Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Zmiany Re: Zmiany

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Zmiany

« poprzedni post
Data: 2004-04-25 23:53:45
Temat: Re: Zmiany
Od: "redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki


Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:c6en3b$2iv$1@nemesis.news.tpi.pl...

Dogrzebałem się ...
Przeczytałem, dwa razy ...
Zasypiam ...

> > "miinka":
> > > temat stary jak swiat ale tego, kogo dotknal jest straszliwym dramatem...
> > > po piecioletnim i bardzo burzliwym w ostatnim roku zwiazku moj mezczyzna
> > > zostawil mnie dla innej. [...]
>
> > [...] Ja osobiście uważam, że wartościowego człowieka można poznać po tym,
> > że jak kończy związek, to nie szykuje sobie równolegle "drugich drzwi".
> > A sytuacja, w której od razu wskakuje w ramiona drugiej, jest zupełną
> > dziecinadą.
>
>
> Pięknie to wygląda w deklaracjach czy w świecie idei. Jeśli
> w jakimś związku się nie układa, to "dorośli" ludzie w żadnym
> wypadku nie szukają sobie drugich drzwi czy tej/tego trzeciego.
> Rozstają się, a dopiero potem szukają sobie nowych partnerów.
> Tymczasem takie sytuacje zdarzają się co najwyżej w gimnazjum
> czy liceum, natomiast wśród dorosłych ludzi jest to nadzwyczajne
> kuriozum. Niemal tak rzadkie, jak ptak dodo. ;-)

OK. Zakładam, że mam do czynienia z osobą, która dysponuje
pewną wiedzą statystyczną w temacie. Niepodważalnymi faktami.

> Oczywiście są osoby, które pod tym względem nie mają sobie
> nic do zarzucenia. Tłumacząc z polskiego na nasze są to ci,
> którzy nigdy nie zdążyli zostawić nikogo na lodzie, tylko sami
> byli zostawiani. Sierotki jedne.
>
> No dobra, przesadzam. Jest jeszcze kilka klas przypadków,
> ale dyskretnie je przemilczę, bo zrobi się całkiem OT.
>
> Nie znam osobiście żadnej sytuacji ("ho, ho, czego to ja w swoim
> życiu nie widziałem" - pokiwał głową staruszek), w której dwie
> osoby będące z sobą w silnym związku rozstały się "w samotność".
> Raz tak to z daleka wyglądało, ale również w tym przypadku
> pomógł ktoś trzeci, tylko że związek z nim okazał się niemożliwy
> do zawiązania. Zatem, drogi Filipie, jeśli dowiesz się tylko tego,
> że jakaś para się rozstała, to z dużym prawdopodobieństwem
> możesz przyjąć, że ktoś tam szył sobie "na zakładkę". Niezależnie
> od tego, jak wartościowym ten ktoś mógł Ci się wydawać.
>
> Uściślę trochę, gdyż możesz mnie źle zrozumieć. Zadziwiające,
> jak wiele mogą znieść zakochani w sobie ludzie. Choćby nie
> wiem, jak źle im było ze sobą razem. Wytrzymują nudę,
> wzajemne niezrozumienie czy niedopasowanie, brak wspólnych
> zainteresowań, agresję psychiczną i fizyczną. Dopóki jednak
> są "skazani" tylko na siebie, ciągle odradza się w nich wiara,
[...]
> zechce mieć dzieci, itd... Gdy jednak poznają kogoś innego (niekiedy
> trochę bliżej), wtedy wiara w sens trwania dotychczasowego
> związku potrafi się gwałtownie załamać.
[...]
> Mężczyźni nie są tutaj lepsi (kobiety dopowiedzą: o wiele gorsi!)
> U nich "przekochanie się" na nowego partnera często ciągnie się
> i ślimaczy.
[...]
> Ten trzeci czy ta trzecia pozwala ocenić dotychczasowego
> partnera z odpowiednim dystansem, daje możliwość nowego
[...]
> ryzykowne wydaje mi się Twoje przyklejanie etykietki wartościujących
> ludzi na zasadzie tego, czy "po kładce" przeszli do nowego związku,
> czy musieli trochę po drodze wymarznąć, pozostając jakiś czas na
> lodzie. Przyzwoitość czy jej brak, w tym Twoim tutaj rozumieniu,
> to w ogromnym stopniu kwestia przypadku.

