Data: 2008-09-21 16:11:22
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: adamoxx1 <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
i...@g...pl pisze:
> On 21 Wrz, 15:49, adamoxx1 <a...@p...onet.pl> wrote:
>> i...@g...pl pisze:
>>
>>
>>
>>> On 21 Wrz, 14:04, adamoxx1 <a...@p...onet.pl> wrote:
>>>> medea pisze:
>>>>> i...@g...pl pisze:
>>>>>> Jeśli ona wybrała swego ojca jako wzór mężczyzny, to zrobiła jak
>>>>>> najsłuszniej.
>>>>> Wybrałam, nie do końca świadomie chyba, człowieka pod pewnymi względami
>>>>> bardzo podobnego do mojego ojca, m.in. np. godnego zaufania, szczerego,
>>>>> _uczciwego_ (w ogóle życiowo nie tylko w związku), nieprzeciętnie
>>>>> inteligentnego - te cechy ma także mój ojciec. Poza tym mój mąż ma cały
>>>>> szereg plusów i minusów, których nie ma mój ojciec. Zatem myślę, że
>>>>> wzorując się na swoim ojcu, potrafiłam się jednak od tego wzorca nieco
>>>>> uwolnić. Kosztowało mnie to sporo pracy nad sobą, no i kilka
>>>>> nietrafionych aczkolwiek ciekawych związków. ;)
>>>>> Ewa
>>>> A najbardziej przesrane jest to, kiedy nie masz z kogo brać przykładu w
>>>> rodzinie i nie masz na kim sie wzorować. I panicznie boisz sie jednego -
>>>> że bedziesz taka sama jak Twoj rodzic.
>>> Przecież ona właśnie się tego nie bala - wzięła wzór (sądzę, że też
>>> dla siebie w dużym stopniu), więc o co chodzi? Chyba ze piszesz
>>> ogólnie, o ludziach nie mających wzorców - to czemu zwracasz się do
>>> niej?
>> Chodziło mi o to żeby powiedzieć jej że ona ma szczescie. JA natomiast
>> nie mam skąd czerpac tych wzorców.
>
> Masz po prostu trudniej - możesz sam sobie "skomponować" ów wzorzec od
> podstaw, z kawałków różnych osobowości. Jestem pewna, że Ci to dobrze
> wychodzi - sądząc z tego, co czytam w Twoich postach tutaj. Widzę, że
> bardzo się starasz, zależy Ci. To bardzo piękne jest w człowieku,
> kiedy myśli i pracuje na sobą, obserwuje innych twórczo. Jak się
> samemu coś wypracuje, to ma się potem najlepsze "uprawnienia" i racje
> do służenia za wzorzec innym - np. swoim dzieciom. One będą już miały
> łatwiej, byleby umiały docenić :-)
No wlasnie, staram sie. Chociaz jestem w tym sam tak naprawde. Bo ja
ojca jako wzór sobie stawiać nie moge. Na pewno nie w kontekscie życia
rodzinnego.
On jest idealistą. A idealisci mają pewną ułomność, bo skupiają uwage na
odległym celu (nie jest tu ważne czy jest osiągalny czy nie). Kiedyś
miałem fajną myśl... Że zamiast skupiać sie na jakimś celu, trzeba
skupiać się na procesie jego osiągania, na działaniu, na jak
najmniejszych kroczkach. Nawet po niedługim czasie można spojrzec za
siebie i porównac: JA WTEDY z JA OBECNIE.
Dla idealisty ten proces jest raczej ciężarem. On zwykle nie patrzy na
ludzi, na siebie, na rzeczywistość, tylko na swoje urojenia i
oczekiwania wobec nich. A kiedy ktoś tych oczekiwań nie spełnia, to
staje sie to przyczyną nieporozumień.
Sytuacja rodzinna w której sie znajduje (choc z zewnatrz wcale nie
wyglada na patologiczną) wydaje sie bez wyjścia. Presja psychiczna
jakiej jestem poddany w domu jest czasem nie do zniesienia, pojawiła sie
wtedy kiedy zaczałem tą sytuacje rozumieć. Po prostu pewne etapy już
mineły a tylko wtedy była okazja do jakiegos zadziałania. Uważam że to
zaniedbanie mojego ojca, w dzieciństwie to ja jemu podlegałem, a nie
odwrotnie. Pomiędzy mną a ojcem nie ma nici porozumienia, zarówno on na
tym cierpi jak i ja. A teraz oczekuje cudów i ma do mnie pretensje, że
nie chce z nim rozmawiać. Ja jeszcze dodatkowo siebie za to obwiniam.
Nie chce tu wchodzić w szczegóły.
--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][
a...@p...onet.pl
|