Data: 2000-01-20 17:01:59
Temat: Re: W pewnej szkole, w pewnym mieście...
Od: "Krzysztof Ciesielski" <k...@f...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Paul napisał(a) w wiadomości:
<01bf6344$aabb70c0$1f174b9e@ZPS.ped.uni.torun.pl>...
>Chodzi mi natomiast o to, czy sam fakt zapytania kogoś o narodowość jest
>już aktem nietolerancji, czy segregacji etnicznej?
To by zależało od intencji pytającego. Generalnie zaś uważam tego typu
pytania za zbędne. Widziałbym je w kategoriach nietaktu towarzyskiego
(podobnie jak pytanie o wyznanie czy "dlaczego jest pan łysy?").
>
>A czy można byłoby - ot, tak na chwilę - zastanowić się nad taką
>ewentualnością - że wspomniane działania badawcze miały być wyrazem troski
>państwa o swoich obywateli w imię właśnie równości praw, ale i obowiązków
>(na marginesie - jak pamiętam, nadal poruszamy się w sferze domysłów, jeśli
>chodzi o nadawcę i treść badań).
Wtedy pytanie o narodowość sugeruje rodzaj segregacji etnicznej - dlaczego
dzieci jednej tylko narodowości miałyby podlegać owej "trosce" państwa, a
pozostałe nacje nie?
>Podpisuję się dwiema rękami pod tym, ale z jednym warunkiem: o ile praktyki
>wyznaniowe tudzież kulturowe nie będą naruszały ogólnie przyjętych norm.
To oczywiste. Przestrzeganie (lub nie) prawa nie podlega tolerancji: nie
wolno nękać kogoś, kto prawa przestrzega ani tolerować łamania prawa przez
kogoś. I tu narodowość (religia itp.) nie ma najmniejszego znaczenia.
>> Zwykłe równouprawnienie obywateli.
>
>i "zrównoobowiązkowienie", prawda?
Oczywiście: prawo to nie tylko to co wolno robić, ale i to, co trzeba robić.
Pozdrawiam
K. Ciesielski
|