Ciach, dość. To starczy, żeby zacząć.
Więc tak: ja nie mówiłem o tym, co powszechne, ale o tym, co wg. mnie
korzystniejsze. W zasadzie bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z tego,
jak to wygląda w realu, że "szycie na zakładkę" to standard, że osoba
trzecia działa jak katalizator rozpadu tego co i tak się rozpada.
Powiem więcej: moi rodzice tak się właśnie rozstali - że szył na zakładkę
mało powiedziane, mój ojciec miał już gotowy cały kubraczek.
Miał już gotowy cały kubraczek, zanim otwarcie powiedział o tym mojej
mamie. Na kubraczek składał się m.in. bardzo istotny i ważny wzorek:
ja wiedziałem o tym wcześniej. Przedstawił mi swoją nową dziewczynę.
Spytał: "I jak ?" Ja na to: "Czy mama o tym wie ?" On: "??" Ja: "No mama
jest chyba pierwszą osobą, która powinna się o tym dowiedzieć ?".
Dla mnie to było oczywiste, dla niego chyba nie. I tu nie chodzi o to, że
miał inną itp. Tu chodzi o to, że słabo rozegrał końcówkę. Niejako nie raczył
zauważyć, że jego sytuacja jest dużo lepsza, pewniejsza, stabilniejsza. W tym
związku to on miał pieniądze, to on miał posłuch, to on trzymał na wszystkim
łapę. Miał drugi dom, przy którego budowie WSZYSCY uczestniczyliśmy.
I na samej końcówce okazał po raz kolejny mojej mamie brak szacunku
i współczucia. Postawił ją wobec faktów dokonanych. Przez spory czas
trzymał w niepewności (znikał na noce itp). Moja mama jest tego typu istotą,
która się bardzo przywiązuje. Która wierzy. Która niejedno już widziała i niejedno
wybaczyła. Podporządkowuje się "dla dobra rodziny". I dlatego, skoro
planował odejście (o czym wcześniej wielokrotnie mamie komunikował),
to dlaczego, mając wszelkie możliwości po temu, nie zrobił tego wcześniej ?
Ciągle mieszkał w tym samym ciasnym mieszkaniu, wspólnie się rozliczali
z podatków - jemu to dawało duże zwroty, moja mama nie miała
z tego nic. Do końca całą rodziną jeździliśmy na weekendowe wypady
do lasu itp. Swój plan odejścia konsekwentnie realizował,
ale na cholerę, czy odchodzenie musi trwać kilka lat ? Tak długo,
że zacierają się wszelkie granice i w zasadzie wygląda to dalej na wspólne życie,
tylko w udziwnionych, ciężkich warunkach ? Rozumiałbym gdyby ludzie
się "rozseparowali" i statut byłby zmieniony. Ale oni prowadzili kłótnie o pieniądze
itp. Rozumiesz ? Z punktu widzenia dziecka wyglądało to tak samo: rodzice
prowadzą małżeńską kłótnię. Moja mama się do tego przyzwyczaiła. I prawdę
mówiąc miała rację - po prostu mój ojciec jest (był) pokręcony nieco. Te kłótnie
i tak pewnie były lżejsze, niż to, co mieli zaraz po ślubie. Potem przez
20 lat się tak kłócili. Sam nie miał ojca. Mama akceptowała go więc: agresywnego,
inteligentnego, dobrze postawionego społecznie tyrana nieznoszącego sprzeciwu,
który umiał się superancko bawić z dziećmi ale też potrafił je niemiłosiernie lać
pachem. A on pomylił tę akceptację JEGO OSOBY z akceptacją jego PLANÓW.
Rozumiesz ? Ujeżdżał ten związek do końca uważając, że robi właściwie,
"dla dobra dzieci" i "dla dobra dzieci" podtrzymywał te potworne kłótnie
i chore gry. I nigdy nie dawał swojej żonie takich praw, takiej swobody,
jakie dawał sobie. Już dużo wcześniej się asekurował, sygnalizował (nam),
że to i tamto. Ale żył tym samym życiem i w głębi oszukiwał. Najbardziej swoją żonę,
która miała inne plany, które z jej punktu widzenia nawet miały jakąś szanse,
w końcu dotarli się przecież jakoś, już te kłótnie takie ciężkie nie były. Rozumiesz
?
Druga strona też ma plany. Inaczej: rozbieżność deklaracji i czynów. Deklarował:
to nie ma sensu, beznadzieja, odchodzę. I siedział. Zachowywał się jak rozkapryszony
dzieciak, który wpada od czasu do czasu w histerię, ale w końcu mu przechodzi.
Tak to wyglądało z punktu widzenia mojej matki. Swoją drogą bardzo mądrej kobiety.
A potem - trzask, prask - wzorcowy niemal kryzys wieku średniego. 45(~)
latek - jest nowa, dużo młodsza. No i dobra. Ale dlaczego moja mama była tak
zaskoczona ?
To co mówię, to tylko strzępy. Za tym kryją się całe lata sytuacji.

