Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Szkoła - to nie do przyjęcia...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Szkoła - to nie do przyjęcia...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 60


« poprzedni wątek następny wątek »

31. Data: 2004-01-29 09:19:46

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Specyjal" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Basia Z." <jelon@USUN_TO.skpg.gliwice.pl> napisał w
wiadomości news:bvab3j$1k87$1@news2.ipartners.pl...
> Znam na prawdę sporo ludzi, którzy robią może nie zbyt wielkie rzeczy,
a
> praca daje im satysfakcję (chociaż niekoniecznie materialną).

Mysle ze chodzi tez o nastawienie tych innych, ze tylko "wazne"
stanowisko sie liczy a np. sprzataczka "jest takim samym czlowiekiem jak
dyrektor" -tylko w slowach.
Jesli wielu ludzi dookola ma nastawienie 'kapitalistyczne' to trudno sie
z nimi zyje.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


32. Data: 2004-01-29 09:36:08

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Robbins" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Andrzej Garapich" <g...@n...ma.maila> napisał w wiadomości
> Chodziłlo mi to, że obecny status społeczny
> ma się nijak do wyników w szkole i na studiach.

Chyba nazbyt status społeczny utozsamiasz ze statusem materialnym. Ten
pierwszy jest znacznie szersza kategoria.
A tak juz poza tematem, dlaczego ludzie tak czesto patrza przez pryzmat
pieniedzy, posiadania, mowiac o sukcesie i szczesciu w zyciu. Czy sukces to
pieniadze?
Ja osobiscie jestem przeciwko takiej implikacji.

> pewnie byłbym w tym samym miejscu, gdybym więcej
> imprezował a mniej czytał.

Bardzo w to watpie. No chyba, ze znowu masz na mysli pieniadze :-).

pozdrawiam optymistycznie
Rob


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


33. Data: 2004-01-29 10:02:56

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Basia Z." <jelon@USUN_TO.skpg.gliwice.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Specyjal" :

> Mysle ze chodzi tez o nastawienie tych innych, ze tylko "wazne"
> stanowisko sie liczy a np. sprzataczka "jest takim samym czlowiekiem jak
> dyrektor" -tylko w slowach.
> Jesli wielu ludzi dookola ma nastawienie 'kapitalistyczne' to trudno sie
> z nimi zyje.

Oj niestey mam w pracy takiego pana, który jest zwierzchnikiem sprzątaczek.
I przykro patrzeć jak poniewiera tymi biednymi kobietami, po prostu wykazuje
swoją władzę.

Tymczasem wg mnie - praca jak każda inna i można ją robić dobrze, można
robić źle.
Mieliśmy w pracy taką panią, która sprzątała rzeczywiscie z zamiłowania.
Robiła to solidnie, nie przeszkadzała (w naszym pomieszczeniu ze względu na
uruchamiany alarm sprząta się w dzień), no po prostu widać było ze lubi to
co robi.
Niestety ze względu na finanse odeszła do innej pracy, na koniec kupiliśmy
jej na pamiątkę jakiś drobiazg. Ta pani mało sie nie popłakała. Do dziś ja
wspominamy, bo nikt u nas nie sprząta tak dobrze.

Pozdrowienia.

Basia




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


34. Data: 2004-01-29 10:29:39

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: Andrzej Garapich <g...@n...ma.maila> szukaj wiadomości tego autora

Thu, 29 Jan 2004 10:36:08 +0100, "Robbins" <r...@o...pl> pisze:

>Chyba nazbyt status społeczny utozsamiasz ze statusem materialnym. Ten
>pierwszy jest znacznie szersza kategoria.

Eeee nie....
Nigdy w życiu. Ciężko mi określić podejście słowami,
ale chodzi mi o postawę typu:
"W nauce zostają same nieudaczniki i tacy, co to
się boją wolnego rynku i prawdziwej konkurencji.
Wolą być darmozjadami na państwowych posadach
niż się sprawdzić w _PRAWDZIWEJ_ pracy".
Mi się nie chce nawet polemizować z taką postawą,
no bo jak? Każda próba przekonywania, że jest
inaczej trąci obroną zaiteresowanego.

