Data: 2011-07-01 10:13:12
Temat: Re: Temat
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Lebowski" <lebowski@*****.net> napisał w wiadomości
news:iuk5ot$srn$1@speranza.aioe.org...
>W dniu 2011-07-01 11:07, Vilar pisze:
>>
>> Użytkownik "Lebowski" <lebowski@*****.net> napisał w wiadomości
>> news:iuil51$rq9$1@speranza.aioe.org...
>>>
>>> BTW ostatnio w toku pewnej rozmowy uswiadomilem sobie, ze w zasadzie
>>> wiara i zaufanie sa poza wszelka dyskusja.
>>> Sa tak nietrwale i niestabilne, ze nie ma sensu negowac ich wartosci z
>>> powodow racjonalnych lub pragmatycznych.
>>> Ciekawe czy ktos zrobil sobie kiedys liste takich rzeczy i czy ma na
>>> niej cos jeszcze?
>>
>> wiara,
>> zaufanie
>> i mnóstwo różnych opowieści, czy założeń wsysanych od dzieciństwa
>
> Chyba nie bardzo pasuje "mnóstwo różnych opowieści, czy założeń wsysanych
> od dzieciństwa" do wary czy zaufania.
> Bo niby pod jakim wzgledem maja cos ze soba wspolnego?
Hmm, dam przykład, tylko muszę chwilę pomysleć:
O np. coś takiego (co jak podejrzewam Tobie akurat jest obce [mnie już
też]): Co zasiejesz, to zbierzesz. Jest to oczywiście jakaś forma wiary, ale
ukierunkowanej na.. proste programowanie dzieciaka. I ma dosyć mocne
przełożenie na podejmowane potem decyzje.
Inne opowieści, w które wierzymy? Np. przyjęty model życia.
Całe szczęście zaczyna powoli do nas docierać, że nie isteniją żadne, ogólne
modele, i że trzeba szukac na własną rękę.
We wszystkim tym znajduję i elementy wiary (w prawdziwośc twierdzenia) i
zaufania (do osoby, która to przekazała), ale nie są ograniczone wyłącznie
do nich, a są mocno programujące.
>
>> (pytanie teraz jak to wyłapać i jakoś uporządkować).
>
> No wlasnie uswiadomilem sobie, ze wiara czy zaufanie moga byc praktycznie
> wolne od uwarunkowan, a ich ewentualne oparcie na jakichs uwarunkowaniach
> moze byc chyba tylko w przypadku osob w tak znacznym stopniu
> zewnatrzsterownych, ze dla mnie pomijalne.
Tak, też tak myślę.
To czysta decyzja, podejmowana w pewnym momencie.
Mam wrażenie, że wiele jest takich momentów w naszym zyciu, gdzie
podejmujemy (świadomie/nieświadomie) pewną decyzję, której potem zajadle się
trzymamy (np. zakochanie)
>
>> Trzeba, na jakimś etapie, podjąć świadomą decyzję "albo w jedną, albo w
>> drugą".
>>
>> W sumie świadomość istnienia takiej decyzji i konieczności jej podjęcia
>> ma dla mnie jakiś tragiczny rys. Bo oczywiście chciałabym, żeby pewne
>> rzeczy, które tak naprawdę są jakimiś podwalinami mojej egzystencji,
>> istniały niezależnie od mojej decyzji.
>
> A gdyby przyjac, ze podwalina naszej egzystencji jest zmiana, a wszystko
> to co stale jest wyjatkiem, ktory gdy wystapi, to nic zlego sie przeciez
> nie stanie?
To otrzymujesz model dynamiczny i... bardzo niewygodny, bo wymagający
nieustannej uwagi i podejmowania decyzji.
A stare, wygodne, wydeptane ścieżki czekają... czekają....
Też się zastanawiam, co by było, gdyby człowiek zdecydował się na takie
rozwiązanie. Czyli dokładnie "puścił wszystkie sznurki". Tzn. jak szybko
przeciążyłby się nam system.
>
>> A tu, za przeproszeniem, d..a blada.
>> Może lepiej być idiotą/ką i podejmować te decyzje nieświadomie?
>> MK
>
> Wracajac do wiary i zaufania, to imo te 2 rzeczy wymykaja sie takze
> racjonalnemu wartosciowaniu, poniewaz czasem porazka w kwestii wiary czy
> zaufania moze miec znacznie wieksza wartosc niz sukces.
> Nie mam tego do konca jeszcze przemyslane, ale wydaje mi sie, ze w tych
> kwestiach kazda porazka ma takze pozytywna wartosc w pewnym zakresie.
> I bylem ciekaw, czy ktos zna cos jeszcze o podobnych wlasciwosciach.
>
Też jest to coś, co od dosyć długiego czasu obracam w łepetynie.
Też nie nazwałabym tego tematem przemyślanym, dlatego podjęłam rozmowę.
I też uważam to za temat bardzo ważny, acz ...niebezpieczny. A już na pewno
niewygodny.
MK
|