Podsumowując: po prostu warto przy końcówce pokazać szacunek. Pokazać,
czym się różni miłość od zauroczenia. Szczególnie, jeśli się jest zadeklarowanym
buddystą i opowiada o "współczuciu do wszystkich czujących istot" (btw. dostał
ode mnie kiedyś, wcześniej, po twarzy za to dobre samopoczucie, bo prowokował
"uderz w drugi policzek". Dużo później zdałem sobie sprawę, że to wydarzenie dość
dokładnie zbiega się prawdopodobnie w czasie z tym, kiedy zaczął "szyć", ale
nikt jeszcze o tym nie wiedział). Oszczędziłby mojej mamie wielu iluzji, że to się
da odkręcić, że to wina tej drugiej kobiety, że gdyby jej nie było to ... Rozumiesz ?
Moja mama i tak by to ciężko przeszła i zawsze by miała nadzieje, że się da odkręcić,
ale nie byłaby tym obciążana jeszcze jedna osoba. Innymi słowy: mój ojciec
automatycznie
przeniósł wiele spraw w nowy związek, nie dając sobie czasu na refleksję. Wiesz co ?
Myślę, że w tym nowym związku nieźle się zdziwił, jak klapki opadły. Że kurna ciągle
są te same problemy.
Warto po prostu mieć taką świadomość: w życiu problemy nie znikają po dotknięciu
czarodziejskiej różdżki - pojawia się królewna i nikniemy jej w ramionach. A jednak
40-letni faceci na to idą. I co ? I doładowują kolejnej kobiecie za to, że nie jest
urwana z bajki, tylko zwykła. Doładowują dwóm kobietom w tym samym czasie ...
Pewien mistrz buddyjski na pytanie "Mistrzu, czy powinienem mieć w życiu
wiele kobiet, czy jedną ?" odpowiedział "Jedną, wtedy tylko jedną unieszczęśliwisz".

Generalnie: ostatecznie sytuacja wyszła zapewne na lepsze. Zarówno moja matka jak
i mój ojciec jak i jego nowa partnerka są osobami, które w życiu bardzo dużo
wycierpieli, w związkach właśnie. To nie idzie na marne. Teraz życie każdej z tych
osób
na pewno wygląda ciekawiej, niż kiedyś. Ale chodzi o ten moment przejścia -
można to było zrobić lepiej. Moja matka do dzisiaj się zastanawia, w czym jest
gorsza od tej drugiej (i to czasem wychodzi). Mój ojciec zapewne do dzisiaj
ma głębokiego kaca moralnego, bo wie już, że mu się wiele wydawało, ale
po takiej rozgrywce nie ma żadnych (psychicznych) możliwości nawiązania
kontaktu z "byłą" (on tego nie mówi, bo nigdy nie mówił o swoich emocjach)
i pewnie już tak umrze. Oba te uczucia są niewątpliwym, ciężkim dyskomfortem
czającym się w głębiach dusz tych dwóch osób i w zasadzie jedynym sposobem
oczyszczenia byłby kontakt. Ponowne rozstanie. Prawdziwe rozstanie, nie ucieczka.
Ale po takiej rozgrywce końcowej będzie to możliwe chyba dopiero po śmierci.
Może jedno będzie po cichu płakać na grobie drugiego ? Nie wiem. Wiem, że
mój ojciec się boi. Boi się podejść, pokazać. Boi się dotknąć czegokolwiek,
co mogłoby mieć coś wspólnego z byłą żoną.
Czy to jest przyjemne ? Nie.
Czy tak musi być ? Nie musi.