Mi naprawdę chodzi o poziom społeczny,
a nie materialny.

Na ten drugi akurat nie mogę narzekać, bo jakoś
sobie radzę "poza nauką". To znaczy robię masę
innych rzeczy popołudniami i wieczorami, żeby
nie umrzeć z głodu, oczywiście kosztem
rodziny, nauki i pierwszego zawału przed 40-stką :-)
O hobby czy innych rzeczach nawet nie wspominam.

>A tak juz poza tematem, dlaczego ludzie tak czesto patrza przez pryzmat
>pieniedzy, posiadania, mowiac o sukcesie i szczesciu w zyciu. Czy sukces to
>pieniadze?

Od pewno poziomu nie. Natomiast poiżej pewnego poziomu,
to faktycznie ich brak staje się wielkim problemem.
Jesteśmy po prostu biedni i tyle. Aspirujemy do
kraju, w którym każdy, kto chce pracować i cokolwiek
potrafi, to stać go na normalne mieszkanie, samochód,
ubrania i wakacje. Z nawet najgorszej pensji taki status
można osiągnąć bez wypruwania sobie żył. I kiedy
się to ma, to można się zająć czymś pożytecznym,
nauką, sportem, hobby czy działalnością społeczną.
Ale kiedy pojawia się alternatywa prąd czy buty, to
sorry, ale w takiej sytuacji problem pieniędzy staje
się autentycznie pierwszoplanowy. I się marzy, żeby
już nigdy takich dylematów nie miewać.

>Ja osobiscie jestem przeciwko takiej implikacji.

A ja uważam, że od pewnego poziomu. Nie
sądzę, żebym walczył o podwyżkę pensji
z 20.000 do 25 tysięcy. Ale z 800 na 900
to tak.

>> pewnie byłbym w tym samym miejscu, gdybym więcej
>> imprezował a mniej czytał.
>
>Bardzo w to watpie. No chyba, ze znowu masz na mysli pieniadze :-).

Ja zawsze sobie powtarzam, że to jest mój wybór.
Nie narzekam na sprawy finansowe. Gdybym narzekał, zacząłbym
szukać innej pracy. Ale poki nie umieram z głodu i jakoś ten koniec
z końcem wiąże, chcę robić to co robię.

--
pozdrawiem serdecznie
Andrzej Garapich

Kto w młodości był socjalistą
ten na starość będzie świnią

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


35. Data: 2004-01-29 11:14:53

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: krys <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Karolina Matuszewska" <ginger#isp,pl> wrote:

>
> Ja kończyłam eksperymentalne liceum, gdzie nie było ocen, obowiązku
> chodzenia do szkoły, do nauczycieli mówiło się na ty. Szkoła nigdy nie
> była w żadnym rankingu, nie było też olimpijczyków, bo nasi geniusze (tak,
> zdarzali się) uważali olimpiady za idiotyczny wyścig szczurów. Miałam
> dobre oceny, bo miałam dużo czasu na naukę, a nauczyciele byli zawsze do
> dyspozycji i traktowali nas jak kumpli, jeśli się czegoś nie rozumiało, to
> cierpliwie tłumaczyli. Nikt nigdy nie usłyszał, że jest tępym baranem. Nie
> było sytuacji, gdzie ktoś bał się pójść do szkoły. Obecnie nie czuję, że
> muszę być najlepsza we wszystkim, nie muszę nic nikomu udowadniać.

Nie wierzę, że jest taka szkoła. Gdzie to jest( pewnie było, bo do
stereotypu nie pasuje) - posłałabym tam swoje dzieci.

--
Pozdrawiam
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło"

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


36. Data: 2004-01-29 13:21:33

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Olga" <o...@b...wroc.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Katarzyna" <k...@t...net> napisał w wiadomości
news:bv7rui$ko2$1@Gambit.Gubernat.NET...
> Nie wiem ilu z Was, szanowni grupowicze, ma dzieci. Ja jestem matką dwojga
> nastolatków i to co dzieje się dziś w szkołach jest jakąś paranoją!
> Przykład - gimnazjum:
>
> 1. Idę na zebranie rodziców i zamiast o problemach dzieci słyszę o
> rankingach, poziomie, olimpiadach, punktach rekrutacyjnych, pochwały
> laureatów konkursów międzyszkolnych, o uczniach, którzy rażąco zaniżają
> średnią ocen... Istny wyścig szczurów.

