Data: 2003-11-06 14:22:48
Temat: Re: Wpływ "bycia pączusiem" na małżenstwo.
Od: Hanka Skwarczyńska <hanusia@[asio!]euler.matfiz.polsl.gliwice.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Mrowka" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bodifv$u1l$1@news.atman.pl...
> [...] Pewnie nie tylko od wygladu,ale mnie osobiscie
> troche wkurza ze ja ciagle staram sie dbac o siebie,
> odmawiam sobie smakolykow aby podobac sie mojemu
> TZ a on przytyl 20kg i ma to w nosie [...]
Nie no, jasne :) Tak sobie zadałam pytanie cokolwiek przewrotne, bo jak
czytam o mężach "motywujących" przytyte zony w takiej formie, jak to
opisała Pączuś, to mnie coś trafia. Mam znajomych, u których sytuacja
tak właśnie wygląda (z dokładnością do tej idealnej mężowskiej figury) i
muszę sobie przypominać, żeby przed wizytą u nich wyjąć wszystkie ostre
przedmioty z torebki.
A co do pytania Pączusia - najlepszą IMHO motywacją jest _własna_ ochota
na ładną figurę. Jeśli starasz się schudnąć dla męża, to możesz sobie od
razu odpuścić (tym bardziej, że ja osobiście po takich "motywujących"
uwagach mogłabym się dla ich autora zdobyć co najwyżej na gest
Kozakiewicza, a i to jedynie z braku pompki). W wymiarze
konkretno-technicznym - wspomniane przez Asię rozmiary fajnych ciuchów
są naprawdę skuteczne :))) Natomiast zajadanie frustracji (też tak mam,
nikt mnie nie lubi, nikomu się nie podobam, nalezy mi się chyba
ciasteczko na pociechę, hy hy) to gwarancja przyrostu masy w postępie
geometrycznym.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
|