Data: 2006-07-27 18:34:23
Temat: Re: Zycie i smierc
Od: Radek <r...@m...com.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>> Nie podważaj statystyk. :)
>> Jednym biologia wystarczy inni się rozpijają mimo, że mają dzieci.
>> Jednym słowem dobry *kurs sensu istnienia* miałby wzięcie ;)
>
> A miałby, chociaż pewnie wielu uważałoby, że uczą bzdur. A chodzi
> tylko o pokazanie ludziom, że idą złą drogą, że nowy samochód,
> telewizor plazmowy i wczasy na Majorce to pierdoły a nie sens, nie
> cel. Niestety niektórzy do tego dążą a później strzelają sobie w
> łeb albo ćpają.
Ale nie robią tego od razu (to jest ćpają lub strzelają w łeb), prawda?
Więc z punktu jednostki przez pewien okres czasu od początku jej
egzystencji ten "problem" nie istnieje.
Dlaczego?
Spójrzmy na proste organizmy jak bakterie czy nawet tak skomplikowane
jak owady - one nie mają takich "kłopotów".
Coś takiego jak zastanawianie się nad sensem egzystencji jest dla nich
poza możliwością rozumienia. Innym słowem problem nie istnieje bowiem go
nie widzą.
Znam ludzi, których wyobraźnia ogranicza się do pakowania pewnych rzeczy
do niektórych otworów "fizjologicznych", wydalanie innych rzeczy innymi
oraz do snu. Oni nie mają takich rozterek egzystencjonalnych w każdym
razie nie tak szybko chyba, że ich do tego zmusi biologia. Jednak wtedy
zawsze mogą sobie poprawić samopoczucie w inny sposób nie widząc jak ten
"inny" sposób jest absurdalny.
Jak dla mnie jedynym "sensem" jest propagacja genetyczna. To, że natura
to tania dzi.... i traktuje jednostki (choć ma to sens z punktu widzenia
genów) jak murzyna, który zrobił "swoje" i może "odejść" to... przykre.
(mam tu na myślę formę a nie samą "zasadę")
Pozdrawiam,
Radek
|