Data: 2008-02-05 18:08:43
Temat: Re: Wyjscie z/bez meza [cd]
Od: "Jagna W." <w...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Lolalny Lemur" <shure1@nospam_o2.pl> napisał w wiadomości
news:fo98jl$pko$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Kiedy chcesz się pozwierzać z problemów to na pewno. Spotkanie klasowe pod
> to nie podchodzi.
Twoje? Być może. Nasze? Owszem.
Może nie tyle chodzi o problemy, ile o wspominany wielokrotnie "kod" i
wspólne doświadczenia.
>>>> i pieprzy się głównie o dupie Maryni, bo mężowie nie rozumieją naszego
>>>> "kodu".
>>> No to macie problem...
>> Ależ bynajmniej, po prostu najczęściej spotykamy się same.
> To może dlatego nie rozumieją.
Nie, to działa właśnie odwrotnie.
Ponieważ nie rozumieją, nudzą się jak mopsy, to spotykam się same.
Mieli swoją "szansę", ale to nic nie dało i wszyscy uznaliśmy, że nie ma
sensu męczyć się w szóstkę.
>> A czy Ty na swoje spotkania gitarowców zabierasz rodziców i teściów albo
>> koleżanki z pracy?
> Ojca mało nie zabrałam - on mnie zabierał na swoje - jazzmanowe. Mama nie
> lubi wychodzić na takie imprezy. Gdyby chciała na pewno nie miałabym nic
> przeciwko. Podobnie z teściami. My mamy znajomych (również tych
> "gitarowych") w bardzo różnym wieku, więc każdy by znalazł coś dla siebie.
> Koleżankę w pracy mam jedną i nigdzie bym jej nie zabrała, bo nie jestem z
> nią tak blisko. Szefa bym zabrała, myślę, że dobrze by się bawił.
Aha, no to różnimy się kolosalnie, żeby nie powiedzieć horrendalnie, bo dla
mnie to sztuczne sytuacje.
Mam tak różnorodnych znajomych i rodzinę, że nie do pomyślenia są dla mnie
takie połączenia.
A nie przedpadam z kolei za eksperymentami socjologicznymi i ryzykiem
popsucia atmosfery.
> Ani dla mnie ani dla moich kolegów gitarzystów. Jeszcze by się ucieszyli,
> że nowe twarze do poznania.
Bo widocznie tacy już są.
Ale inni ludzie może niekoniecznie lubią poznawać nowe osoby, zwłaszcza w
sytuacji, gdy nastawili się na inny rodzaj spotkania.
Czy to znaczy, że są gorsi albo bardziej buraczani?
> A ojca pewnie by zaraz zaciągnęli na scenę.
Hmm... w celu?
>> Jasne, że nic wielkiego by się nie stało, gdyby przyszli, ale charakter
>> spotkania zmieniłby się do tego stopnia, że nie każdy jak sądzę, byłby
>> zadowolony.
> Policzyć na palcach - to akurat ci ludzie, za którymi nie przepadamy.
Bo nie lubią poznawać nowych twarzy jak mniemam? ;-)
> A u nas ma znaczenie poznanie nowych fajnych ludzi, których nasi
> koledzy/przyjaciele wybrali sobie na partnerów życiowych.
I tu jest sedno. U nas nie ma to żadnego znaczenia, a dowiedzieć się można
ze zdjęć albo z opowieści. Niekoniecznie namacalnie.
Podkreślę - dla mnie to są sztuczne sytuacje.
>>> Juz nie mam siły współczuć normalnie.
>> Ale czego do jasnej?
> Znajomych i podejścia do ludzi.
A mogę ja trochę powspółczuć Tobie?
Bo jak tak czytam, to aż mi się zimno robi ;-)
JW
|