Data: 2002-07-02 22:17:45
Temat: Re: Wiem, ze cie boli, ale nie krzycz
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Duch" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:afs340$skk$1@news.tpi.pl...
.
>
>> >Problem w tym, ze taki czlowiek szuka konfrontacji i potrafi
> zarazic problemem innych: np. grupka sfrustrowanych szczyli
> potrafi rzucac komieniami w babcie w parku, albo
> rzucic jej petarde pod nogi.
> Bo latwiej jest wywalic problem na innych, trudniej jest przerobic
go
> samemu.
> Latwiej jest zbic psa za swoje krzywdy niz przyznac sie do tego ze
> cierpie i jest mi zle.
> Wiem, latwo sie mowi - ale kto ma temu komus pomoc??
> Powinno sie pomagac, fakt...
Komu chcesz więc pomagać Duchu? Zastraszonej babci, skatowanemu psu,
czy bandzie prymitywnych przestępców, nie chcących powstrzymać
agresywnych odruchów, którym najłatwiej i najbezpieczniej wyładować
frustracje na słabszych? Bo czy ofiara - babcia, ten pies, nie
cierpią? Cierpią przecież! A agresorzy - nie - oni odczuwają
przyjemność w zadawaniu bólu. Nie poddają się biernie własnemu
"cierpieniu", walczą ;).
>
> >>He, wlasnie, gorzej gdy zaczyna odreagowywac na otoczeniu.
> Gdy "chory" zglasza sie do psycholog - juz przyznaje, ze z nim zle.
> Najgorzej z takimi co jeszcze nie chca sie do tego przyznac....
>
Hola,hola - agresywny, to nie znaczy chory, cierpiący, nie znaczy
agresywny. Madzi coś się popieprzylo pod kopułką.
>> Swiadomy.... tak, ale podobno psychoterapeuci - oni
> dopiero musza sie potem "wykleczyc", "oczyscic",
> Co dopiero musza przechodzic psychoterapie.
> Po prostu - staja oko w oko z niewyobrazalna agresja i
> czesto nie da sie byc biernym obserwatorem (tam mysle).
I nie są. Znają odpowiednie techniki sterowania agresją grupy,
niwelowania agresji i innych emocji. Ale rzeczywiście, co jakiś czas
obowiazkowo przechodzą coś w rodzaju własnej psychoterapii. Podobnie
jak ludzie pracujący z pacjentami umierającymi.
.
>>Wlasnie - czesto "chory" nie atakuje, bo jakby zaatakowal wprost,
> dostalby riposte, wiec zwykle "saczy sie jad", "chory"
> prowokuje zeby go zaatakowac, tak zeby sam mogl odegrac role
> skrzywdzonego.
Wiesz Duchu, mnie się ta wzmianka kojarzy nie tyle z ludźmi chorymi,
zwłaszcza somatycznie, a z relacjami społecznymi funkcjonującymi w
klasie miedzy nauczycielem i uczniem. Spróbuj takiego / zwłaszcza w
III kl. gimnazjum / zaatakować wprost :).
Dorrit
>
> Pozdrawiem, Duch
>
>
>
|