« poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2006-01-05 19:07:54
Temat: Re: Zapytanie do GrupowiczówTomek napisał(a):
> Jest dokładnie tak, jak piszesz. Tankowanie z poziomu
> wózka jest przeważnie niemożliwe, a poza tym, jak ja
> miałbym ustawić samochód, żeby móc się swobodnie poruszać
> między nim a automatem, stojącym zazwyczaj na sporym
> podwyższeniu (wlew mam akurat od strony kierowcy)? Tak
> czy inaczej musiałbym poprosić o pomoc, więc po co mam
> się jeszcze z wózkiem telepać i innym oczekującym
> wydłużać pobyt na stacji?
Wiecie co, jak Was czytam, to się zastanawiam, czy
mieszkacie w tym samym kraju co ja. ;-))
Nigdy nie widziałam kolejek na stacji - to nie PRL. :-) Ani
żadnych podestów. Dystrybutory zawsze są na poziomie jezdni.
I nie są tak wysokie, żeby nie sięgnąć ręką z wózka. Szlauch
też nie jest aż tak krótki, żeby zostawienie miejsca dla
wózka sprawiło, że nie sięgnie.
I to nie dotyczy tylko stacji w moim miejscu zamieszkania.
Bo jeżdżę na zloty i w odwiedziny do ludzi w całej Polsce i
często ze znajomymi (w większości ON) tankujemy po drodze.
Nigdy jeszcze nie było żadnego problemu. Ani z samodzielnym
tankowaniem, azni z pomocą (a akurat jest tak, że
wózkowiczowi łatwiej jest wysiąść, zatankować i wsiąść niż
mnie).
Pozdrowienia,
Scally
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2006-01-05 19:11:33
Temat: Re: Zapytanie do GrupowiczówArkadiusz&Zieliński napisał(a):
> Scally (pasażer ) jak zwykle przesadza, bo skad takie
> wnioski soro to tylko pasazer
Co to znaczy "jak zwykle przesadza"? Przykłady poproszę.
Poza tym pasażer to co - nie myśli, nie widzi i nie jeździ
samochodem? Nie słyszy, co inni mówią, nie obserwuje, nie
zna innych doświadczeń? Wybacz, ale teraz to TY przesadzasz.
Samochody, którymi jeżdżę, nie jeżdżą same - kierują nimi
kierowcy, myślący i dzielący się swoimi doświadczeniami. Nie
mam zwyczaju wymyślania sobie doświadczeń i konfabulowania.
Scally
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2006-01-05 20:22:42
Temat: Re: Zapytanie do GrupowiczówA więc stało się! ;-) Dnia Thu, 05 Jan 2006 19:59:20 +0100,
osoba podpisująca się: Daga <z...@p...onet.pl>,
w artykule: <dpjq8s$9gs$1@news.onet.pl> napisała:
> Michal 'Orr' Daszkowski napisał(a):
[...]
> > i szansa ochlapania się benzyną też całkiem spora. :/
>
> Hehe ochlapanie się to w ogóle jest dość popularne, nie
> tylko wśród ON. :-) Ale cóż... chciało się samochodu, to
> trzeba to przecierpieć - coś za coś, nie można mieć
> wszystkiego. ;)
Tak, a samochód w ogóle jest fanaberią. :> Zwłaszcza dla
ON w Polsce. :>
> > Dlatego nie uważam, by akurat proszenie o pomoc przy
> > tankowaniu było jakimś szczególnym ,,wygodnictwem''.
>
> Dla mnie proszenie o pomoc przy czymś, co można zrobić
> samemu - JEST wygodnictwem.
Jeżeli głównym jego powodem jest zdrowy rozsądek, nie
widzę w tym nic nagannego.
Także nie widzę nic nagannego w tym, że Ty masz inne zdanie,
z którym się nie zgadzam. ;)
> Jasne, prosić każdy może - w
> końcu ludzka życzliwość jest nie do pogardzenia, poza tym
> niektózy chętnie pomagają - właśnie z dobrej woli, a nie z
> przymusu. I fajnie.
> Ale nie można tego wymagać. Nie można marudzić, że ktoś
> akurat nie ma na to ochoty.
W którym miejscu _ja_ napisałem, że tego wymagam? I gdzie
marudziłem na to, że ludzie nie chcą mi pomagać?
> I nie można udawać, że to nie
> jest prośba o komfort i wygodnictwo - bo jest.
> Nie jest tylko wtedy, kiedy się prosi o coś, czego
> RZECZYWIŚCIE nie jest się w stanie zrobić, w żaden zposób
> (ale to inna sprawa i o tych, którzy faktycznie potrzebują
> pomocy, nie rozmawiamy :-)).