A najbardziej wściekła na niego była jego starsza siostra ...
Wiecie co to znaczy rozwód ? Wiecie co to znaczy, kiedy w całej, dużej rodzinie,
która się regularnie spotyka nagle z powodu krechy między dwiema osobami
leci szczelina przez całą społeczność ? Ludzie, którzy się lubili, a wręcz kochali
przechodzą w etap znajomości "ze słyszenia".

No to macie kawał mojego życia.

W tym wszystkim powinienem też coś dodać o sobie i o moich problemach
małżeńskich, które w wielu punktach są podobne do tych rodzicielskich.
O tym, że wiem, co znaczy pokusa trzeciej osoby. Ja to wiem z autopsji.
I wiem, że nad tym można całkowicie panować. Prawdę mówiąc, coś takiego
jak zadurzenie w innej, pieknej i miłej osóbce, pachnącej świeżą osobowością
jest czymś tak mało zobowiązującym, że wobec innych problemów życia
typu: dokończyć studia, być ideałem w pracy, udzielać się, poświecać dużo
czasu córce, teściom, prowadzić rozmowy o pieniądzach z żoną, pilnować
terminów płatności, nie oddawać się telewizorowi i piwku czy żniwku ...
Wytrzymać bez seksu przez całe miesiące przy kobiecie, którą kochamy
i która codzień paraduje przed nami nago ... :)))
Otóż mówię to z pełnym przekonaniem: zakochać się i odkochać to fraszka
przy tym wszystkim. Zakochać się i odkochać można tak, że tego nikt
nawet nie zauważy, a my i tak swoje z tego weźmiemy nikogo w to nie
plącząc. To jest właśnie to nieopanowane lgnięcie, kiedy ciało porywa
emocje i duszę. A nie musi. Ciało może się najeść czymkolwiek i nawet
nie zauważy. I będzie mu dobrze. I duszy będzie dobrze, że taka sprytna,
a ciału tak dobrze.
To jest też coś, o czym Pyzol mówi: "sfera prywatna". Przecież nie powiem
żonie, że mnie tak wykańcza w domu, że już zążyłem się zakochać i odkochać
w innej :)))) ?
To, że tylu mężczyzn przeżywa kryzys wieku średniego i "nagle wpada"
w ramiona innej, młodszej, świadczy tylko o ich głębokim nieporozumieniu
z samym sobą. Niedojrzałości. O głębokim braku przemyśleń nad życiem
i niechybną śmiercią. Nad starością, w którą codzień wkraczamy. O strachu.
O uwiązaniu przez ciało i emocje.
Co z tym zrobić ?

BTW. Czy ktoś u mnie widzi jakieś objawy choroby ?
Myślę, że to prawdopodobne ... :)))) Mówię serio i się śmieję serio ...
Człowiek z tyloma problemami nie może być zdrowy ... :)))


 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
26.04 KKK
26.04 KKK
26.04 Natalia
26.04 Natek
26.04 redart
26.04 KOMINEK
26.04 Bluzgacz
26.04 Natek
26.04 Natek
27.04 cbnet
28.04 cbnet
29.04 Natek
29.04 cbnet
29.04 cbnet
01.05 Natek
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja
Ucieczka z Ravensbruck - komentarz
I pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą
Jesttukto?
?
Comprehensive Protection Guide with IObit Malware Fighter Pro 11.3.0.1346 Multilingual
Advanced SystemCare Pro 17.5.0.255: Ultimate Performance Optimizer
IObit Uninstaller Pro 13.6.0.5 Multilingual Review and Tutorial
"Prawdziwy" mężczyzna.
Senet parts 1-3
"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Reżim Talibów w Afganistanie zakazał kobietom: pracy w większości zawodów, studiowania, nauki w szkołach średnich i podstawowych!!!
Edukuję się jak używać Thunderbirda
NOWY: 2025-09-29 Alg., Strukt. Danych i Tech. Prog. - komentarz.pdf
Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Tak działa edukacja Putina. Już przedszkolaki śpiewają, że są gotowe skonać w boju
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Zbrodnia 3 Maja
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem