Data: 2011-07-01 10:43:02
Temat: Re: Temat
Od: Lebowski <lebowski@*****.net>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-07-01 12:13, Vilar pisze:
>>> (pytanie teraz jak to wyłapać i jakoś uporządkować).
>>
>> No wlasnie uswiadomilem sobie, ze wiara czy zaufanie moga byc
>> praktycznie wolne od uwarunkowan, a ich ewentualne oparcie na jakichs
>> uwarunkowaniach moze byc chyba tylko w przypadku osob w tak znacznym
>> stopniu zewnatrzsterownych, ze dla mnie pomijalne.
>
> Tak, też tak myślę.
> To czysta decyzja, podejmowana w pewnym momencie.
>
> Mam wrażenie, że wiele jest takich momentów w naszym zyciu, gdzie
> podejmujemy (świadomie/nieświadomie) pewną decyzję, której potem zajadle
> się trzymamy (np. zakochanie)
Chyba nie bardzo mozna podjac decyzje o zakochaniu.
Dla mnie tego typu zmiana emocjonalna jest uwarunkowaniem, na pewne
bodzce, czy na pewien deficyt, ktory osobowosc w chemiczno-biologicznym
kontenerze dazy do pokrycia, ale wybor jest tu powiedzialbym, ze dosc
mocno ograniczony.
Owszem, mozna nie reagowac na ten stan emocjonalny i z czasem zdusic go
w sobie, ale w danym momencie podejmowania decyzji nie mozna go raczej
nie odczuwac.
>> A gdyby przyjac, ze podwalina naszej egzystencji jest zmiana, a
>> wszystko to co stale jest wyjatkiem, ktory gdy wystapi, to nic zlego
>> sie przeciez nie stanie?
>
> To otrzymujesz model dynamiczny i... bardzo niewygodny, bo wymagający
> nieustannej uwagi i podejmowania decyzji.
> A stare, wygodne, wydeptane ścieżki czekają... czekają....
>
> Też się zastanawiam, co by było, gdyby człowiek zdecydował się na takie
> rozwiązanie. Czyli dokładnie "puścił wszystkie sznurki". Tzn. jak szybko
> przeciążyłby się nam system.
Gdy nauczylem sie juz plywac i umialem to robic bardzo dobrze, to
pokusilem sie o sprawdzenie, czy rozluzniony czlowiek faktycznie nie
tonie. I nie tonie. Moze unosic sie na wodzie przy minimalnym ruchu.
Czyli to jest tyko kwestia pewnej umiejetnosci - nawyku, ze tak powiem.
Podobnie z tym 'modelem dynamicznym'.
Imo mozna tyle samo uwagi i energii lub nawet mniej poswiecac na
obserwacje, prognozowanie i adaptacje do zmian, niz na uporczywe
pilnowanie sie, zeby nie zboczyc z jakiejs obranej i wcale nie prostej
drogi.
>> Wracajac do wiary i zaufania, to imo te 2 rzeczy wymykaja sie takze
>> racjonalnemu wartosciowaniu, poniewaz czasem porazka w kwestii wiary
>> czy zaufania moze miec znacznie wieksza wartosc niz sukces.
>> Nie mam tego do konca jeszcze przemyslane, ale wydaje mi sie, ze w
>> tych kwestiach kazda porazka ma takze pozytywna wartosc w pewnym
>> zakresie.
>> I bylem ciekaw, czy ktos zna cos jeszcze o podobnych wlasciwosciach.
>>
>
> Też jest to coś, co od dosyć długiego czasu obracam w łepetynie.
> Też nie nazwałabym tego tematem przemyślanym, dlatego podjęłam rozmowę.
> I też uważam to za temat bardzo ważny, acz ...niebezpieczny. A już na
> pewno niewygodny.
>
> MK
Nie bardzo rozumiem czemu niebezpieczny i niewygodny?
|