Data: 2000-11-04 10:46:01
Temat: Re: W kinie
Od: "Bizos" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik S....pik <p...@p...promail.pl> w wiadomości do
grup dyskusyjnych napisał:8u0luq$eea$...@n...tpi.pl...
> Hej.
> A więc Stefan!
Nadal podpisuję się tak jak podpisywałem. Nie zszedłem do
podziemia i nie bawię sie w konspirację.
st. = Stefan -- b. w podpisie = bizos. I nie sądzę, żeby tp
było trudne do identyfikacji dla osób inteligentnie
myslących. Dla Ciebie nie było.
ps. zmieniałem portal i konta.
> Broń mnie Panie przed wejściem w dysputę ze Stefanem!
Brzmi to groźnie i zarazem prowokująco. ;-)
> Całkiem na boku powiem, że Stefan ma WYjątkowy dar
personalizowania wypowiedzi.
Nie bardzo z Tobą się zgadzam. Uważam, że pod tą konkluzją
kryjesz oczywistą dla mnie rzecz jaką jest dyskusja z
konkretną osobą. Ja nie rozmawiam z komputerem lecz z kims ,
kto prezentuje takie czy inne poglądy. Przy analitycznym
podejściu do argumentacji przedstawianej przez adwersarza
unikam - w przeciwieństwie do wielu innych tu dyskutantów ,
jak często można przeczytać - utożsamiania wniosków czy
komentarzy z osobowością, czy z cechami
charakterologicznymi partnera(ki). Wynika to stąd, że
poglądy prezentowane na grupie nie muszą być poglądami
osobistymi. Może to byc bowiem punkt widzenia, któremu
adwersarz nie hołduje ale podnosi go w dyskusji wyłącznie po
to , żeby poznać opinię kogos drugiego. Może to być również
argument cudzy, zasłyszany rzucony na grupę w celu
sprowokowania rozwoju dyskusji. Nie widzę też powodu aby
takie zasłyszane gdzieś w życiu (czasami nie pamieta sie
nawet gdzie i kiedy) argumenty "ucudzysłowić" (o ile nie
jest to argumentacja bezpośredniego uczestnika dyskusji ) bo
IMO celem dyskusji nie jest ocena adwersareza lecz wymiana
poglądów.
> Stefan (jakem psycholog amator) nie umie chyba mówić "w
powietrze",
W powietrze to ja mówię w lesie, kiedy przygotowuję sie do
jakiegos pamięciowego referatu.
Uważam ponadto, że mówienie bez potrzeby, bez kierowania
słów do słuchacza lub "czytacza" jest objawem pewnych
powikłań umysłowych.
>musi KoGoś zahaczyć.
No właśnie całym tym postem mnie zahaczyłeś. Nie oponuję
zresztą.
Ale ad rem. To nie tak. Zahaczeniem nazywasz moją prowokację
skierowaną do partnera w celu przedstawienia przez niego
uzasadnienia swego twierdzenia.
Uzasadnienia takiego, które w miarę mozliwości jest
jednoznaczne i jednocześnie minimalizuje mozliwości
interpretacyjne. Jeżeli rzucony argument jest alternatywny i
stwarza sytuację zmiennosci skutków to rzeczą naturalną jest
oczekiwanie od konkretnego "źródlarza" uprecyzowania
stawianych tez lub przedstawienia analityki argumentacyjnej
okreslającej jasno czego lub jakiej strony sie trzymać w
dalszym ewentualnym antyargumentowaniu.
Musi do KoGoś się przyssać - inaczej nie istnieje.
Mylisz się. To nie przyssanie. jeżeli widzę, że dyskusja
przybiera tony nie merytoryczne to rezygnuje.
jestem pewien, że wiesz o tym, że brak merytorycznej
argumentacji spycha dyskusję na elementy osobowościowe.
Tendencję tego rodzaju mozna przecież przerwać nie
odpowiadając.
W grupie są osoby niewątpliwie, dla których twoje
"przyssawkowe" spostrzeżenia byłyby bardziej adekwatne.
Czytam w wolnych chwilach więcej postów niz dokonuje
pisemnych reakcji.
ps. znam ciekawsze mozliwości przyssania się. ;-)
A przecież Człowiek zacny!
A beczki soli nie zjedlismy. Skąd zatem to domniemanie?
> Ale to było całkiem na boku - wybacz Stefan.
Nie żartuj!! Jak do tej pory nie widzę w twej treści niczego
co by kwalifikowało sie pod moje wybaczanie.
Lub co by przekroczyło akceptowalne formy interkontaktów.
Więcej: nie jestm niewolnikiem konwenansu choc lubie jego
minimum. ;-)
> Serdeczności ;)
z nawiązką odwzajemnione
st. b.
|