Data: 2011-04-01 13:33:05
Temat: Re: TEST
Od: vonBraun <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Hanka wrote:
> On 1 Kwi, 00:34, vonBraun <i...@g...pl> wrote:
>
>
>>a studenci to kupują
>
>
> Absolutnie nie do Ciebie to bedzie, ale ogolnie,
> mysl, ktora zostala wzbudzona tym testem, ale
> i Twoimi slowami.
> Temat: latwosc manipulowania ludzmi.
>
> Ktora, tym sprawniejsza i skuteczniejsza, im
> przez "wyzszy Autorytet" wykonana.
>
> Majac do dyspozycji takie narzedzia jak
> wspolczesne technologie i dostepne media,
> na dobra sprawe zafalszowac mozna wszystko,
> i zmanipulowac chyba tez wszystkich.
>
> Wnioski budza sie we mnie dosc karkolomne,
> wiec, poki co, pozostawie je w zamknieciu.
>
> Ale jeszcze pytanie do Ciebie:
> czy w programie nauczania istnieja elementy
> uwrazliwiajace studentow na mozliwosc
> wystapienia ze strony pacjenta takich wlasnie
> metod, czyli manipulacji?
Ze studiów mogą wynieść najwyżej wiedzę teoretyczną, jednym to coś da
innym nie. W szczególności - vide wyniki testu - posługiwanie się
szeroko i ochoczo terminologią psychologiczną, uczęszczanie na terapię
nie chroni przed widzeniem cyfr na tablicy 5 ;-)
> Jak myslisz, czy sa one "wystarczajace"?
Jak wszędzie nie ma metody totalnie skuteczniej. To kwestia inteligencji
( i to niekoniecznie typowego IQ) pacjenta - raczej nie powinno się brać
za terapię osoby która manipuluje lepiej niż człowiek jest w stanie nadążyć.
Prawidłowo działający terapeuta - który w trakcie nauki /to robi się już
po studiach/ nauczył się "na sobie" i potem "na pacjentach" - w trakcie
sesji superwizji i terapii własnej "na jaki haczyk go można złapać"
powinien sobie poradzić.
Istnieje jednak sporo przeszkód obiektywnych - szkolenie tego rodzaju
jest kosztowne, superwizja i terapia własna kosztuje, niektórym śpieszy
się do zarabiania na terapii, ci którzy szkolą są różnej jakości - jak w
życiu. :-)
>
> Pytam o to miedzy innymi w swietle przypadku
> terapii mlodego malzenstwa z mojej rodziny,
> ktora to terapia rozpadala sie iks razy przez
> niesamowita wrecz umiejetnosc "wybielania sie"
> obojga i - chyba tak to moge nazwac - proby
> przeciagania terapeuty "na swoja strone" przy
> rozmowach indywidualnych, co potem, przy
> konfrontacji "w parze", konczylo sie oczywiscie
> awanturami przy terapeutach (swoja droga,
> wspolczuje takich klientow ;)
>
> Wiem, ze terapeuci byli ok, wybierani bardzo
> starannie, "no bo my sie tak kochamy, a nam
> nie wychodzi".
>
> A juz na marginesie:
> Najlepszym lekiem dla owej pary okazalo sie
> kupno wlasnego domu.
> W szczesliwej, choc mocno zapracowanej
> codziennosci nareszcie zabraklo czasu na
> dosc wyimaginowane problemy.
W terapii małżeństw optimum jest dwoje terapeutów róznej płci (aby
budzili wszelkie możliwe "przeniesienia"). Zwykle pozwala się pacjentom
na niektóre opisane zachowania - aby zdobyc materiał "w która stronę
każde chce zmanipulować". Gdyby byli cierpliwsi byc może doczekali by
się odpowiedzi co ich trapi (tzn. wpuszczono by ich w coś takiego ze
byłoby to dla nich jasne). Oczywiście nie mam pewności :-) Nie oglądałem
w akcji terapeutów (są rózne szkoły itd.). Podżółcony wspominał np. że
miał do czynienia z oceniającymi zachowaniami terapeuty w podobnej
sytuacji, więc jak widać wszystko jest możliwe.
pozdrawiam
vonBraun
|