Data: 2001-10-20 23:42:45
Temat: Re: Wolność człowieka, prawo do śmierci...
Od: "Csirke" <c...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Sorcia za późną odpowiedź. Niestety te obowiązki...
>
> Ale my chyba teoretyzujemy. Prawda? :-)
Prawda.
> > Ale ja bym chciała mieć to prawo.
> > Choćby po to, by móc z niego nie skorzystać.
>
> Prawo do samobójstwa? Ok?
> To pewnie nie potrzeba leczyć. Taniej dla gospodarki.
Nie to miałam na myśli.
Chodzi mi o prawo do decyzji i prawo do jej poszanowania przez innych. Nawet
jeśli zawiera się w treści żyć dalej/umrzeć.
A z tym leczeniem trochę przesadziłeś.
> Skaczący nastolatek z wieżowca. Zdradzony w miłości. Bo był piegowaty.>
No? To samo, czy nie?
Nie.
> Jeśli już chcesz sobie znaleźć powód :-))
Powód do czego?
Chyba znów nieporozumienie.
Popatrz inaczej (tak mi się skojarzyło o tym leczeniu). Jak przywożą cię na
operację, musisz podpisać na nią zgodę. Są dwa wyjątki: gdy jesteś
niepoczytalny - decyduje rodzina lub lekarz, gdy jesteś nieprzytomny i
umierasz - tak samo. Ale jeśli jesteś przytomny i poczytalny - masz PRAWO
odmówić, choćby odmowa ta prowadziła do śmierci (np. gangrena - brak
amputacji - zgon). I lekarz jest zobowiązany do uszanowania twojej decyzji.
Czyli jednak prawo jest? Czy nie?
Do czego dążę: przyjmując, że to prawo istnieje - skoro człowiek w pełni
sprawny ma możliwość decydować o własnym życiu i śmierci, dlaczego odmawiać
tego prawa osobie niepełnosprawnej? Przecież jej jedyną "wadą" jest fakt
niemożności wprowadzenia w życie swojej decyzji.
Dyskryminacja?
Ciężki orzech do zgryzienia.
Csirke
|