Niektórzy rodzice wręcz wolą słyszeć tylko takie informacje, co nie oznacza,
ze wywiadówka ma byc sprawozdaniem ze swoistego rankingu.

Kiedy natomiast próbuję poruszyć
> temat problemów typu narkotyki, alkohol, agresja, kontakty międzyludzkie,
> wychowawczyni nie wykazuje jakiegokolwiek zainteresowania.

A chcesz sobie porozmawiać "tak sobie" czy o jakimś problemie klasowym?
Ja proponuje pójśc do psychologa szkolnego - on opowie pewnie chętniej o
profilaktyce p/narkotykowej, warsztattach szkolnych, grupach wsparcia i
opiece, jaką szkoła otacza ucznia.
Po to tam jest - dla uczniów i dla rodziców.


Nie słyszę też o
> kółkach wyrównawczych lub kółkach zainteresowań.

Wywiadówka to nie "tablica ogłoszeniowa" z listą kółek. Trzeba zapytać
wychowawczyni, a nie czekać, aż się domyśli, że Cię to interesuje.

>
> 2. Moja córka, obecnie w kl.III gimnazjum.
> Ile razy wejdę do jej pokoju, zawsze siedzi z nosem w książkach, bo ma
kilka
> sprawdzianów lub przygotowuje się do konkursu lub robi ponadobowiązkową
> pracę na lepszą ocenę. Nie widzę jej z koleżankami, nie ma chłopaka, widzę
> tylko przemęczone, zestresowane dziecko, przerażone, że zabraknie jej
> punktów do wybranego liceum.

Ale to nie jest wina gimnazjum, ze córka robi PONADOBOWIĄZKOWĄ pracę na
LEPSZĄ (celujacą?)ocenę. Że uczy się do KONKURSU.
Nie wiem, co nią kieruje...
Może inne kolezanki też biorą udział w konkursach, może wręcz przeciwnie -
córka chce sie wybijać ponad przeciętną. oże w domu odbiera sygnały, że
trójki i czwórki nie śa tym co zachwyci rodziców?

Ola

>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


37. Data: 2004-01-29 13:22:05

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Joanna" <d...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Andrzej Garapich" <g...@n...ma.maila> napisał w wiadomości
news:l7gh10tdp954br8kjnqs348tvsrbhc5mo3@4ax.com...
>> To się przy okazji spytam, skoro się ujawniłaś:
> Sama chciałaś, czy rodzice Cię "pchali".
> Kiedy jest ten moment, że dziecko może samo
> decydować, czy iść dalej czy nie?
>
Pytanie nie do mnie ale odpowiem, bo poniekad mnie dotyczy. Na wlasnym
przykladzie moge powiedziec, ze tym magicznym momentem jest rozpoczecie
nauki w liceum. Wowczas podjelam decyzje iz nie pojde do liceum muzycznego.
Po dwoch miesiacach nauki w liceum nieprofilowanym, okazalo sie, ze
pogodzenie zajec w szkole muzycznej i w liceum jest niemozliwe. Postanowilam
wziac urlop w szkole muzycznej i ten urlop trwa juz od 15-tu lat ;-) Rodzice
pozwolili mi podjac ta decyzje samodzielnie. Do niczego mnie nie zmuszali i
jestem im za to naprawde wdzeczna. Obecnie zajmuje sie rzeczami zupelnie nie
zwiazanymi z muzyka, a dla przyjemnosci gram w zespole.
Mysle, ze poprostu w pewnym momencie zaczal mnie straszliwie meczyc brak
czasu na inne zainteresowania. Egzaminy, koncerty i zwykla nauka wypelnialy
mi caly czas pozaszkolny. Zawsze zazdoscilam innym dzieciom, ze maja czas na
gry, zabawy, a ja codziennie po skonczeniu zajec w szkole bieglam na zajecia
do szkoly muzycznej. Napewno duzo zalezy od tego, co dana osoba chce w zyciu
robic. Ja o muzyce nigdy nie myslalam powaznie. Chcialam, aby to bylo moje
zajecie dodatkowe. Z perspektywy czasu moge powiedziec, ze jestem bardzo
zadowolona. Bo zajmuje sie tym co lubie (dodam, ze nie jest to nic
zwiazanego z muzyka), a mozliwosc zagrania od czasu do czasu na koncercie
jest dla mnie przyjemnoscia, a nie obowiazkiem.
Pozdrawiam
Joanna


