Data: 2004-02-13 00:52:27
Temat: Re: Zabawa w nazywanie uczuc:)
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pyzol; <c0bi38$15sqq3$1@ID-192479.news.uni-berlin.de> :
>
> "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> wrote in message
> news:c0bhbl$744$1@atlantis.news.tpi.pl...
> > A nie ckliwość? ;))
>
> Nie. A wiesz dlaczego?
> Bo - moze niekoniecznie slusznie - okreslenie "ckliwosc" kojarzy mi sie z
> jeleniem na rykowisku, z kiczem, z taniocha, zas moje uczucia podczas
> czochrania sa autentyczne i c zy s t e.:)
>
> Zagladam do slownika..."przesadna czulosc". Tak to to.
> Przy "tkliwosci" zadnej uwagi o przesadzie nie ma.
Chyba muszę pogadać z moim mózgiem, bo wiem, że ma gotową odpowiedź, ale
nie chce się ze mną nią podzielić ;) - to spróbuję po swojemu.
Ckliwy czy tkliwy to opis zewnętrzny - on nie opisuje Twojego
samopoczucia, ale coś, co widzi osoba trzecia - pewną sytuację i poprzez
sytuację nadaje Ci cechy opisowe. Nagminne ich używanie wg mnie świadczy
o uzależnieniu od wzmocnień zewnętrznych, uzależnieniu "społecznym".
Nazewnictwo, to chyba kwestia znalezienia granicy pomiędzy
"społeczeństwem"/kulturą, a własną osobą - nie można wszystkiego nazwać,
być 100% "racjonalnym" - nazwanie wcale nie spowoduje, że zniknie
"nieporozumienie" pomiędzy ludźmi, bo język jest mocno wadliwy i
niedostosowany do konstytucji psychicznej człowieka - spowoduje za to
dysonans wynikający z nieprzystawalności pojęć językowych do
psychicznego wymiaru wrażeń - głaszczesz psa - odczuwasz przyjemność
[pobudki pozostwiam nieokreślone, bo nie takie było pytanie] i tyle. ;)
Flyer
|