Jasne. Wygodnicki też był pan, który po kilku próbach
odpalenia swojego samochodu na pych podszedł do mnie
i poprosił o pomoc w pchaniu. Odpowiedziałem z rozbawieniem,
że popchać to nie, ale pociągnąć to i owszem. :) Poszło
szybko sprawnie i sympatycznie.
I nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że facet
jest ,,wygodnicki'', choć pewnie w końcu odpaliłby ten
samochód, bo facet był duży i silny.
Ale to już chyba kwestia podejścia do życia. Ja jestem
,,wygodnicki'', będę prosił o pomoc i będę chętnie pomagał
ludziom podobnie ,,wygodnickim'' jak ja.
IMHO tak się żyje po prostu łątwiej i przyjemniej. Wszystkim.
Ale nie każdy musi chcieć tak żyć. ;)
Pozdrawiam
Orr
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2006-01-05 22:19:14
Temat: Re: Zapytanie do GrupowiczówMichal 'Orr' Daszkowski napisał(a):
> Tak, a samochód w ogóle jest fanaberią. :> Zwłaszcza dla
> ON w Polsce. :>
Tak myślisz? Może i masz rację... przynajmniej w niektórych
przypadkach. Dla mnie rzeczywiście samochód byłby fanaberią,
w dodatku uciążliwością. No chyba że byłby od razu z
kierowcą. :>
> Jeżeli głównym jego powodem jest zdrowy rozsądek, nie
> widzę w tym nic nagannego.
A czy ja mówię, że wygodnictwo zawsze jest naganne? Tak samo
jak egoizm - on wcale nie zawsze jest zły...
> W którym miejscu _ja_ napisałem, że tego wymagam? I gdzie
> marudziłem na to, że ludzie nie chcą mi pomagać?
A gdzie ja napisałam, że Ty? Przypominam, że wciąż
rozmawiamy nt. podrzucony w pierwszym poście. Czyli między
innymi właśnie o tym i podobnych doświadczeniach. A że mamy
inne... to inna sprawa. :-)
> Jasne. Wygodnicki też był pan, który po kilku próbach
> odpalenia swojego samochodu na pych podszedł do mnie i
> poprosił o pomoc w pchaniu.
No, jeśli sam nie był w stanie popchać samochodu, to nie był
wygodnicki, tylko _potrzebował_ pomocy. :PP
> I nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że facet
> jest ,,wygodnicki'', choć pewnie w końcu odpaliłby ten
> samochód, bo facet był duży i silny.
To, że Ci nie przyszło do głowy, nie znaczy, że nie był. Nie
znaczy też, że fakt, że był, jest naganny.
Czemu widzisz na czarno-biało? Życie takie nie jest, nie ma
schematu dobrego i słego. Ta sama rzecz, to samo zachowanie
raz może być naganne, a raz właściwe.
> IMHO tak się żyje po prostu łątwiej i przyjemniej.
> Wszystkim. Ale nie każdy musi chcieć tak żyć. ;)
Wygodniej to się żyje, kiedy się coś zrobi samemu. Nawet
jeśli to trudne i pozornie niewykonalne. Ja właśnie wczoraj
upiekłam ciasto pomarańczowe - sama zmiksowałam masę, co
teoretycznie jest dla mnie niewykonalne. I nie byłoby mi aż
tak miło jeść dziś ciasto i częstować nim gości, gdyby ktoś
zmiksował je za mnie. :P
Ale nie każdy musi lubić, żeby było miło. :P
Scally
PS. S, NMSP.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2006-01-05 22:20:51
Temat: Re: Zapytanie do GrupowiczówDaga napisał(a):
> Wygodniej to się żyje, kiedy się coś zrobi samemu.
Tfu, miało być, że przyjemniej. :-)
D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2006-01-06 10:51:13
Temat: Re: Zapytanie do GrupowiczówUżytkownik "Daga" <z...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:dpjqoo$bc1$1@news.onet.pl...
> Tomek napisał(a):
>
>> Jest dokładnie tak, jak piszesz. Tankowanie z poziomu
>> wózka jest przeważnie niemożliwe, a poza tym, jak ja
>> miałbym ustawić samochód, żeby móc się swobodnie poruszać
>> między nim a automatem, stojącym zazwyczaj na sporym podwyższeniu (wlew
>> mam akurat od strony kierowcy)? Tak
>> czy inaczej musiałbym poprosić o pomoc, więc po co mam
>> się jeszcze z wózkiem telepać i innym oczekującym
>> wydłużać pobyt na stacji?