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


38. Data: 2004-01-29 13:23:57

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Karolina Matuszewska" <ginger#isp,pl> szukaj wiadomości tego autora

In news:l7gh10tdp954br8kjnqs348tvsrbhc5mo3@4ax.com,
Andrzej Garapich <g...@n...ma.maila> typed:

>> Znam temat, bo jestem z wykształcenia i zawodu muzykiem:-).
>> Katarzyna
>
> To się przy okazji spytam, skoro się ujawniłaś:
> Sama chciałaś, czy rodzice Cię "pchali".
> Kiedy jest ten moment, że dziecko może samo
> decydować, czy iść dalej czy nie?

Mogę ja? Mogę, mogę, mogę? =] Rzuciłam naukę jak miałam piętnaście lat.
Fortepian wiele dla mnie znaczył, ale w tym momencie wiedziałam już, że to
nie będzie moja przyszłość i że to, co do tamtej pory osiągnęłam mi
wystarczy. Mama była zawiedziona, ale nie protestowała, uznała, że to mój
wybór, powiedziała tylko, żebym dochodziła na zajęcia do końca semestru i
jeśli nadal będę chciała zrezygnować, to ona to zaakceptuje. Dochodziłam i
skończyłam. Nie żałuję.


Pozdrawiam,
Karola

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


39. Data: 2004-01-29 13:47:35

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: "Specyjal" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Basia Z." <jelon@USUN_TO.skpg.gliwice.pl> napisał w
wiadomości news:bvalds$1r5k$1@news2.ipartners.pl...

Niestety tak sie przyjelo ze praca fizyczna to praca niegodna
"intelektualisty", "czlowieka na poziomie". Zabawnie jest slyszec
zachwyty co poniektorych nad wielkoscia np. o.Pio a jednoczesnie nie
zauwazac ze Chrystus byl na dzisiejsze zwyklym robotnikiem.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


40. Data: 2004-01-29 13:55:49

Temat: Re: Szkoła - to nie do przyjęcia...
Od: Andrzej Garapich <g...@n...ma.maila> szukaj wiadomości tego autora

Thu, 29 Jan 2004 14:23:57 +0100, "Karolina Matuszewska"
<ginger#isp,pl> pisze:

Dziekuję za odpowiedź.

>Mogę ja? Mogę, mogę, mogę? =] Rzuciłam naukę jak miałam piętnaście lat.

OK, czyli 12-sto latkowi można jeszcze powiedzieć: masz dalej
chodzić do szoły muzycznej? Bo mam dylemat. Chłopak jest bardzo
zdolny zdaniem pani od instrumentu i powinien iść dalej.
Ale większośc chłopaków z kasy idzie do liceum zwykłego
i zamierzają robić szkołę muzyczną popołudniami. Szkopuł
w tym że ich rodzice są muzykami i umieją tego przypilnować.
W dodatku mieszkamy poza Krakowem więc 2 godziny
dziennie trzeba przeznaczyć na dojazdy.
U mnie w rodzinie nie ma żadnego muzyka, sam nie mam pojecia
co to interwał, a co bemol. Więco pilnowaniu poważnym
z naszej strony można zapomnieć.
Powiedziałem, że jak będzie miał 15 lat, to zdecyduje. Na razie
decudują rodzice.

Zgadzam się, że szkoła muzyczna, to cudowna sprawa.


--
pozdrawiem serdecznie
Andrzej Garapich

Kto w młodości był socjalistą
ten na starość będzie świnią

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 . 6


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Prawa rodzicielskie a kontakt z dzieckiem
E-booki.
Telefony "służbowe" (długie)
Gdzie pogadać o nastolatkach?
Umowa rodzinna

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »