Data: 2010-02-19 11:03:24
Temat: Re: Zlitujcie się nad własnym mózgiem.
Od: "Slawek [am-pm]" <s...@t...nic>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał
w wiadomości news:hlj7fg$715$1@inews.gazeta.pl...
> A jakie są Twoje wrażenia z pobytu u fizoli ? Bo wiesz - fizoli czytam od
> zawsze regularnie, więc i nie dziwota że Ciebie tam czytuję. I mam
> nieodparte wrażenie iż co najmniej czujesz się tam nierozumiany ;)
Odparłbym to Twoje wrażenie. Najwyżej dwa razy miałem takie
odczucie - w czasie próby dyskusji z niejakim HD i z Markiem
Józefowskim, kiedy ich koncepcje dotyczące układania się pola
magnetycznego w rdzeniu transformatora nie zgadzały się z moimi
wyobrażeniami. No i "pies na teorie" czyli Enes, mnie nie rozumie,
ale on w ogólności niewiele rozumie.
Inna sprawa, że bywam tam nie po to, żeby być rozumiany, ale
po to, by samemu cokolwiek zrozumieć. Racjonalizując moje
kompulsywne zachowania zmuszające mnie raz na jakiś czas
do zabrania tam głosu napiszę, iż przyświecają mi dwie zasadnicze
cele (cela jest rodzaju żeńskiego!).
Jest taki stary dowcip: "Wiesz stary, tłumaczyłem temu głąbowi tyle
razy, aż wreszcie sam to wszystko zrozumiałem!". Potrzebuję zatem
raz na jakiś czas kogoś, któremu będę miał szansę wyjaśnić jakiś
problem. To naprawdę działa - tak na przykład było w sytuacji,
gdy Enesowi klarowałem naturę generacji promieniowania termicznego.
On być może nie zrozumiał, ale samemu sobie to i owo wyjaśniłem.
To jest autentycznie zadziwiająca sprawa, skłaniająca do kolejnych
moich spekulacji dotyczących działania mózgu.
Drugi, o wiele bardziej fascynujący przypadek, miał miejsce przy
okazji występów kolegi SasQ. Starzy profesjonaliści lekceważąco
traktowali jego nie zawsze udolne próby wyłożenia idei mistrza
Wolffa, dotyczącej falowej struktury materii. Zadałem mu kiedyś
proste, acz podchwytliwe pytanie dotyczące pomiaru prędkości
dzwięku na platformie poruszającej się względem powietrza
i oczekiwałem wyjaśnień, w jaki sposób ten przypadek powinien
być rozpatrywany z punktu widzenia WSM (wave structure of matter).
Nie doczekałem się, więc postanowiłem go w tym wyręczyć,
zamierzając napisać w jego imieniu jakiś porządny wykład.
I wtedy - a było to w listopadzie roku 2008 - trzepnęło mnie coś
jak dechą między oczy. Zrozumiałem idee Wolffa, zrozumiałem
również, co kolega Sasek chciał nam wszystkim w jego imieniu
wytłumaczyć.
Do dziś mój wykład nie powstał. Zasadniczy problem jest w tym,
że trzeba reaktywować teorię eteru, od stu lat wyrzuconą (głównie
za sprawą Einsteina) na śmietnik historii. Przewidując gigantyczny
opór materii nawet nie próbuję w tym momencie zabierać na grupie
fizoli głosu w obronie owej teorii (bo ani chybi - wezmą mnie za kolejnego
oszołoma), tylko od wielu miesięcy układam w głowie tak sprytny, na
jaki mnie tylko stać, tok rozumowania, którego urokowi i porażającej
logice nikt i nic nie będzie w stanie się oprzeć. W dodatku artykuł
przedstawiający ów tok rozumowania musi być na tyle zajmujący
i strawny pod względem matematycznym, aby czytelnikom w ogóle
zechciało się zagłębić w jego lekturę i przebrnąć bez zadyszki do
wniosków końcowych.
Powinna to być publikacja, najlepiej w renomowanym czasopiśmie (jeśli
nie dla profesjonalistów, to przynajmniej w jakimś popularnonaukowym).
A to już nie jest takie proste przedsięwzięcie.
Być może zwróciłeś uwagę na moją wymianę poglądów z Maćkiem
Woźniakiem, w tym samym wątku. Zakładam, że on widzi go tylko
ze strony grupy fizyków. Jako jeden z niewielu czuje czaczę i czai bazę,
bo olbrzymia większość obrońców teorii eteru (na czele z Tornadem)
to faktycznie głąby i oszołomy (oszołomowie?).
No dobra, to był piewrwszy z powodów, skłaniających mnie do
zabierania głosu na grupie fizyków (zrozumienie przez wyjaśnienie).
Drugim powodem jest poszukiwanie inspiracji. Wśród miliona bredni
wysypywanych na grupę zdarzają się (nadzwyczaj rzadko) interesujące
idee.
Teraz Ty się przyznaj - dlaczego regularnie czytasz "fizyków"? Odpada
pierwszy z moich powodów, może drugi? Bo w to, że można się, tak
po prostu, czegoś ciekawego o fizyce dowiedzieć, nie bardzo mi się
chce wierzyć. O wiele lepiej, moim zdaniem, poczytać artykuły w prasie
popularnonaukowej albo wprost wyszukane w internecie na rozmaitych
stronach czy serwisach, niż grzebać się w stosach najczęściej poronionych
płodów ludzkich umysłów.
Przy okazji zapytam - odbyło w międzyczasie jakieś realne spotkanie?
Czy kolega Flyer jeszcze żyje?
--
Sławek
|