>
> Wiecie co, jak Was czytam, to się zastanawiam, czy mieszkacie w tym samym
> kraju co ja. ;-))
> Nigdy nie widziałam kolejek na stacji - to nie PRL. :-) Ani żadnych
> podestów. Dystrybutory zawsze są na poziomie jezdni. I nie są tak wysokie,
> żeby nie sięgnąć ręką z wózka. Szlauch też nie jest aż tak krótki, żeby
> zostawienie miejsca dla wózka sprawiło, że nie sięgnie.
To chyba faktycznie żyjemy w innych krajach, albo masz coś z oczami ;-)
Albo po prostu, skoro osobiście nie tankujesz, nie zwróciłaś uwagi na takie
niuanse.
Na wielu stacja benzynowych dystrybutory są na podestach i mocowanie węży
jest bardzo wysoko. Nie sprawdzałem czy tak wysoko, żeby w ogóle nie sięgnąć
wózkiem, ale na pewno wystarczająco wysoko, żeby było to zadanie trudne.
Kolejki na stacjach nie są takie jak w PRL-u, ale niewielkie (2-3 samochody)
bywają, zwłaszcza w miastach przed większymi "wyjazdowymi" świętami.
Trzeba też pamiętać, że jeśli stajemy prz innym niż skrajny dystrybutorze,
to - pozostawienie miejsca wystarczającego na wykorzystanie wózka, z reguły
powoduje zablokowanie wszystkich sąsiednich stanowisk, w liczbie od 1 do 5.
W takiej sytuacji znacznie sensowniej jest poprosić kogoś o pomoc
(pracownika stacji, innego kierowcę) - niż napinać się "na szkodę" sobie i
innym. Ja też - od kilkunastu już lat jeżdżąc, bodajże z jednym wyjątkiem,
nie spotkałem się z sytuacją, żeby odmówiono mi pomocy przy tankowaniu, choć
korzystam z niej okazyjnie - głównie jak jest ślisko albo ciasno, bo chodząc
o kulach na codzień daję sobie radę.
Klucz faktycznie tkwi jak sądzę w podejściu do innych ludzi - jak się ich
życzliwie poprosi i wyjaśni o co chodzi, to w 99% przypadków pomogą.
LM
/.../
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2006-01-06 11:00:22
Temat: Re: Zapytanie do GrupowiczówUżytkownik "Daga" <z...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:dpjq8s$9gs$1@news.onet.pl...
/.../
> Dla mnie proszenie o pomoc przy czymś, co można zrobić samemu - JEST
> wygodnictwem. Jasne, prosić każdy może - w końcu ludzka życzliwość jest
> nie do pogardzenia, poza tym niektózy chętnie pomagają - właśnie z dobrej
> woli, a nie z przymusu. I fajnie.
> Ale nie można tego wymagać. Nie można marudzić, że ktoś akurat nie ma na
> to ochoty. I nie można udawać, że to nie jest prośba o komfort i
> wygodnictwo - bo jest.
> Nie jest tylko wtedy, kiedy się prosi o coś, czego RZECZYWIŚCIE nie jest
> się w stanie zrobić, w żaden zposób (ale to inna sprawa i o tych, którzy
> faktycznie potrzebują pomocy, nie rozmawiamy :-)).
To nie do końca jest tak - zdrowy rozsądek trzeba zachować w obie strony.
Domaganie się pomocy wtedy, kiedy samemu można coś zrobić w prosty sposób -
jest grubą przesadą. Ale z drugiej strony - jeśli ON musi się na maksa
napinać i wykonywać jakieś ewolucje na granicy swojej możliwości, aby
wykonać czynność prostą dla człowieka sprawnego tylko dlatego aby nie być
posądzony o wygodnictwo, to też duża przesada.
Ja poruszam się o kulach i zwykle sam tankuję, bo nie jest to większy
problem. Ale np. w zimie, jak jest ślisko, czy jak jest rozlany olej - to
proszę kogoś innego o pomoc. Teoretycznie nadal mógłbym to zrobić sam - ale
po co mam ryzykować poślizg i upadek? W myśl Twojej teorii - cóż, każdy może
się potknąć i przewrócić - więc jestem wygodnicki. Ale czy to do końca o to
chodzi?
Podam Ci inny, bardzo już skrajny przypadek, ilustrujący o co mi chodzi.
Wielu ON poruszających się o kulach, nie jest w stanie wejść na schody bez
poręczy. Ale przecież mogą się po tych schodach np. wczołgać, jeśli mają
sprawne ręce - czyli nie jet tak że (cytuję) "w żaden sposób" nie są w
stanie wykonać czynności wejścia na schody. Co w związku z tym jest bardziej
logiczne: czołgać się samemu po schodach, czy poprosić kogoś, żeby pomógł w
"normalnym" wejściu na górę?
Nie dajmy się zwariować w żadną stronę...
LM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2006-01-06 11:02:54
Temat: Re: Zapytanie do Grupowiczów
Użytkownik "Daga" <z...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:dpk62g$ktq$2@news.onet.pl...
> Daga napisał(a):
>
>> Wygodniej to się żyje, kiedy się coś zrobi samemu.
>
> Tfu, miało być, że przyjemniej. :-)
>
> D.
No nie wiem, nie wiem... Mnie tam się pzyjemniej żyje jak przynajmniej
niektóre rzeczy robię z kimś innym :-)
LM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2006-01-06 17:12:59
Temat: Re: Zapytanie do GrupowiczówA osobie niepełnosprawnej się nie chce wyjść, żeby
> samodzielnie zatankować... Taka jest prawda. Większość ON prowadzących
> samochód jest na tyle samodzielna, że może sobie wyjąć wózek i wysiąść.
> Tylko nieliczni nie są w stanie tego zrobić i _rzeczywiście_ potrzebują
> pomocy. Cała reszta chce mieć tylko komfort i szkoda im czasu na
> wyjmowanie wózka.
To nie jest tak do końca prawdą - Tankuje na BP i innych stacjach (taka
praca)
Ale fakt jest taki - jak ustawie wozek i wyjde z samochodu - to jest wysoki
kraweznik przy dystrybutorze - Sama i tak nie zatankuje -!!
Niestety trwa to też dlugo!!!! Dla mnie za długo ;-((( dla czekajacych za
mna też !!!
Ale wystarczy usmiech i kilka stalych stacji - i od paru lat nie musze
wychodic z samochodu - Przyjda, zatankują, wystawia fakturke, przyniosa
reszte. Trwa to duzo szybciej i sprawniej niz bym to robiła sama. Panowie i
Panie ze stacji - rozrózniają niebieskie saxo.
Fakt na początku kilka razy byłam osobiście na stacji i w kasie i po prostu
porozmawiałam. Tak normalnie. Teraz sami idą. Czasami gdy sa zajeci - musze
poczekac, ale jest to szybciej, niz zrobiłambym to sama.
Uśmiech, miła rozmowa i .... staly klient. To tez robi swoje. Niestety
czasami trzeba poczekać. Takie zycie. Swiat nie sklada sie z samych
przywilejow ON. Inni tez czasami sie spieszą, maja zly dzien, itp...
Wybor nalezy do Ciebie. Czy samochod sluzy do pracy, czy masz czas i sile
sam zatankowac. Kalkulacja.
Powodzenia, usmiechu i duuuuuużżżżżoooo benzyny.
--
Serdecznie pozdrawiam
ONo
Zapraszam na
www.ono.ipon.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2006-01-06 18:18:36
Temat: Re: Zapytanie do GrupowiczówStaram sie na bieżąco czytać lecz czasem nie bardzo rozumie intencje
piszących, prosiłem o informacje tylko dlatego że ja sam nie jestem w stanie
sobie poradzic z wyjęciem wózka jako że nie mam obu nóg jednej powyżej
kolana drugą tylko z kolanem i tankowanie stanowi dla mnie duży problem
jeśli pojade na stacje. Może zainicjujmy akcje uświadamiania pracowników
stacji że nie każda osoba niepełnosprawna jest w stanie sama sobie poradzić
i czasem potrzebują pomocy! Co o tym myhślicie?
Pozdrawiam grupowiczów
Staszek L.
Użytkownik "Zmotoryzowany" <z...@p...fm> napisał w wiadomości
news:dpionv$t9k$1@news.dialog.net.pl...
> Od pewnego czasu posiadam samochód i w związku z tym moje pytanie o wasze
> doświadczenia na stacjach paliw czy pracownik stacji powinien zatankować
> paliwo do samochodu jeśli tak jak w moim przypadku chcąc to zrobić sam
> musiał bym przesiadać sie na wózek? Czy obsługa stacji zobowiązana jest w
> takim przypadku do pomocy? Interesuje mnie też jak traktują takich na
> stacjach i których aby na niektóre jechać a nie które omijać! Pozdrawiam
> Staszek L.
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |