Data: 2008-05-30 13:14:31
Temat: Re: Wali mi się...
Od: "Kalinka" <c...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>Sorry, ale czegoś tu nie rozumiem: czy Twój mały waży tonę lub może
n>ie znosi światła słonecznego???
>Ja podczas studiów, mieszkając w innej miejscowości, niż ta, w której
>studiowałam, brałam dziecko (niemowlę) w wózku czasem nawet na ustne
>egzaminy. Jechałam pół godziny autobusem, potem pół godziny piechotą
>na uczelnię. Zajmowały się dzieckiem moje koleżanki, podczas gdy ja
>odpowiadałam, albo brałam dziecko ze sobą na egzamin - zwłaszcza, gdy
>egzaminująca była kobietą. Zawsze spotykało się to ze zrozumieniem,
>nigdy nikt nie wyraził dezaprobaty, nikt mi nie odmówił egzaminowania.
>Nie sądzę, aby psycholog nie mógł Cię przyjąć z dzieckiem.
>Nie rozumiem Twojego problemu organizacyjnego. Chyba go
>wyolbrzymiasz.
Może i sa pewne szczegóły w moim zyciu. które wyolbrzymiam. Jednak jesli
chodzi o spotaknie z dzieckiem u psychologa to miałam doswiadczenie takie.:
Umówiłam się na spotkanie już trzeci raz do psychiatry, bo za każdym razem
nie mogłam dokończyć jej opowiadania, bo czasu brakowało (tylko 15 minut na
wizyte) no i za trzecim razem kiedy miał już zdecydować, że moge korzystać z
wizyt u psychologa indywidualnie, bo tak to chciała mnie wrzucic na terapie
grupowa. Na to spotkanie musiałm iść z małym. Mój mały to żywe srebro. Zatem
babka stwierdyziła, że ona nie może tak pracować i że to nie ma sensu
korzystania z wizyt, gdy nie mam gdzie zostawić dziecka. Załamałam się ....
i dlatego nie widzę wyjscia i możliwości korzystania z wizyt u psychologa.
|