Data: 2012-04-11 08:08:02
Temat: Re: Znieczulenie
Od: zażółcony <r...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-04-10 21:33, medea pisze:
> W dniu 2012-04-10 14:10, zażółcony pisze:
>> Może masz jakiś postempowy kościół wyedukowany, jak jakiś miesiąc temu
>> byłem na mszy (od czasu do czasu wpadam), było coś, co się zdaje się
>> nazywa 'odnowienie przysięgi małżeńskiej' i była babka z facetem,
>> świeccy, co opowiadali o swoim małżeństwie i całkiem sensownie było.
>> Najmniej sensowny był ksiądz, który robił wstęp i zakończenie
>> - bo, jak na złość, nie odbyło się oczywiście bez aluzji i odgrzewania
>> tematów-pewniaków, czyli, ze homo jest fe i módlmy się za polityków,
>> żeby mieli rozum i pamiętali czym jest rodzina.
>
> A wiesz, niedawno też byłam na mszy, która była odprawiana w intencji
> chyba 50-lecia pożycia małżonków. Ksiądz podszedł do nich i poprosił,
> żeby tak po ludzku powiedzieli innym, młodym, jaką mają receptę na takie
> długie lata wspólnego życia w zgodzie i miłości. A oni na to, że Bóg ich
> wspierał i że co tydzień na mszę chodzili i takie tam. Więc wiesz, to
> różnie bywa, a raczej sądzę, że to różnica pokoleń. Jubilaci mieli
> powyżej siedemdziesiątki, a ksiądz jest po trzydziestce. Ksiądz zresztą
> bardzo inteligentny, spokojny, a do tego niesamowicie charyzmatyczny, na
> pewno by Ci się spodobał. Ja w każdym razie jestem pod wrażeniem.
Zdaję sobie sprawę, że różnie jest. Nie zmienia to jednak mojej opinii,
że tak ogólnie, średnio-statystycznie - to w kościołach zajmują
się pierdołami i pieprzą głupoty. Pośpiewać sobie, pomodlić - ok.
Ale wszelkie mundre kazania to 70% będą zakotwiczone w jakimś kontekście
polityczno-ideologicznym, który imo nie ma żadnej funkcji hmmm...
wspierającej dla wiernych, w ich indywidualnej modlitwie i życiowych
zmaganiach, a bardziej ma za zadanie po prostu budowanie, urabianie
jednolitego bloku światopoglądowego, używanego do celów politycznych.
Tym niemniej na tamtej mszy ta dwójka ludzi mówiła sprawy o tyle
ciekawe, że ich życie małżeńskie stanowiło jakąś ciągłość
i konsekwencję także w kontekście duchowym. Kiedy mówili
o wspólnej modlitwie i jej funkcji zespalającej małżeństwo,
jako odpowiedzi na jakieś problemy małżeńskie - to
miało to sens. Były to intymne wyzwania praktyków, którzy
przeszli jakiś proces i dokonywali po drodze wyborów - w efekcie
dochodząc do tego, co jest ważne. Można było popatrzeć,
jak oni te klocki poukładali, żeby wzmocnić siebie w
swoim normalnym życiu. Użyli religii jako metody do
rozwiązywania swoich problemów.
Efekt tego jest taki, że ta wiedza, którą się dzielą
jest mocno 'osadzona' w ich wnętrzach i widać w tym
dużą elastyczność, swobodę wypowiedzi. Jak o tym mówią
to nie operują frazesami, potrafią się wsłuchać
i dopasować do odbiorcy. Natomiast księża, z którymi
miewam styk od czasu do czasu operują frazesami,
które często przetykają motywami ideologicznymi
'z zupełnie innej beczki', ma się wrażenie, że
jakoś to sobie w głowach poukładali jak logiczną
układankę, ale serca i elastyczności w tym
tyle, co nic.
|