From: "kolorowa" <v...@i...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
References: <a363an$jcl$2@news.onet.pl>
Subject: Re: Z dziećmi czy bez?
Date: Tue, 29 Jan 2002 21:44:26 +0100
Lines: 38
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.50.4133.2400
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.50.4133.2400
NNTP-Posting-Host: as2-96.poleczki.dialup.inetia.pl
X-Original-NNTP-Posting-Host: as2-96.poleczki.dialup.inetia.pl
Message-ID: <3...@n...vogel.pl>
X-Trace: news.vogel.pl 1012336954 as2-96.poleczki.dialup.inetia.pl (29 Jan 2002
21:42:34 +0100)
X-Complaints-To: U...@n...vogel.pl
Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!warszawa.rmf.pl!newsfeed.tpinternet.
pl!news.vogel.pl!nnrp
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:2330
Ukryj nagłówki
> A u nas to jest na porzadku dziennym (a raczej nocnym ;-). Pol biedy, gdy
> chlopcy zasna, ale przewaznie buszuja po naszej sypialni.
W takim razie to już chyba była najwyższa pora, żebyś powiedziała stop.
Jak najbardziej masz prawo do stawiania warunków, jeśli Ty organizujesz
imprezę. Masz prawo do zapraszania gości bez dzieci. Masz nawet prawo do
nielubienia dzieci (wiem, wiem, ze lubisz, ale masz prawo nie lubić;))
Jeżeli nie chcesz mieć dzieci na imprezie, to nie ustępuj. Twoi znajomi
powinni się dowiedzieć, że ich poglądy na temat nie są jedynymi
obowiązującymi.
Inna sprawa to zakładanie, że na imprezy nie chodzi się z dziećmi. Ponieważ
w naszym społeczeństwie pokutuje pogląd, że dzieci i ryby głosu nie mają -
czyli że dzieci są czymś w rodzaju gadającego zwierzątka domowego -
twierdzenie, że nasi rodzice na imprezy nas nie brali - raczej nie jest dla
mnie przekonującym argumentem. Są ludzie, dla których wychodzenie bez dzieci
jest oczywiste, bo tak zostali wychowani, bo nie chcą męczyć dziecka, bo
chcą się bawić, a nie biegać za dziećmi. Ale są też ludzie, którzy nie
wyobrażają sobie wyjścia bez dziecka (szczególnie malutkiego), bo mają
poczucie, że to dziecko jest jeszcze ich częścią , bo karmione jest piersią
co godzinę, albo uważają za naturalne chodzenie z dziećmi tak jak chodzenie
z mężem czy żoną. Dobrze by było, gdyby jedni i drudzy szanowali swoje
poglądy i nie zakładali, że druga strona powinna mieć takie same
Swoją drogą to nigdzie nie jest powiedziane, że dorosła osoba towarzysząca
nie może sprawić więcej kłopotów niż dziecko; sama pamiętam imprezę, na
której jeden z kumpli chciał się najpierw ciąć, a potem pięciu facetów go
przytrzymywało, żeby nie wyskoczył z siódmego piętra, kilku innych wyżarło
mi wszystko z lodówki, jeszcze inni wytrąbili pół gąsiora wina, które mój
tato hodował od roku, jedna parka zaanektowała sypialnię, za to trzyletnia
córeczka koleżanki była niemal niewidzialna.
--
Małgosia
mąż - jeden (na razie)
dzieci - dwoje
|