kłamanie, a grać można też w celu zaprezentowania swojego talentu,
umiejętności wchodzenia w rolę.
No i jeszcze powiem, że jeśli pisałem o krytyce, to tylko dlatego, że na
przykład w udawaniu pijanego, żeby lepiej
?"wypaść" w towarzystwie, może znależć się element braku szacunku dla
towarzystwa... Właściwie, to po prostu nie widzę w tym sensu.... O, raczej
tak właśnie!
> Umiejętność ześwinienia mam dopracowaną perfect - nie ma to jak wzorce
> wyciągnięte z Monty Pythona, który bazował na szokowaniu i budzeniu
> mieszanych uczuć z obrzydzeniem włącznie, a jednocześnie robił to tak,
> żeby nie dopuścić do jawnego braku akceptacji swoich skeczy - jeżeli
> kogoś spotykam, kto nie lubi MP, to go po prostu nie lubi, ale nie
> jest w stanie powiedzieć dokładnie dlaczego, nie neguje go krańcowo -
> po prostu go odrzuca. To po prostu forma obrony i nic więcej - chcesz
> kogoś do siebie zrazić lub "przetestować" [nie mam na myśli świadomej
> manipulacji/celu, ale coś co tkwi w podświadomości] - zeświniasz się.
> Nie atakujesz go, sam narażasz się na atak, ale ... przynosisz szkodę
> głównie sobie jednocześnie unikając jakiejś formy ataku. I tyle. Wolę
> tak, zamiast np. robić do "wroga" telefony w środku nocy, czy latać za
> nim z siekierą - to skuteczniejsze i bardziej pokojowe, choć tak jak
> podkreślam, bardzo podświadome, niezaplanowane.
Rzeczywiście. Coś jest w Tobie z Monty'ego... ;D
--
pozdrawiam
michał
|