Data: 2008-10-13 13:21:16
Temat: Re: Teoria przyczunowosci formacyjnej (pola morficzne) a pamięć pozamózgowa.
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Sakujami" <s...@n...gmail.to> napisał w wiadomości
news:gcvfi5$slv$1@news.onet.pl...
> Tylko że na tym odwecie córka cierpi teraz drugi raz przez to że stała
> sprawcą, czy o to chodziło?
> Ja skłaniałbym się (coć nie twierdzę że tak jest na pewno) do tego że
> jeśli cierpimy za grzechy to nie jest tak że każdy cierpi tylko za swoje i
> za wszystkie z swoje ale cierpimy za grzechy innych a innio cierpią za to
> za nasze. Jest w tym pewna solidarność zamiast egoizmu i samotności.
Ciekawie mówisz ;)
Zamykanie się całkowicie we własnym cierpieniu staje się formą egoizmu.
Z drugiej strony brak indywidualnego spojrzenia na swoje cierpienie
i brak indywidualnej pracy z nim - również ;).
Zamykanie cierpienia zaprzeczałoby m.in. fundamentom religii katolickiej
- cierpienie Chrystusa "za innych" nie miałoby żadnego sensu, nie miałoby
siły wyzwalającej 'dla innych'. W buddyzmie mówi się w sposób podobny
o 'związkach karmicznych'. Mając z kimś bliski związek mamy jednoczesnie
moc oczyszczania jego karmy. Istnieje na tym tle dużo nieporozumień, bo
mówi się, że 'przywiązanie to trucizna umysłu' - co jest błędnie
interpretowane
jako 'związki międzyludzkie są złe', albo w drugą stronę - jest postrzegane
jako zaproszenie do hedonizmu, swobody seksualnej, 'miłości bez
zobowiązań i odpowiedzialności'.
Należy jednak takie rozumienie uznać za błędne. Wskazuje się, że, podobnie
jak w chrześcijaństwie, związki są głęboką 'szansą'. Miejscem, które w
sposób
bezpośredni pokazuje nam, gdzie jesteśmy, kim jesteśmy i są punktem
startu do rozwijania współczucia, czyli przekraczania egoizmu.
Nie na zasadzie odcinania, odrzucania, ale dokładnie odwrotnie - poprzez
wchodzenie w sam środek.
Jednakowoż jest wiele możliwych dróg. Jedne są dostosowane
do potrzeb ludzi świeckich, inne zakładają życie zakonne czyli dopuszczają
'ucieczkę od zwykłego życia'.
|