Data: 2012-04-07 18:00:41
Temat: Re: Znieczulenie
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Qrczak pisze:
> Dnia 2012-04-06 21:55, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2012-04-06 16:06, Qrczak pisze:
>>> Dnia 2012-04-06 12:19, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>>> W dniu 2012-04-05 23:31, Paulinka pisze:
>>>>> medea pisze:
>>>>>> W dniu 2012-04-05 02:17, glob pisze:
>>>>>>> Dla mnie jest to niewyobrażalne, że w cywilizowanej podobno Europie,
>>>>>>> czyli podobno też polsce, dokonuje się takiego barbarzyństwa i
>>>>>>> zmusza
>>>>>>> do cierpienia kobiety w tym kraju.
>>>>>
>>>>>> Wiele kobiet już zawczasu decyduje się na znieczulenie (chociaż
>>>>>> jeszcze nie wiedzą, jaki to ból, od razu zakładają, że się
>>>>>> znieczulą), a ono samo nie jest ani bezbolesne, ani bez znaczenia dla
>>>>>> zdrowia (zastrzyk w kręgosłup, ja dziękuję, wolę rodzić)
>>>>>
>>>>> Zastrzyk jest podawany w znieczuleniu miejscowym i w ogóle nie boli.
>>>>
>>>> Słyszałam, że boli, jeśli nie sam zastrzyk, to potem. Ale bardziej niż
>>>> bólu bałabym się samego faktu kłucia mnie w kręgosłup, tylko że ja w
>>>> ogóle jestem szpitalno-lekarską panikarą. Ale poród bez znieczulenia
>>>> przeżyłam.
>>>
>>> Kłucie nie boli. Miejsce kłucia często znieczulają miejscowo, a
>>> przecież to nie igła biopsyjna. Sam zastrzyk też jakoś nie pamiętam
>>> aby bolał.
Mnie nie bolał, a miałam w sumie 4 znieczulenia. 3 c.c. (2
zewnątrzoponowe, raz podpajęczynówkowe) i zewnątrzoponowe podczas
operacji usunięcia żylaka z jednej nogi.
>> Nie bałabym się bólu, zwłaszcza jeśli go nie ma, ale fakt, że ktoś ma mi
>> się wbić w kręgosłup, a ręka może mu się omsknąć, brrr... Nie cierpię
>> szpitali, zabiegów, operacji - im mniej tego wszystkiego, tym lepiej. Ja
>> w czasie porodu pierwszy raz w życiu wenflon miałam założony, co nie
>> było dla mnie na początku łatwe.
>
> A powiem Ci, że jak teraz oglądałam w necie zdjęcia, jak to wygląda, to
> mnie dreszcz przeszedł był.
> http://znieczulenie.org.pl/site,pages,119.html
> Na szczęście się nie ma oczu na plecach i tylko czułam a nie widziałam,
> co mi robili.
Anestezjolodzy zwykle są bardzo fajni i skutecznie odwracają uwagę od
tego, co się nieprzyjemnego dzieje. Zagadują o różne pierdółki między
innymi po to, żeby sprawdzać, czy pacjentka nie odpływa.
>>> A działać zaczyna bardzo szybko. I jest fajnie, lżysz sobie, a dokoła
>>> ciebie biegają, gadają.
>>
>> To może i fajne, ale ja lubię mieć kontrolę nad sytuacją, inaczej czuję
>> się niepewnie. Natomiast mojej koleżance było tak fajnie po
>> znieczuleniu, że przeć jej się nie chciało (tzn. nie czuła potrzeby, ani
>> skurczów) i w końcu dziecko kleszczami wyciągali. Ale może znieczulenie
>> źle było zrobione (rodziła we Francji, żeby znów nie było na polskich
>> lekarzy).
>
> Ja nie miałam zbytniego wyboru. Za to starałam się zebrać te najbardziej
> ciekawe doświadczenia i wspomnienia.
> Ale rozumiem, co innego znieczulenie przy CC a zupełnie co innego
> znieczulenie, bo "ojej chyba boli".
Nie mam porównania, ale po c.c. przez 3 doby ledwo mogłam chodzić (nie
ma nic przyjemniejszego niż obkurczająca się macica pod świeżo zszytą
raną), a koleżanki po naturalnych porodach śmigały aż miło. Też nie
wszystkie wspomniana wcześniej Romka ledwo zipała.
A jestem naprawdę odporna na ból, szpitale i takie tam inne
okołomedyczne fobie.
Gdybym miała wybór, nigdy nie rodziłabym przez c.c.
Ewa wspominała o tym, że miała pierwsze wkłucie właśnie podczas porodu,
no to ja takie wkłucia miałam w obu rękach (zgięcia i dodatkowo jeden
nadgarstek).
Na izbę musieli ściągnąć pielęgniarkę anestezjologiczna, bo nikt nie
umiał mi krwi pobrać.
Mam niskie ciśnienie i cholernie delikatne żyły, po dwóch tygodniach
kiedy w końcu wyszłam ze szpitala moje ręce były fioletowo-żółte.
--
Paulinka
|