Data: 2002-06-21 09:02:57
Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "kolorowa" <v...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> To ja juz niczego nie rozumiem: jak wlasciwie do tego
> _generalnie i statystycznie_ podchodza mlode kobiety? Wiem,
> wiem, "zalezy od konkretnego przypadku", ale jak
> do tego generalnie podchodza mlode kobiety znane Wam?
> Jakie wg was jest ogolne nastawienie?
Mogę opowiedzieć jak było w firmie mojego męża. Było ich troje;) dwóch
żonatych i dzieciatych facetów i kobieta - związana z kimś, ale bezdzietna.
Faceci zdecydowanie rodzinę stawiali na pierwszym miejscu, co nie
przeszkadzało im w rozkręcaniu działalności, ale też nie oznaczało, że
panowie siedzieli w pracy od -do i reszta guzik ich obchodziła. Wiadomo, że
jak trzeba było wyjść z kontrahentem, to się wychodziło, jeśli trzeba było
zostać dłużej, to się zostawało - ale z drugiej strony jak trzeba było
zawieść dziecko do szpitala czy przychodni na drugim końcu miasta, to też
się zawoziło. Ale jak napisała Variete, to kwestia organizacji pracy,
nauczenia się pracy z telefonem i laptopem.No i czasami priorytetów, bo
oczywiście bywają sytuacje, kiedy trzeba wybierać. Ta dziewczyna natomiast
dość często miała pretensje, że jeden albo drugi musi wyjść, bo rodzina. Nie
chodziło o to, że się z czymś nie zdąży, tylko o to, że ona akurat nie miała
żadnych innych obowiązków, a miała czas i ochotę, więc reszta też powinna
mieć. Po dwóch latach dziewczyna urodziła i okazało się, że ktoś, komu
przeszkadzała cudza rodzina, kto nie chciał przyjmować młodych mężatek do
pracy (bo zaraz zajdą), przez ostatnie miesiące ciąży wypoczywa, ale udziału
w zyskach domaga się takiego samego jak reszta, domaga się nowego służbowego
samochodu i czegoś tam jeszcze.
W tym, co napisałeś o swoim wspólniku, nie widzę żadnej ekstrawagancji:
pojawianie się w domu na 8.00, weekendy w domu - to nie są jakieś
nadzwyczajne wymagania. Wprawdzie piszesz, że nie oglądasz telewizji, ale z
Twoich słów wnioskuję, że Twoje wyobrażenia o tym, co robi w domu młoda
matka bliższe są życiu serialowej doktor Zosi, która ma błyszczące
mieszkanko, niepłaczącą córcię, zawsze gotowy obiad dla męża, czas na pracę
w szpitalu i oczywiście zawsze jest odprasowana i pachnąca - niż
rzeczywistości. W prawdziwym życiu wygląda to tak, że ta kąpiel dziecka,
która dla Ciebie jest fanaberią - może być dla kobiety jedyną półgodzinną
przerwą w 24-godzinnym zarąbywaniu się na śmierć, a dla mężczyzny i
dziecka - jedynym momentem w ciągu dnia, kiedy się ze sobą kontaktują.
A żonie też czasem warto się przypomieć, bo gotowa pomylić męża z
przyjacielem domu;-)
Niejasna jest dla mnie sprawa weekendów: czy chodziło o to, że z reguły są
wolne, a w razie konieczności (ale takiej, która nie zdarza się częściej niż
raz w miesiącu) przychodzi się do pracy, czy o to, że programowo chcesz
pracować w weekendy? To pierwsze jest dla mnie oczywiste. To drugie mogłoby
być dla mnie przyczyną rozstania.
> Nie wyobrazam sobie, zeby moja przyszla zona
> stawiala takie wymagania, jak tamtemu facetowi i zebym
> ja _rownoczesnie_ byl w stanie zbudowac firme.
Myślę, ze dobrze byłoby, gdybyś od razu powiadomił swoją potencjalną TŻ o
takim podejściu do życia.
Jak tak ma byc,
> to ja raczej zostane niezonaty -- chociaz szkoda byloby mi,
> bo zawsze zakladalem, ze rodzine jednak kiedys bede miec.
A czy to nie jest przypadkiem pewna odmiana "have it all"? Mieć firmę, z
niej pieniądze, prestiż, satysfakcję, a równocześnie mieć rodzinę, którą
wystarczy założyć, a reszta sama się kręci?
Małgosia
|